Każdy, kto się zgłosił do Sądu Najwyższego, bierze udział w głęboko niemoralnym przedsięwzięciu. Czy poniesie tego konsekwencje?
Zaczęły się dni ważne dla wszystkich Polaków. Wybieramy kilkudziesięciu sędziów naszego najwyższego sądu. Będą oni wytyczać linie orzecznicze w sprawach cywilnych i karnych. Będą decydować o ważności wyborów i rozpatrywać kasacje nadzwyczajne, czyli środek do podważenia niemal każdego prawomocnego orzeczenia. Będą wreszcie w izbie dyscyplinarnej decydować o tym, kto może być sędzią, adwokatem, radcą, notariuszem czy prokuratorem, a kogo należy pozbawić prawa wykonywania zawodu. Pozbawić dlatego, że zachowuje się niegodnie, a to wszystko – uwaga – w czasach, kiedy zarzuty zachowania niegodnego, łamania zasad etyki zawodowej stawia się w debacie wielkiej rzeszy osób, strasząc już zresztą nadchodzącą karzącą ręką dyscyplinarnej sprawiedliwości.
Jak zatem te wybory ludzi, którzy mają decydować o naszych losach, powinny przebiegać, a jak przebiegają? Kim są kandydaci, jaki mają dorobek, czy są to prawnicze autorytety, czy są to ludzie godni urzędu sędziego SN? Tym wyborom będziemy przyglądać się wszyscy, choć zobaczymy do czego obywatele zostaną dopuszczeni. Organizacje obywatelskie rozpoczęły Obywatelski Monitoring Kandydatów na Sędziów (OMKS), w ramach którego, wzorem prowadzonego od 2006 r. monitoringu wyborów na ważne stanowiska państwowe związane z ochroną praw i wolności obywatelskich, prowadzimy monitoring wyborów do SN i NSA (z INPRIS-em działają Forum Obywatelskiego Rozwoju FOR i Helsińska Fundacja Praw Człowieka – zobacz ramka).

Po pierwsze, JAWNOŚĆ

Zakładam, że od wczoraj żyjemy przesłuchaniami kandydatów do Sądu Najwyższego przed zespołami Krajowej Rady Sądownictwa. Mogę to tylko zakładać, bo kiedy piszę te słowa (piątek, 17 sierpnia) na stronie nowej KRS nie ma żadnej informacji o pracach nad wyborem sędziów do Sądu Najwyższego. Huczą o tym media, dyskutują środowiska zawodowe, wspomniany monitoring prowadzą organizacje społeczne, a sama KRS milczy (poza okazjonalnymi wypowiedziami, czy to jej rzecznika prasowego, czy członka prezydium).
Wiemy zatem z mediów, z którymi wiedzą podzielił się wiceprzewodniczący rady Wiesław Johann, że właśnie na poniedziałek zaplanowano spotkania przedstawicieli nowej KRS z kandydatami do SN. Zespoły mają rekomendować radzie kandydatów na stanowiska w czterech izbach SN, a rada w głosowaniu poprze wybrane osoby i swój wybór przekaże do pałacu prezydenckiego, by Andrzej Duda mógł odebrać ślubowanie. Jest to o tyle dziwne, że nie upubliczniono żadnej uchwały rady dotyczącej przebiegu procesu naboru sędziów SN. Dotychczasowa praktyka była taka, że zespół członków KRS spotykał się i dokonywał wstępnej oceny kandydatów po czym wnioskował (lub nie) o zaproszenie konkretnych osób na rozmowę z zespołem lub (zwłaszcza w przypadku sądów najwyższych instancji) z całą radą. Taki wniosek zespołu był zatwierdzany przez KRS, która wyrażała na to zgodę. Obecnie natomiast mamy do czynienia nie z decyzją zespołu czy uchwałą rady, lecz z informacją medialną pochodzącą od członka prezydium. Ale skądinąd wiadomo już także od niektórych kandydatów, że otrzymali zaproszenia do rady. Jeśli zatem przyjęto, że KRS spotka się z wszystkimi kandydatami, to bardzo dobrze. Tak być powinno zawsze, nie powinno się obsadzać stanowisk sędziowskich tylko na podstawie analizy i oceny akt osobowych i opinii innych osób czy instytucji.
