W zestawieniu – przypominam: z założenia bardzo subiektywnym – znowu roi się od uczniów Temidy, którzy poświęcili się polityce lub pracują dla rządu. Nie oceniamy ich poglądów ani poczynań. Ważymy tylko, na ile wpłynęli na rzeczywistość AD 2017. Ich duża reprezentacja zapewne nie dziwi. Po pierwsze, to oni często w największym stopniu – choćby stanowiąc lub egzekwując prawo – decydują o tym, co się dzieje. Po drugie, pamiętamy przecież, jakie tematy były w zeszłorocznej debacie publicznej najważniejsze. Niemal wszystkie dotyczyły konstytucji, ustaw, ustroju, wymiaru sprawiedliwości.
Parlamentarna większość i rząd zalały nas bardzo ważnymi zmianami prawa – tymi, które były w centrum debaty o państwie, i tymi, które nie rozpalały temperamentów politycznych, ale miały ogromne znaczenie dla gospodarki (np. reformy podatkowe). Wszystkie parlamentarno-rządowe nitki zbiegają się w jednym miejscu. Tam, gdzie urzęduje prezes PiS, Jarosław Kaczyński. Nie jest więc pewnie niespodzianką, że ponownie zajmuje w naszym rankingu pierwsze miejsce. Zgodzimy się chyba wszyscy, że ze znanych nam prawników miał największy wpływ na to, co nas w sferze publicznej w 2017 roku zajmowało.
W sprawach budzących szczególne emocje – i duże kontrowersje – swoją rolę odegrał również pan prezydent. Najpierw wetując, a potem podpisując ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Te regulacje przykuły oczywiście największą uwagę, ale w 2017 r. mieliśmy wysyp wielu innych bardzo ważnych przepisów. Pokazujemy tych, którzy (jak minister sprawiedliwości) sprawili, że stały się obowiązującym prawem.
Na innych pozycjach sporo przetasowań i niespodzianek. Bo dużo się działo. Myślałem, że tym razem nie będzie trzeba nikogo przedstawiać inicjałami i zdjęciem z czarną opaską na oczach, ale ponownie się okazało, że i tacy prawnicy mieli wpływ na rzeczywistość. Na szczęście to wyjątki.
Jedno jest pewne. Gdybyśmy sporządzili ranking najbardziej wpływowych w Polsce osób, w dużej mierze pokrywałby się z rankingiem najbardziej wpływowych prawników. Znak czasów?
W pierwszej dziesiątce znaleźli się:
1. JAROSŁAW KACZYŃSKI - prezes Prawa i Sprawiedliwości, pozycja w rankingu bez zmian
Rolę, jaką lider Prawa i Sprawiedliwości odgrywa obecnie w państwie, dobrze oddaje okładka jednego z wydań Magazynu DGP, który ukazał się tuż po prezentacji projektów ustaw sądowych. Na pierwszej stronie jest sylwetka Jarosława Kaczyńskiego i towarzyszące jej dwa cienie, a tytuł to ironiczne „Trójpodział władzy”. Bardziej dosadny jest podtytuł, dzięki któremu wszystko staje się jasne: „Ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza. Wszystkie w jednym ręku”. Do tego w dużej mierze sprowadza się bowiem rewolucja w wymiarze sprawiedliwości, którą zaordynował prezes PiS, a wykonana została rękami ministra sprawiedliwości, posłów i na końcu skwitowana podpisem głowy państwa. Zmiany, jakie zafundowała sądownictwu obecna ekipa rządząca, to niewątpliwe jedno z najważniejszych wydarzeń ubiegłego roku. Temat przez wiele miesięcy nie schodził z pierwszych stron gazet w Polsce, pojawiał się również w najważniejszych mediach zagranicznych. Fala krytyki spadła na rządzących ze strony środowiska sędziowskiego i właściwie wszystkich autorytetów prawniczych, Komisja Europejska uruchomiła przeciwko nam procedurę ochrony praworządności. Jesteśmy też pierwszym unijnym krajem, wobec którego uruchomiono art. 7 traktatu o UE. Jeśli konflikt na linii Warszawa–Bruksela będzie się zaogniał, to nie można wykluczyć, że zostaniemy ukarani sankcjami za naruszenie unijnych wartości. Nawet jeśli istnieje pole do kompromisu, to jest dzisiaj naszkicowane tak cienką linią, że właściwie trudno je dostrzec, a lider PiS nie pozwala rządowi cofnąć się o krok. Dlaczego? Bo zdaniem Jarosława Kaczyńskiego sądy to „jedna z twierdz postkomunizmu” i dlatego wymagają radykalnych zmian. Zmiany zaś mają uleczyć je z chorób, które zdiagnozował prezes PiS, czyli „upadku zasad moralnych, niesprawności i przewlekłości postępowań”. Trudno znaleźć kogoś, kto potwierdzałby, że zmiany w wymiarze sprawiedliwości w jakikolwiek sposób prowadziłyby do realnej dobrej zmiany, ale nie można liderowi PiS odmówić skuteczności w przeprowadzaniu rewolucji.
