Polski SN zachował się tak jak sądy w Stanach Zjednoczonych, a nawet jeszcze bardziej po amerykańsku.

Sąd Najwyższy postanowił „zawiesić stosowanie przepisów art. 111 par. 1 i 1a, art. 37 oraz art. 39 ustawy z 8 grudnia 2017 r. o Sądzie Najwyższym” (środek zabezpieczający) – głosi pkt III sentencji postanowienia SN z 2 sierpnia (UZP 4/18).

W USA co prawda nie ma wyodrębnionego trybunału konstytucyjnego, ale wszystkie sądy mogą sprawować rozproszoną kontrolę legalności aktów prawnych („judicial review” jako sądowa kontrola konstytucyjności prawa). Sądy amerykańskie swoją ocenę niekonstytucyjności prawa wyrażają jedynie przy okazji i zamieszczają tylko w uzasadnieniach, a oceny takie formalnie wywołują skutek jedynie w sprawie, której dotyczy orzeczenie. W praktyce jednak amerykańskie sądowe oceny mogą zamieniać się w coś na wzór erga omnes. Temu uprawnieniu sędziowskiemu towarzyszy hamulec ustrojowy gwarantujący równoważenie się władzy sądowniczej i ustawodawczej. Polega on na możliwości zastosowania przez Kongres procedury impeachmentu wobec sędziów federalnych (art. II sekcja 4 Konstytucji USA – usunięcie z urzędu), także w zakresie przewinienia w postaci nadużycia uprawnień.
Pytanie więc brzmi, czy mieszkańcy Polski 2 sierpnia obudzili się nagle w nowym systemie prawa, bardziej amerykańskim niż amerykański. Nic podobnego – tak przynajmniej wynika z lektury publikacji dr. Tomasza Zalasińskiego (konstytucjonalisty) zamieszczonej w „Dzienniku Gazeta Prawna” 9 sierpnia („Sąd Najwyższy stoi na straży praworządności”). Jak wyjaśnia stanowczo autor, postanowienie sądu dotyczy „dwóch sędziów SN ze składu orzekającego w tej sprawie. W postanowieniu nie ma mowy o innych sędziach Sądu Najwyższego”. Odwrotnie twierdzi tego samego dnia na łamach „Rzeczpospolitej” rzecznik prasowy Sądu Najwyższego sędzia Michał Laskowski („Duda przed Trybunał Stanu”): „14-osobowa grupa, w tym pani prezes Małgorzata Gersdorf, nie powinna być w stanie zawieszenia, aż do momentu odpowiedzi [której ma udzielić TSUE w wyroku prejudycjalnym]”.
W uzasadnieniu swojego postanowienia Sąd Najwyższy wskazuje orzecznictwo luksemburskie, m.in. wyrok TSUE z 13 marca 2007 r. (Unibet, C-432/05, EU:C:2007:163, pkt 41). Orzeczenia te nie nadają się jednak do uzasadnienia dokonania przez SN choćby czasowej kontroli abstrakcyjnej i wbrew sugestiom polskiego sądu taka kontrola nie jest wymagana prawem Unii.
Jak odnotował TSUE w wyroku w sprawie Unibet (pkt 30) – dotyczy systemu szwedzkiego – szwedzki sąd apelacyjny uznał, że „powództwo o ustalenie stanowi skargę niedopuszczalną w prawie szwedzkim i że z orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości nie wynika, by zasada ochrony sądowej wymagała wprowadzenia możliwości abstrakcyjnej kontroli normy prawnej, jeżeli nie przewiduje tego prawo krajowe”. Toteż w tej sprawie TSUE rozstrzygnął (pkt 47): „[unijna] zasada skutecznej ochrony sądowej nie wymaga sama z siebie istnienia odrębnego środka prawnego mającego za główny przedmiot kontrolę zgodności przepisów prawa krajowego z prawem wspólnotowym, jeżeli w wewnętrznym systemie środków prawnych zapewnione jest poszanowanie zasad równoważności i skuteczności”. Natomiast pkt 80 tego wyroku głosi: „Stąd w braku uregulowań wspólnotowych w tej materii to porządek prawny każdego z państw członkowskich określa zasady stosowania środków tymczasowych mających na celu ochronę uprawnień podmiotów prawa wynikających z prawa wspólnotowego”.