Jednak nie znamy planów co do przebiegu tej procedury. Wszystko owiane jest mgiełką tajemnicy (oczywiście można poddać analizie przepisy, ale są one niejasne i wywołują wątpliwości). Dla przykładu – co z regulaminem działania KRS? Z jednej strony przedłużono działanie dotychczasowego. Ale z drugiej jest nowy, który czeka na publikację (RCL z niewiadomych względów z nią zwleka). Ciekawe czy sami członkowie nowej KRS, skądinąd w zamyśle organu konstytucyjnego, wiedzą, wedle jakich regulacji organizują swoją pracę...
Członkowie rady, jak wiemy, sami byli wybierani w tajemniczych okolicznościach (wierzę, że po wyroku NSA listy poparcia kandydatów do KRS będą musiały być ujawnione – dziś już jednak znamy liczbę podpisów pod poszczególnymi kandydaturami). Może dlatego mają skłonność, by i inne procedury utajniać. Zupełnie niewyobrażalna była informacja, jaką nam przekazano po zakończeniu spływania kandydatur do SN, że listy chętnych nie poznamy! Że zostanie udostępniona dopiero na tydzień/dwa przed posiedzeniem KRS (zaplanowanym na połowę września). I tylko opublikowaniu przez dziennikarzy jej fragmentu zawdzięczamy zmianę tego stanowiska. Widocznie ktoś się zorientował, że będzie kompletną kompromitacją, jeśli personalia pretendentów będziemy poznawać dzięki przeciekom do mediów. Stąd dziś na stronie KRS znajdziemy listy kandydatów do SN i NSA, ale nic poza tym – ani informacji o procedurze, ani o kandydatach.
Nigdy w Polsce nie odmawiano prawicy plagiatorom, oszustom, oportunistom. Być może obecny czas to szansa, by to zmienić. By wypracować jakieś środowiskowe narzędzia ostracyzmu
Co więcej, rada już odmówiła obywatelom dostępu do zgłoszeń kandydatów, przesuwając termin na ich przekazanie do 2 miesięcy, czyli możemy założyć niemal z pewnością, już po dacie wybrania sędziów. Ot takie poczucie humoru, podobne do tego, którym wykazał się minister sprawiedliwości, przekazując organizacjom dziesiątki pustych stron (bo nazwiska popierających kandydatów na członków KRS utajniono). Jakie czasy, takie żarty. Przypomnijmy, że kandydatów jest ponad dwustu, a prezydent właśnie ogłosił kolejny konkurs, więc będzie ich jeszcze więcej. Znamy tylko imiona, nazwiska, to do jakiej izby kandydują i wedle jakich przepisów – czy jako sędziowie, czy wykonujący inny zawód prawniczy. Nie znamy nawet daty ich urodzenia. Zbierając o nich informacje, np. w rejestrach sądowych, napotykamy zatem problemy w przypadku nazwisk popularnych, nie wiemy, czy dane, do których dotarliśmy, dotyczą kandydata czy innej osoby.

Po drugie, KOMPETENCJE

Cóż, żyjemy w czasach, w których co i rusz trzeba wracać do stwierdzeń banalnych. Co bowiem wynika ze zdania, że sędziowie Sądu Najwyższego to powinna być zawodowa, prawnicza śmietanka, że powinny tam trafiać osoby o największym i najbardziej wartościowym dorobku orzeczniczym, naukowym, zawodowym. Ano nic, sposób, w jaki przebiegają wybory, wskazuje, że niewiele o tych ludziach będziemy wiedzieli, podobnie jak ich wybierający; że jak pojawią się wątpliwości, nikt ich nie będzie specjalnie wyjaśniał. Że, jak w przypadku wyborów do nowego TK, to iż kandydat ma poważne zarzuty dyscyplinarne, że ma fatalną opinię zawodową, że był tajnym agentem, że nie jest apolityczny, nie będzie miało wielkiego znaczenia. O niektórych rzeczach się dowiemy, o innych nie, niektóre wypłyną już po wyborze.
