Odrzucenie prezydenckiego wniosku o zorganizowanie referendum w sprawie zmian w ustawie zasadniczej może uchronić przed poważnym kryzysem konstytucyjnym
Projekt postanowienia o zarządzeniu referendum ogólnokrajowego dotyczącego zmian w konstytucji zostanie złożony w najbliższych dniach, tak aby Senat mógł się nim zająć jeszcze na ostatnim lipcowym posiedzeniu. Jednak taki tryb zmiany ustawy zasadniczej jest niezgodny z konstytucją.
Prezydent domaga się przeprowadzenia referendum konsultacyjnego, a podstawę prawną dla swej inicjatywy lokuje w art. 125 konstytucji. Problem w tym, że przepis ten mówi o referendum „w sprawach o szczególnym znaczeniu dla państwa”. Na temat referendum „konsultacyjnego” milczy również ustawa o referendum ogólnopolskim (tj. Dz. U. z 2015 r. poz. 318 ze zm). Co więcej, takiego pojęcia nie znajdziemy również w art. 235 konstytucji, w którym z kolei ustrojodawca szczegółowo określił kwestie związane ze zmianą ustawy zasadniczej. Jedyne przewidziane w tym przepisie referendum ma charakter zatwierdzający zmiany w konstytucji wcześniej uchwalone przez parlament.

Argumenty prawne…

– Bez wątpienia kwestie ustrojowe należą do spraw istotnych dla państwa, o których mowa w art. 125 konstytucji. Jednocześnie ustawa zasadnicza określa procedurę zmiany konstytucji i nie ma w niej mowy o referendum w zakresie zaproponowanym przez prezydenta. Dlatego należy przyjąć, i taka była wola ustrojodawcy wyrażana w trakcie prac konstytucyjnych, że procedura z art. 235 konstytucji jest procedurą wyłączną, która w całości reguluje wszystko, co dotyczy zmiany ustawy zasadniczej. A to oznacza, że art. 125 konstytucji nie może mieć w tym przypadku zastosowania – mówi dr hab. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista. Z tego powodu marszałek Senatu ma wszelkie podstawy, żeby stwierdzić, iż pismo prezydenta jest wnioskiem, dla którego nie ma trybu postępowania. Wobec powyższego marszałek zobowiązany jest odrzucić ten wniosek prezydenta jako niezgodny z konstytucją, a przez to niedopuszczalny.
– Formalnie niemożliwe jest poddanie tego wniosku pod głosowanie. Gdyby jednak mimo wszystko doszło do głosowania i wniosek nie uzyskałby akceptacji, to nie stanowiłoby to naruszenia postanowień konstytucyjnych – dodaje prawnik.
Poza tym, jak zwraca uwagę dr hab. Ryszard Piotrowski, prezydent nie ma prawa do występowania do Senatu o zgodę na zarządzenie takiego referendum, a to ze względu na art. 126 ust. 2 konstytucji. – W przepisie tym jest mowa o czuwaniu przez prezydenta nad przestrzeganiem ustawy zasadniczej, a nie o staraniach zastąpienia jej nową. Obejmując urząd, prezydent uroczyście przysięgał, że dochowa wierności tej konstytucji. Nigdzie w ustawie zasadniczej nie ma podstawy do realizacji projektu prezydenta w sprawie referendum. Natomiast marszałek Senatu, podobnie jak cała izba, jest związany konstytucją i działa na podstawie prawa. W związku z tym nie powinien procedować tego wniosku – podkreśla konstytucjonalista.
Zdaniem ekspertów brak zgody Senatu na zorganizowanie referendum uchroniłoby przed wybuchem kolejnego kryzysu konstytucyjnego, do jakiego mogłoby dojść, gdyby referendum przeprowadzono, a frekwencja nakazywałaby uznanie jego wyników za wiążące. A tak by było, gdyby wzięła w nim udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania (art. 125 ust. 3 konstytucji). Natomiast art. 67 ustawy o referendum ogólnokrajowym wymaga, by w ciągu 60 dni od dnia ogłoszenia w dzienniku ustaw uchwały Sądu Najwyższego o ważności referendum organy państwowe podjęły czynności w celu jego wykonania.
– Z bezprawia nie rodzi się prawo (ex iniuria ius non oritur). Podjęte na skutek wyników referendum zmiany w ustawie zasadniczej byłyby słusznie kwestionowane pod względem legalności – mówi prof. Zaleśny.

…i polityczne

Brak zgody Senatu na przeprowadzenie referendum w sprawie konstytucji zapobiegłby nie tylko kolejnemu kryzysowi konstytucyjnemu (po zamieszaniu wokół Trybunału Konstytucyjnego, Krajowej Rady Sądowniczej oraz Sądu Najwyższego), ale pozwoliłby uniknąć wielu innych problemów. Prezydent obstaje przy dacie przeprowadzenia referendum 11 listopada, co może kolidować z drugą turą wyborów samorządowych (gdyby pierwsza tura miała się odbyć 28 października, co wciąż jest brane pod uwagę).
– Brak korelacji pomiędzy kodeksem wyborczym a ustawą o referendum mógłby spowodować spory chaos. Obydwa te akty przewidują np. odmienny sposób głosowania. Znowelizowany kodeks dopuszcza inne sposoby oddawania głosu niż poprzez postawienie znaku „X” i pozwala na czynienie dopisków, co przy referendum byłoby powodem unieważnienia głosu. Poza tym, w wyborach samorządowych mają funkcjonować dwie komisj, a w referendum jedna, nie mówiąc już o rozbieżnościach w godzinach głosowania – wylicza sędzia Wojciech Hermeliński, przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej.
Wreszcie niska frekwencja oznaczałaby porażkę prezydenta, który zainicjował referendum. Pogrzebanie referendum rękami senatorów oznaczałoby, że w oczach swoich zwolenników prezydent wyjdzie z tej sytuacji z twarzą (bo zrobi wszystko by zrealizować obietnice poczynione w kampanii). Senat natomiast, odrzucając nie do końca wygodną z punktu widzenia rządzącej większości inicjatywę głowy państwa, będzie mógł pokazać, że przestrzega konstytucji.