2. ANDRZEJ DUDA - prezydent RP, pozycja w rankingu bez zmian
W naszym porządku prawnym prezydent został ustawiony w niezbyt komfortowej sytuacji, jeśli chodzi o kompetencje. Ma jednak status strażnika konstytucji. Patrząc na to, co wydarzyło się w wymiarze sprawiedliwości na przestrzeni ostatnich dwóch lat, tytuł ten tym razem brzmi co najmniej ironicznie. W ubiegłym roku przy okazji prac nad ustawami sądowymi głowa państwa zafundowała Polakom emocjonalny rollercoaster. W decydującym momencie, kiedy na biurku Andrzeja Dudy wylądował trójpak, który miał doprowadzić do zmiany polskiego sądownictwa, prezydent zgodnie z hitchcockowską zasadą najpierw zafundował PiS trzęsienie ziemi. Później zaś napięcie miało rosnąć. Weto wobec ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa, a podpis pod zmianami w ustroju sądów, obudziły nadzieję, że walec zmian, który rozpędziła partia rządząca, uda się powstrzymać. Prezydent postawił na własną inicjatywę legislacyjną, wielotysięczne tłumy, które najpierw nakłaniały prezydenta do weta, teraz wyczekiwały na zmiany przeprowadzone w zgodzie z konstytucją. Dla przeciwników obozu rządzącego stał się bohaterem, bo przywrócił nadzieję na zablokowanie marszu PiS po sądy. Nadzieje były jednak płonne, a trzęsienie ziemi zamieniło się w pełzające negocjacje prezydenta i jego urzędników z politykami PiS nad poprawkami do projektów ustaw złożonych przez głowę państwa. Efekt? Ustawy przeszły w zdecydowanej większości w kształcie, jaki wymyślił sobie Jarosław Kaczyński, a Andrzej Duda potwierdził to swoim podpisem. Prezydent zamiast jako strażnik konstytucji znów jest określany jako notariusz dobrej zmiany.
3. ZBIGNIEW ZIOBRO - minister sprawiedliwości, prokurator generalny, awans z pozycji 6.
Minister lubi być w mediach przedstawiany jako szeryf. Niby tylko PR-owy zabieg, ale patrząc na to, jak stał się zbrojnym ramieniem ekipy rządzącej w układaniu wymiaru sprawiedliwości na modłę PiS, ze swojego zadania się wywiązał. Pod jego rządami prokuratura z sukcesami walczy z przestępczością gospodarczą, a resort sprawiedliwości wprowadza zmiany w kierunku od dawna postulowanym przez ekspertów. Jednak tym, co przysporzyło ministrowi najwięcej medialnej i złej sławy, był spór o to, kto w sądownictwie będzie miał więcej do powiedzenia. Wydaje się, że prezydent skutecznie ograniczył ambicje Zbigniewa Ziobry, chociaż jego wpływy i tak są nieporównywalnie większe niż poprzedników. Konflikt Duda–Ziobro stał się sprawą publiczną, a prezes PiS nie zamierzał go rozstrzygać, bo nie zajmuje się „sporami pokoleniowymi pomiędzy 40-latkami”. Z punktu widzenia PiS jednak ułożenie kompetencji pomiędzy prezydentem i ministrem sprawiedliwości jest sytuacją win-win lub – parafrazując powiedzenie Jarosława Kaczyńskiego – udało się cnoty nie stracić i rubla zarobić.