Skąd w ogóle wiedza o kandydatach? Niektórzy są znani publicznie, zwłaszcza akademicy, znany jest zatem ich dorobek. Ale wielu kandydatów jest anonimowych, informacje o nich są ubogie. Powinni się nam zatem przedstawić. Tymczasem przepisy dotyczące zgłaszania kandydatur do Sądu Najwyższego wymagają absolutnego minimum. Wystarczy przekazać informacje potwierdzające spełnianie kryteriów formalnych. Nie ma miejsca na CV, na szczegółowe przedstawienie swojej drogi edukacyjnej, zawodowej. Nie ma miejsca na informacje o dodatkowych studiach, kursach, szkoleniach, o różnych aktywnościach życiowych, zaangażowaniach politycznych, o działalności społecznej. Wystarczy wykazać, że się odpowiednią liczbę lat pracowało w danym zawodzie, co uprawnia do ubiegania się o stanowisko sędziego SN.
W dotychczasowej praktyce kandydaci do Sądu Najwyższego byli drobiazgowo oceniani (zobacz ramka 2). To prawda, że ich wybór miał charakter wsobny. W dużej mierze decydował sam SN. Procedura nie przewidywała udziału innych gremiów eksperckich, organizowania publicznych wysłuchań kandydatów, gromadzenia opinii, w tym pochodzących od obywateli. Można było w tej mierze wiele zmienić.
Czy to zatem zrobiono, co poprawiono? Nic. Po prostu wyeliminowano cały ten etap dokładnego weryfikowania. Kandydatura idzie od razu do KRS. Nie ma sędziego opiniującego, który studiuje życiorys kandydata i jego dorobek. Czym będą dysponować członkowie KRS? Formalnym zgłoszeniem, tabelką, z odpowiedzią na kilkanaście suchych pytań.
Nie ulega dla mnie wątpliwości, że z racji rangi i roli, jaką odgrywa SN, z powodu jego pozycji ustrojowej, na temat kandydatów do tego sądu powinniśmy debatować, po to by poznać ich kwalifikacje, kompetencje, doświadczenie, by publicznie ocenić drogę życiową, cechy charakteru wymagane dla sędziego, po to wreszcie, by się upewnić, że nie zachodzą żadne powody, które stoją na przeszkodzie w kandydowaniu czy pełnieniu urzędu. Czy obecna procedura nam to umożliwia? Nie, wręcz przeciwnie, bardzo ogranicza nasze możliwe własne zaangażowanie w tej mierze. Nie dość, że wyeliminowano etap oceny kandydatów sprzed procedury przed KRS, to spowodowano, że sama procedura przed KRS będzie w wielu przypadkach farsą. O kandydatach członkowie Rady będą bowiem wiedzieli bardzo niewiele. A co powinni wiedzieć, co my wszyscy powinniśmy wiedzieć? W ramach OMKS opracowaliśmy kwestionariusz z pytaniami do kandydatów. W dużej mierze opiera się on na wcześniejszych kwestionariuszach (np. kandydatów na sędziów TK) i zawiera wiele rubryk, które będziemy starali się zapełnić (jest on dostępny w internecie, zachęcam do lektury).
Ponieważ czas szybko płynie, w ramach OMKS wezwaliśmy do współpracy środowiska zawodowe i instytucje posiadające informacje o kandydatach. Powinny one wiedzę tę udostępniać, pokazując dobre strony kandydatów, ale i kontrowersje, jeśli występują. Obecnie trwa całkiem ożywiona dyskusja na temat, czy można, czy w ogóle wypada ubiegać się o miejsce w SN. Znacznie mniej mówi się o kompetencjach chętnych, o ich doświadczeniach. Ale już dziś możemy powiedzieć, że niektóre kandydatury wyglądają jak prowokacja.
