Minister sprawiedliwości chce wyjaśnień od prokuratury, która zatrzymała prezesa Cracovii. Groźba mataczenia uzasadnia zatrzymanie podejrzanego, twierdzą prokuratorzy. Zatrzymanie powinno być stosowane wyjątkowo i poprzedzone wezwaniem podejrzanego, twierdzą eksperci.
W sobotę na krakowskich Balicach policja zatrzymała prezesa Cracovii - Janusza Filipiaka. Ciąży na nim podejrzenie działania na szkodę wierzycieli krakowskiego klubu piłkarskiego. Zdaniem Trybunału Konstytucyjnego (wyrok z 5 lutego tego roku, sygn. akt K34/06), przepis pozwalający prokuratorowi zarządzać zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie osoby podejrzanej jest niezgodny z konstytucją, gdyż nie dookreśla przesłanek uzasadniających użycie tego środka przymusu. Eksperci podkreślają ponadto, że osobę podejrzaną należy najpierw wezwać do złożenia wyjaśnień, a zatrzymać należy tylko wówczas, gdy istnieje podejrzenie, że osoba popełniła poważne przestępstwo i może utrudniać śledztwo.

Minister pyta

Zatrzymanie prezesa Cracovii wpisuje się w trwającą od pewnego czasu tendencję spektakularnych zatrzymań znanych osób, podejrzewanych o przestępstwa finansowe. Sprawa zwróciła więc uwagę nie tylko mediów, ale także prokuratora generalnego, który zwrócił się do Prokuratury Okręgowej w Krakowie o złożenie wyjaśnień w sprawie zatrzymania.
- Uzyskanie wyjaśnień ma na celu wyrobienie sobie przez prokuratora generalnego zdania na temat tego zatrzymania. Chce on osobiście przyjrzeć się dokumentom i usłyszeć, dlaczego według prokuratora prowadzącego prokuratury rejonowej zatrzymanie czterech członków zarządu Cracovii musiało nastąpić jednocześnie - mówi Grzegorz Żurawski, rzecznik prasowy ministra sprawiedliwości.
W Prokuraturze Okręgowej w Krakowie trwa już wewnętrzne postępowanie w tej sprawie.
- Chodzi o sprawdzenie, czy istniała konieczność przeprowadzenia tych zatrzymań i czy były one zasadne - mówi Bogusława Marcinkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Bez wezwania

- Zatrzymani nie byli wcześniej wzywani, gdyż działali wspólnie i w porozumieniu. Zachodziła więc obawa, że po otrzymaniu wezwań mogliby ustalać między sobą wersję wyjaśnień - tłumaczy Bogusława Marcinkowska.
Takie uzasadnienie budzi jednak wątpliwości.
- Jeżeli okaże się, że była to nadgorliwość prokuratora i przesłuchanie tych osób osobno, po wezwaniu ich listownie do prokuratury, nie stanowiłoby zagrożenia dla sprawy, to wówczas prokurator generalny będzie mógł ewentualnie wszcząć postępowanie dyscyplinarne, które wyjaśni wszystkie szczegóły takiego zachowania prokuratora - mówi Grzegorz Żurawski.
Dodaje jednak, że na razie jest za wcześnie, żeby decydować o tym, czy doszło do przekroczenia standardowych działań prokuratorskich.

Niejasny przepis

Kwestię zarządzenia przez prokuratora zatrzymania i przymusowego doprowadzenia podejrzanego reguluje art. 247 par. 1 kodeksu postępowania karnego. Nie wskazuje on jednak, w jakich okolicznościach można zastosować ten środek przymusu. Dlatego też tę lukę wypełnić musi praktyka, orzecznictwo oraz doktryna.
- Aby możliwe było zatrzymanie, powinno istnieć uzasadnione przypuszczenie, że osoba popełniła poważne przestępstwo - wyjaśnia profesor Leszek Kubicki.
Dodaje, że powinny również zachodzić uzasadnione obawy, że podejrzany może uchylać się od wymiaru sprawiedliwości.
Profesor Stanisław Waltoś z Uniwersytetu Jagiellońskiego, pytany o przypadek prezesa Filipiaka, mówi, że bez zapoznania się z aktami sprawy nie może się kategorycznie wypowiadać o słuszności tego konkretnego zatrzymania. Jednakże podkreśla, że jeśli rzeczywiście istnieje niebezpieczeństwo zatarcia śladów lub uzgodnienia zeznań z innym podejrzanym, zatrzymanie jest uzasadnione.
Eksperci przypominają jednak, że taki środek przymusu powinien być stosowany raczej ostrożnie i w ostateczności.
- Mam wrażenie, że organy ścigania często zapominają o istnieniu innych środków przewidzianych prawem. Zasadą powinno być, że najpierw wysyłamy wezwanie do osoby podejrzanej, a dopiero gdy nie stawi się i brak będzie wiadomości na temat przyczyn niestawiennictwa, a dodatkowo zachodzi prawdopodobieństwo utrudniania postępowania, to wtedy można taką osobę przymusowo doprowadzić - uważa Marek Celej, sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie.
Zatrzymanie prezesa Filipiaka wywołało poruszenie wśród przedstawicieli środowiska biznesowego.
- Sposób zatrzymania bardziej pasuje do groźnych przestępców mafijnych zaagnażowanych w zorganizowaną przestępczość niż wobec prezesa spółki giełdowej. Tym bardziej, że w grę nie wchodzi żadne groźne przestępstwo. Jeśli w ogóle taki czyn można nazywać przestępstwem - mówi Arkadiusz Protas, wiceprezes BCC.
Dodaje, że organy ścigania powinny kierować się w działaniach zasadami prawa, przyzwoitości oraz zdawać sobie sprawę z konsekwencji swoich czynów. Według niego doprowadzenie na przesłuchanie o 3 w nocy wskazuje, że granice przyzwoitości zostały przekroczone.
ZE STRONY BIZNESU: ZAGROŻENIE DLA COMARCHU
Główny czynnik ryzyka może leżeć w tym, że znaczna część wzrostu przychodów Comarchu - biorąc pod uwagę portfolio aplikacji - generowana jest przez eksport i wydaje mi się, że zagraniczni klienci niekoniecznie mogą chcieć wnikać, co to jest polska liga i jakie ma kłopoty, tylko zobaczą, że prezesowi zostały przedstawione zarzuty. Jeśli ta sprawa się szybko nie wyjaśni, ich zapał do współpracy z polską spółką może trochę osłabnąć. Należy pamiętać, jakie było zaniepokojenie zagranicznych klientów Asseco Poland sytuacją wokół prezesa Ryszarda Krauzego w ubiegłym roku. Mniej bym się bał o reakcję krajowych klientów spółki, ponieważ tutaj zrozumienie sprawy jest pewnie lepsze.
SOBIESŁAW PAJĄK, analityk DM IDM SA