W świetle zasady demokratycznego państwa prawnego koniecznym przymiotem każdego prawa jest jego opublikowanie w odpowiednim dzienniku urzędowym – zwracał na to uwagę polski Trybunał Konstytucyjny jeszcze przed wejściem w życie Konstytucji RP z 1997 r. (postanowienie TK z 13 lutego 1991 r., W 3/90, OTK 1991, Nr 1, poz. 27; postanowienie TK z 13 lutego 1991 r., S 2/91, OTK 1991, Nr 1, poz. 30). Jeśli TK występuje w roli legislatora negatywnego, orzeczenia te ogłaszane są w odpowiednim dzienniku urzędowym. Nie dotyczy to orzeczeń SN.
Choćby ze względu na brak możliwości dokonania odpowiedniej promulgacji wykluczone zostaje dokonywanie przez SN kontroli abstrakcyjnej, nawet przez abstrakcyjne zastosowanie środka tymczasowego.
Każdy podmiot prawa – w tym prezydent RP – o tym, co obecnie stanowi w Polsce prawo, dowiaduje się z odpowiednich dzienników urzędowych, a SN nie dysponuje dostępem do takiego dziennika.
Ponadto postanowienie SN zawieszające stosowanie przepisów ustawowych w ten sposób narusza niezawisłość sędziowską. Jeśli w przyszłości inny skład orzekający też miałby do czynienia z tymi samymi przepisami, to (w ramach swojej niezawisłości) powinien bowiem ocenić, czy też ma wątpliwości dotyczące interpretacji tych przepisów w kontekście prawa UE – i dopiero gdyby takie wątpliwości powziął, zobowiązany byłby zawiesić (in concreto) dane postępowanie.
Co do meritum Sąd Najwyższy w swym postanowieniu wskazuje na wyrok TSUE z 6 listopada 2012 r. w sprawie C-286/12, Komisja przeciwko Węgrom (ECLI:EU:C:2012:687), pkt 70 i 72, ale pomija istotny w tej kwestii pkt 68 tego orzeczenia: „Rozpatrywane przepisy [ustawy węgierskiej] dokonały zaś nagłego i znacznego obniżenia granicy wieku obligatoryjnego zaprzestania […]”. Toteż TSUE rozstrzygnął: „Przyjmując uregulowanie krajowe wymagające zaprzestania działalności zawodowej przez sędziów, prokuratorów i notariuszy wraz z osiągnięciem przez nich wieku 62 lat, co powoduje odmienne traktowanie ze względu na wiek niemające charakteru proporcjonalnego w stosunku do zamierzonych celów, Węgry uchybiły swoim zobowiązaniom wynikającym z art. 2 i art. 6 ust. 1 dyrektywy Rady 2000/78/WE z 27 listopada 2000 r. ustanawiającej ogólne warunki ramowe równego traktowania w zakresie zatrudnienia i pracy” (sentencja).
Jak zwraca uwagę publikacja Oxfordu z 2016 r. w komentarzu do tego wyroku TSUE (Z. Szente, Challenging the Basic Values – The Problems of the Rule of Law in Hungary and the Failure of the European Union to tackle them, [w:] The Enforcement of EU Law and Values: Ensuring Member States’ Compliance, red. A. Jakab, D. Kochenov, s. 466), chociaż Komisja Europejska w tej sprawie formalnie wygrała, prawodawca węgierski zareagował na ten wyrok w ten sposób (i Komisja to zaakceptowała), że zamiast znacznego zmniejszenia wieku emerytalnego z 70 do 62 lat (co było przedmiotem skargi Komisji do Trybunału) wprowadził stopniowe zmniejszanie wieku (65 lat).
W tym sensie po wyroku TSUE prawodawca węgierski uczynił to, co polski prawodawca zrobił bez takiego wyroku, wszak nasza ustawa zmniejsza wiek emerytalny z 70 do 65 lat i nie weszła nagle, skoro jest z 8 grudnia 2017 r., a sędzia Józef Iwulski zastępuje I prezes, chociaż mieści się w grupie 14 sędziów, o której mówi rzecznik prasowy SN.
Tego wszystkiego – to znaczy przeprowadzenia testu na „nagłe i znaczne obniżenie granicy wieku” z uwzględnieniem wyroku TSUE w sprawie węgierskiej i analizy wykonania tego wyroku przez Węgry – zabrakło w postanowieniu SN, a bez tego postanowienie to nie ma sensu merytorycznego. Natomiast bezprecedensowe zastosowanie środka tymczasowego (zabezpieczającego) siłą rzeczy prowadzić może do anomii.