Informacja o działaniach koalicji organizacji pozarządowych realizujących Obywatelski Monitoring Kandydatów na Sędziów (OMKS)
Prezydent RP Andrzej Duda rozpoczął w czerwcu 2018 r. procedurę obsadzania stanowisk sędziowskich w Sądzie Najwyższym oraz Naczelnym Sądzie Administracyjnym, która obecnie toczy się przed nową Krajową Radą Sądownictwa.
Trzy organizacje obywatelskie: Forum Obywatelskiego Rozwoju – FOR, Helsińska Fundacja Praw Człowieka oraz INPRIS rozpoczynają monitorowanie tej procedury i zbieranie informacji o kandydatach.
Od 12 lat organizacje obywatelskie monitorują wybory na ważne stanowiska związane z ochroną praw i wolności obywatelskich, m.in. sędziów TK, prokuratora generalnego, RPO, GIODO. Informacje o tych inicjatywach udostępniamy na stronie MonitoringSedziow.org.pl.
Obywatele oraz organy dokonujące wyboru muszą znać szczegółowo kwalifikacje i dorobek kandydatów, a także inne informacje, które mają wpływ na ocenę ich sylwetek i mogą wpływać na sposób pełnienia urzędu sędziego.
Uważamy, że obecna procedura jest nielegalna. Prowadzona jest przez nową Krajową Radę Sądownictwa powołaną przez polityków. Widocznym celem zmian jest podporządkowanie Sądu Najwyższego większości rządzącej. Uważamy jednak także, że te działania należy dokumentować.
W ramach naszych działań podejmujemy monitoring oficjalnych procedur oraz domagamy się ich jawności. Dotychczasowe działania nowej KRS, która ogłosiła utajnienie listy kandydatów i ujawniła ją dopiero pod presją, nieujawnienie zgłoszeń kandydatów, a także zapowiedź utajnienia przesłuchań kandydatów, pokazują niechęć do przejrzystości postępowania.
Przystępujemy do zbierania i udostępniania informacji o kandydatach. Ich profile zostaną opublikowane. W załączeniu przekazujemy kwestionariusz, którym będziemy posługiwać się w ramach monitoringu.
W związku z przedłużeniem przez nową Krajową Radę Sądownictwa o 2 miesiące terminu na udostępnienie obywatelom kart zgłoszeń kandydatów, zwracamy się do samych Kandydatów o przekazanie nam ich pełnych zgłoszeń. Wszystkie informacje istotne dla opinii publicznej i monitorujących udostępnimy. Prosimy Kandydatów o przekazanie także innych danych umożliwiających opracowanie o nich pełnej informacji, w tym o odpowiedzi na pytania zawarte w załączonym kwestionariuszu.
Prosimy samorządy zawodowe, środowiska, których członkami są kandydaci, oraz wszelkie inne instytucje i organy posiadające istotne dane – w tym okręgowe rady adwokackie, izby radcowskie, izby notarialne, rady wydziałów prawa, stowarzyszenia zawodowe – o przekazywanie informacji i opinii na temat kandydatów. Kandydatów i instytucje prosimy o przekazywanie informacji na adres: kontakt@omks.pl.
Procedura opiniowania kandydatów na sędziów Sądu Najwyższego przed zmianami (etap przed KRS)
• Kandydaturę przedkłada się I prezesowi Sądu Najwyższego, wskazując informacje dotyczące warunków wymaganych przez ustawę dla objęcia stanowiska sędziego SN.
• Wskazany sędzia Sądu Najwyższego sporządza ocenę kwalifikacji kandydata.
• Prezes SN może zwrócić się do właściwych organów o udzielenie niezbędnych dokumentów i opinii o kandydacie.
