Projektu nie poparł również rząd.
Posłowie Prawa i Sprawiedliwości chcą, by emeryci, renciści, wdowy oraz wdowcy mogli wykupić swoje ogródki za 1 proc. ich wartości. Pozostali dotychczasowi użytkownicy mogliby skorzystać z bonifikaty w wysokości 10 proc. za każdy rok korzystania z ogrodu. Odliczenia nie mogą jednak przekroczyć 99 proc. wartości.
Andrzej Dera (PiS) wyjaśnił, że osoby, które chciałyby wykupić działkę na własność, musiałyby jednak ponieść wszelkie opłaty z tym związane - m.in. koszty pomiaru działki, notariusza czy wpisu do ksiąg wieczystych. Opłaty te - jak powiedział - mogą sięgać nawet kilkunastu tysięcy złotych.
Podkreślił, że posłowie PiS chcą stworzyć takie rozwiązania prawne funkcjonowania ogrodów działkowych, które byłyby zgodne z konstytucją. Powołał się przy tym na wyrok Trybunału Konstytucyjnego z grudnia 2008 r., w którym TK zwraca m.in. uwagę, że obowiązująca ustawa o ogrodach działkowych zmusza ich użytkowników do członkowstwa w PZD.
Arkadiusz Czartoryski z PiS przekonywał, że projekt jest dobry, gdyż likwiduje monopol PZD. Argumentował, że Związek narzuca działkowcom opłaty za użytkowanie działek, a pieniądze te - co podkreślił - mogłyby pozostać w kieszeni emerytów. Powiedział, że Związek ustalił opłatę za metr kwadratowy działki w wysokości 15 groszy; wyliczył, że rocznie składki wynoszą w sumie 50 mln zł, z tego 17,6 mln zł przekazywane jest do PZD na cele administracyjne.
Jak napisano w uzasadnieniu, do dziś obowiązuje ustawa, która "wymusza na działkowcach zrzeszanie się w jedynie słusznym związku"; za tę przynależność działkowcy muszą opłacać składki na rzecz "monopolisty".
Halina Rozpondek (PO) przyznała, że zmiana przepisów dotyczących ogrodów działkowych jest konieczna, ale - jak mówiła - klub nie zgadza się na przedstawione propozycje. Argumentowała, że w świetle prawa nie można zlikwidować PZD. Powiedziała, że projekt poselski jest "niechlujny legislacyjnie" i niezgodny z konstytucją.
"Projekt ten to zwykła kserokopia poprzednich propozycji, już dawno odrzuconych przez środowisko działkowe. To kolejna próba rozbicia polskiego ruchu ogrodnictwa działkowego i rozparcelowania gruntów zajętych przez kilka tysięcy ogrodów działkowych" - mówił w imieniu klubu Lewicy Wiesław Szczepański. Zaznaczył, że 70 proc. gruntów zajętych pod ogrody ma nieuregulowany stan prawny, co wyklucza uwłaszczenie działkowców.
Za odrzuceniem projektu byli również ludowcy. Stanisław Kalemba (PSL) powiedział, że działkowicze obawiają się wywłaszczenia zamiast uwłaszczenia. Dodał, że w dużych miastach prawie 90 proc. ogrodów nie jest objętych planami zagospodarowania przestrzennego.
Wiceminister infrastruktury Olgierd Dziekoński powiedział, że rząd widzi potrzebę dyskusji na temat funkcjonowania ogrodów działkowych, ale uważa, że zaproponowane rozwiązania są "zbyt radykalne" i zostały przygotowane bez konsultacji z działkowiczami i samorządami gmin.
Projekt przewiduje, że zakładaniem ogrodów działkowych zajmą się gminy. W tym celu powołają pełnomocnika, który przygotuje m.in. podział ogrodu na część wspólną i odrębne działki. Zwiększy się też powierzchnia działek - z obecnych 500 metrów kwadratowych do 600 m kw., a w niektórych przypadkach nawet do 1,5 tys. m kw.
Nowe przepisy dopuszczają możliwość likwidacji ogrodu działkowego jedynie w uzasadnionych przypadkach. Jeżeli gmina zdecyduje się na to, wówczas będzie musiała zapewnić inny teren dla działkowiczów, nie mniejszy jednak niż likwidowany.
Głosowanie wniosków klubów odbędzie się na następnym posiedzeniu Sejmu.
W Polsce jest 5 tys. ogrodów działkowych, podzielonych na prawie milion działek; zajmują one powierzchnię blisko 44 tysięcy ha. Najliczniejszą grupę działkowców stanowią emeryci i renciści (prawie 47 proc.), robotnicy (24 proc.) oraz pracownicy umysłowi (ponad 18 proc.). Większość ogrodów działkowych znajduje się w miastach.