4. PAWEŁ GRUZA - wiceminister finansów pierwszy raz w rankingu
Wypowiedział wojnę mafiom VAT i oszustom podatkowym. Zajął się więc eliminacją – jak sam mówił – największej patologii w Polsce. Jego zdecydowane działania oznaczały zmianę podejścia MF, a także resortu sprawiedliwości do oszustw VAT. Walka z nimi zaczęła przynosić wymierne efekty. O skuteczności wiceministra i skonsolidowanych służb skarbowych świadczą liczby. Szacunki mówią o ok. 30 mld zł większych wpływach z VAT niż w 2016 r. Nawet jeśli część tej kwoty to efekt lepszej koniunktury, to i tak sukces jest bezdyskusyjny. Paweł Gruza nie bał się też kolejnych rewolucji w VAT, które dla poprzedników były za trudne. Już w tym roku firmy będą mogły korzystać z podzielonej płatności, a w zanadrzu jest centralny rejestr faktur. A jeszcze niedawno słyszeliśmy, że to bardzo trudne do zrobienia. Takie wypowiedzi padały, mimo że luka w VAT biła kolejne niechlubne rekordy, a przedsiębiorcy zadawali sobie pytanie, czy w takiej sytuacji warto być uczciwym. Zmianę podejścia MF widać też w podatku dochodowym i cenach transferowych, które również są pod nadzorem wiceministra Gruzy.
5. MARIUSZ MUSZYŃSKI - wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego, pierwszy raz w rankingu
To on, a nie prezes Julia Przyłębska, gra pierwsze skrzypce w Trybunale Konstytucyjnym. Mariusz Muszyński był sprawozdawcą w większości kontrowersyjnych spraw, które w 2017 r. rozpatrywał TK, np. w przypadku zasad wyboru kandydatów na I prezesa SN czy w sprawie, w której uznano za niekonstytucyjne przepisy o wyborze członków Krajowej Rady Sądownictwa. Oba te wyroki były dla rządzących podkładką do demontażu obecnych SN i KRS. Krytyka związana z tym, że zalicza się do sędziów dublerów, nie zrobiła na Muszyńskim najmniejszego wrażenia. Mało, że okazał się odporny na argumenty poważanych prawników, to nie przekonała go nawet ukuta jeszcze w starożytnym Rzymie zasada „nemo iudex in causa sua”. Muszyński brał bowiem udział w rozstrzyganiu o konstytucyjności przepisów, na podstawie których został dopuszczony do orzekania w TK. Tak oto zasada, że nikt nie powinien być sędzią we własnej sprawie, okazała się tylko sugestią.
6. ŁUKASZ PIEBIAK - wiceminister sprawiedliwości, awans z pozycji 18.
To był zdecydowanie jego rok. Udało mu się przeforsować wszelkie zmiany w prawie, jakie sobie zaplanował. To on jest architektem zainstalowania na powrót w sądownictwie asesorów, którzy z całą pewnością odcisną na nim swoje piętno na długie lata. To także on był spiritus movens wprowadzenia w sądach losowego przydziału spraw. Łukasz Piebiak nie ukrywa, że jest również w ogromnym stopniu odpowiedzialny za zmiany personalne na stanowiskach funkcyjnych w sądach. To on jest w tej kwestii najbliżej ucha ministra Zbigniewa Ziobry i podpowiada, kogo należy usunąć, a kogo nominować. I choć jego decyzje często wywołują zdecydowany sprzeciw w lokalnym środowisku, on konsekwentnie robi swoje. Nie będzie więc przesady w stwierdzeniu, że to właśnie Piebiak jest w ogromnym stopniu odpowiedzialny za budowanie nowego, zgodnego z oczekiwaniami partii rządzącej, systemu sądownictwa w Polsce.