• Kandydaturę wraz z oceną kwalifikacji przedstawia się do zaopiniowania właściwej Izbie Sądu Najwyższego.
• Kandydat bierze udział w zgromadzeniu sędziów danej Izby: przedstawia się sędziom oraz odpowiada na ich pytania. Podczas zgromadzenia Izby wysłuchuje się oceny jego kwalifikacji, przeprowadza dyskusję i w głosowaniu tajnym opiniuje kandydata.
• Następnym organem opiniującym kandydatów na sędziów SN jest Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN. Wcześniej każdy z sędziów SN może zapoznać się z aktami osobowymi kandydata.
• Obecność kandydata podczas Zgromadzenia Ogólnego jest obowiązkowa. Kandydaci przedstawiają się członkom Zgromadzenia Ogólnego oraz odpowiadają na ich pytania.
• Głosowanie tajne odbywa się oddzielnie na kandydatów do poszczególnych Izb. Wyniki głosowania na nie więcej niż dwóch kandydatów na jedno wolne stanowisko sędziowskie pierwszy prezes SN przekazuje Krajowej Radzie Sądownictwa. ©℗
Źródło: Ł. Bojarski, G. Wiaderek, Pod lupą obywateli: standardy, regulacje i praktyka wyborów na wysokie stanowiska publiczne – wnioski i rekomendacje z monitoringu obywatelskiego, Fundacja im. S. Batorego, Warszawa 2017.

Po trzecie, MORALE

Oczywiście, każdy może się zgłosić. Zobaczymy, jakie decyzje podejmą nowa KRS i prezydent. Wśród kandydatów mamy jednak na przykład byłą sędzię TK (była nią przez 7 dni, wybrana przez Samoobronę, PiS i LPR), którą publicznie oskarża się o plagiat, a wedle sądu gospodarczego niemającą kwalifikacji etycznych do bycia syndykiem (może do Sądu Najwyższego potrzebne są inne?). Mamy „mecenasa”, który był już kiedyś sędzią (i odszedł w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach, o których trudno pisać bez narażenia się na pozew, ale zapewne zostaną ujawnione), a dziś jest stałym komentatorem prorządowych mediów (przez długi czas zresztą przedstawianym fałszywie jako sędzia, czego nie dementował), który z lubością wpisuje się w atak na sądy i jest w stanie poprzeć z przekonaniem każdy najgłupszy i najbardziej bezczelny pomysł rządzących. Mamy wreszcie dublera sędziego TK, agenta służb, który najwyraźniej rwie się do tego, by porządkować już nie tylko w trybunale, a całym kraju. Ostatnio wsławił się kompromitującymi zdaniami odrębnymi do wyroków, które traktował jak okazję do prowadzenia osobistych wojenek i pouczania innych (skądinąd w dużej mierze bez związku ze sprawą, której dotyczył wyrok). A jak wypłynie na szerokie wody, drżyjcie narody… Mamy zdolnego naukowca, który nagle, gdy nastąpiła zmiana władzy, wystąpił przeciwko swojemu środowisku, zmienił poglądy, a nawet swoje profile w mediach społecznościowych o 180 stopni (zniknęły koty, pojawili się żołnierze wyklęci), i postanowił przyłączyć się do ataku na to, co sam latami współtworzył, przy okazji bardzo się upolityczniając. To tylko najbardziej znane przypadki kandydatur obrażających sam proces naboru, z każdym kolejnym dniem będziemy poznawali ich więcej, ich profile będą przez nas upubliczniane (oczywiście na ile czas pozwoli). Wiemy na przykład (choć to wiedza na razie niepubliczna) o kandydatach, którzy najwyraźniej dogadani z politykami spotykali się namawiając innych do kandydowania do „swojej izby”.
