W tym tygodniu europejski trybunał może zdecydować w sprawie środków zabezpieczających . Jak wynika z naszych informacji, do środy polska strona ma czas na ustosunkowanie się do tej kwestii.
Trybunał Sprawiedliwości UE nie ma jednak obowiązku czekać z decyzją, aż nadejdzie pismo od rządu. Polska odpowiedź na wniosek Komisji Europejskiej byłaby wtedy rozpatrywana przy postępowaniu odwoławczym.
Z informacji DGP wynika, że Komisja chce, by TSUE podjął szybką decyzję, która wstrzyma odesłanie w stan spoczynku sędziów SN oraz umożliwi im pełnienie dotychczasowych funkcji. KE chce także, by TSUE zobowiązał polskie władze, by nie powoływały sędziów na wakaty po nich. W grupie sędziów, których ochrony praw domaga się Komisja, jest pierwsza prezes SN Małgorzata Gersdorf, której prezydent Andrzej Duda wysłał pismo informujące o przejściu w stan spoczynku. Starzy sędziowie SN i większość opozycji uznają ją jednak za prezesa.
Rząd stoi na stanowisku, że nie tylko wniosek o środki zabezpieczające jest bezpodstawny, ale i cała skarga nie podlega kompetencji TSUE. Z rozmów z politykami z obozu rządowego wynika jednak, że biorą pod uwagę scenariusz, w którym Trybunał zdecyduje zarówno o środkach zabezpieczających, jak i o rozpatrywaniu całej skargi. Temu miały zapobiec próby uzgodnienia kompromisowego wyjścia z sytuacji. O tym rozmawiał premier Mateusz Morawiecki z Małgorzatą Gersdorf.
Skarga Komisji dotyczy przepisów obniżających wiek przejścia w stan spoczynku czynnym sędziom SN w momencie wejścia w życie ustawy. Drugi powód krytyki to uprawnienia przyznające prezydentowi prawo do decydowania o ich dalszym orzekaniu. Jak twierdzi Paweł Mucha, skarga nie dotyczy innych aspektów zmian: powołania nowych izb w SN, wprowadzania ławników czy skargi nadzwyczajnej ani zmian w KRS. – Powołania sędziów do SN z zeszłego tygodnia nie mają żadnego związku z treścią skargi – podkreśla Paweł Mucha. W sprawie nominacji kwestionowano głównie zignorowanie decyzji o zabezpieczaniu wydanych przez NSA.
Jak się okazuje, Kancelaria Prezydenta otrzymała odpis postanowienia o zabezpieczeniu wydanego przez Naczelny Sąd Administracyjny dwa dni przed powołaniem przez głowę państwa nowych sędziów SN. Wpłynął do niej bowiem plik dokumentów przedłożonych przez pełnomocnika jednego z uczestników konkursu do Sądu Najwyższego, wśród których był również odpis postanowienia wydanego przez NSA. Na dokumencie widnieje prezentata KP z datą 8 października. Powołania miały miejsce 10 października. Dzień później Paweł Mucha zapewniał w rozmowie przeprowadzonej na antenie TVN24, że „Panu prezydentowi ani Kancelarii Prezydenta nikt żadnego postanowienia nie doręczał”.
– To zwykłe kłamstwo. Fakty mówią same za siebie. Sytuacja jest szczególnie oburzająca, gdyż mówi to osoba, która jest nie tylko prezydenckim ministrem, ale także prawnikiem – komentuje sędzia Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”. A Paweł Mucha podkreśla, że z pewnością do Kancelarii Prezydenta nie dotarły żadne pisma doręczone przez uprawniony organ, tj. przez NSA. Jak wskazuje, nie można za doręczenie uznać wspomnianego pisma.
– Wyrażam absolutne zdumienie wypowiedzią pana sędziego Markiewicza, który musi rozumieć, że Kancelaria Prezydenta i prezydent nie są stroną postępowania przed NSA. Nie można nie rozróżniać NSA od pełnomocnika skarżącego – podkreśla Paweł Mucha, dodając, że sędziowie nie są uprawnieni do wypowiadania się na temat wykonywania kompetencji przez organy władzy publicznej. – Proszę o refleksję aktywnych komentatorów ze środowiska sędziowskiego co do zgodności ich działania z zakazem działalności publicznej sędziów wyrażonym w art. 178 ust. 3 konstytucji – apeluje prezydencki minister. ©℗