Są wśród kandydatów (choć w znacznej mniejszości) osoby z poważnym dorobkiem zawodowym, które mogłyby ubiegać się o to stanowisko w każdych warunkach, niekoniecznie przy okazji politycznego ataku na sądy i wyboru przez polityczną nową KRS. KRS powołaną w aurze skandalu, która dodatkowo (wieść gruchnęła w poprzedni czwartek) zostanie najprawdopodobniej wykluczona z międzynarodowej organizacji, którą sama zakładała – Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa. Bo sieć zrzesza rady niezależne, a nowa KRS niezależna nie jest.
Prócz kompetencji zawodowych do zasiadania w Sądzie Najwyższym potrzebne jest jednak coś jeszcze. Nazywać możemy to różnie – kwalifikacjami etycznymi, uczciwością, prawością, autorytetem moralnym, odwagą cywilną, wewnętrzną niezależnością. Nie o słowa chodzi, lecz o poczucie, że mamy do czynienia z osobami uczciwymi, godnymi urzędu, godnymi zaufania, na które możemy liczyć i nie zawiedziemy się.
Członkowie KRS, jak wiemy, sami byli wybierani w tajemniczych okolicznościach. Może dlatego mają skłonność, by i inne procedury utajniać
Nie jest to wcale łatwo sprawdzić, w Polsce niespecjalnie udało nam się wypracować metody, ale przejrzystość procesu naboru, szczegółowa wiedza o kandydatach, opinie na ich temat, pozwalają sobie wyrobić zdanie co do spełniania tych oczekiwań. Udział w wyborach jest szeroko dyskutowany w mediach społecznościowych, w środowiskach zawodowych, które zastanawiają się nad napiętnowaniem czy nawet wykluczeniem swoich członków biorących udział w tym ustrojowym zamachu na trójpodział władzy. Bo co pozostało w obliczu tego politycznego ataku władzy, która nie liczy się z nikim i z niczym, poza ostracyzmem zawodowym? Nigdy z nim w Polsce nie było dobrze, nie odmawiano prawicy plagiatorom, oszustom, oportunistom. Być może obecny czas to szansa, by to zmienić. By wypracować jakieś środowiskowe narzędzia ostracyzmu.
W przypadku obecnych wyborów problem jest też taki, że choć sam znam wśród kandydatów osoby uczciwe i, moim zdaniem, godne zaufania, to sam fakt udziału w obecnym naborze je niestety kompromituje. Zawodowo, bo biorą udział w procedurze nielegalnej, w generalnej aurze łamania konstytucji, dodatkowo godząc się na wybór przez organ powołany przy złamaniu konstytucji. Moralnie, bo przez swój udział przynajmniej częściowo legitymizują to, co się dzieje, godzą się na to, wykorzystują sytuację.
I nie jest żadnym usprawiedliwieniem to, że wcześniej wybór do Sądu Najwyższego był wsobny i ograniczał możliwość uzyskania urzędu. Można, i należało, to oczywiście zmienić. Jednak nie o taką zmianę obecnie chodzi. Jest odwrotnie. Każdy, kto się zgłosił, bierze udział w głęboko niemoralnym przedsięwzięciu i poniesie tego konsekwencje. Symbolicznie każdy z tych kandydatów wyrzuca z sądu takie osoby jak sędzia Stanisław Zabłocki i zajmuje ich miejsce (niezależnie od tego, do jakiej izby startuje). Każda z tych osób legitymizuje łamanie konstytucji, zasad państwa prawa, brutalny polityczny atak na ustrój i sądy. Każda bierze udział w kampanii nienawiści, staje w szeregu z twórcami kampanii antysądowej w polskim rządzie i Polskiej Fundacji Narodowej. Każda z tych osób zna opinie, stanowiska prawników z całego świata, instytucji europejskich i globalnych (a są ich dziesiątki), i wszystkim im, całemu prawniczemu światu, w tym naszym największym autorytetom, jak prof. Adam Strzembosz, mówi – mamy Was w nosie, jest okazja, to korzystamy…. I każda z tych osób skazuje się na infamię.