7. PAWEŁ MUCHA - zastępca szefa Kancelarii Prezydenta RP, pierwszy raz w rankingu
Twarz sejmowej batalii o prezydenckie projekty dotyczące Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa. To właśnie Paweł Mucha przewodził trzyosobowemu teamowi (w jego skład weszły jeszcze Zofia Romaszewska i Anna Surówka–Pasek), który zmuszony był nie tylko odpierać ataki zdeterminowanych obrońców zasady trójpodziału władz, ale także czujnie strzec prezydenckich pomysłów przed zakusami ze strony ministra sprawiedliwości. Ten bowiem do ostatniej chwili nie odpuszczał i próbował ugrać coś dla siebie w kwestii sądów.
Wcześniej Paweł Mucha w imieniu Andrzeja Dudy negocjował projekty z innym weteranem walk o nowe lepsze jutro Stanisławem Piotrowiczem (poz. 9), który z ramienia PiS dbał o to, aby wola suwerena była w nich odpowiednio widoczna. Biorąc pod uwagę, że ustawy ostatecznie zostały uchwalone i podpisane można śmiało stwierdzić, że Paweł Mucha wyszedł z tych potyczek obronną ręką.
8. MARCIN WARCHOŁ - wiceminister sprawiedliwości, pozycja bez zmian
Najskuteczniejszy zawodnik drużyny Zbigniewa Ziobry. Jego największy zeszłoroczny triumf to sprawne przeprowadzenie przez Sejm ustawy o konfiskacie rozszerzonej, która ułatwiła śledczym zajmowanie dobytku przestępców. Kolejna pilotowana przez Warchoła ustawa – o poprawie egzekucji alimentów – też okazała się sukcesem, zmuszając wielu migających się od płacenia rodziców do sięgnięcia po portfel. Te wyniki to zasługa ogromnej (zwłaszcza w realiach ministerialnych) pracowitości wiceministra i jego niezachwianej pewności siebie. Warchoł nie zraża się protestami sędziowskiej kasty czy utyskiwaniem konstytucjonalistów. Wręcz przeciwnie, ze wzburzenia prawniczych elit czerpie jeszcze większą determinację i potwierdzenie, że obrany kierunek jest słuszny. I nawet jeśli w ustawie jest ewidentna sprzeczność, to z urzekającą zuchwałością potrafi ekwilibrystycznie jej zaprzeczyć.
9. STANISŁAW PIOTROWICZ - przewodniczący sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka, awans z pozycji 12.
Weteran walk, które każdy rozsądny prawnik z góry uznałby za skazane na klęskę. Po tym jak w brawurowym stylu ubezwłasnowolnił Trybunał Konstytucyjny, stało się jasne, że tylko on może dokończyć plan rozmontowywania trójpodziału władz. Jego uciszanie opozycji podczas prac nad zmianami w sądownictwie poprzez wyłączanie co niektórym posłom mikrofonów to już klasyka. Co prawda i jemu puściły w pewnym momencie nerwy podczas sejmowej debaty, ale dzięki temu przynajmniej wiemy, że prawdziwym celem PiS jest wykucie nowego, lepszego oczywiście, sędziego. To Stanisław Piotrowicz jest autorem słynnego już zdania, że „sędziowie muszą mieć mentalność służebną wobec narodu”. Poseł był również odpowiedzialny za dogadanie szczegółów kompromisu, który jego partia zawarła z prezydentem w sprawie projektów o Krajowej Radzie Sądownictwa i Sądzie Najwyższym.
10. BOGDAN ŚWIĘCZKOWSKI - prokurator krajowy, awans z pozycji 14.
Po sprzęgnięciu prokuratury z władzą wykonawczą priorytetem śledczych stało się ściganie przestępczości skarbowej i gospodarczej. Na tym polu Święczkowski ma się czym pochwalić. Ile w tym jego talentów organizacyjnych, trudno powiedzieć, bo na lepsze wyniki wpłynęły m.in. nowe przepisy ułatwiające zwalczanie „przedpola” wyłudzeń VAT i zajmowanie majątków przestępców oraz nacisk na szkolenia i specjalizację. Na pewno nie widać w prokuraturze równie dużej determinacji do ścigania przestępstw z nienawiści. Na co dzień większość spraw jest umarzana, aż jakiś rażący przypadek nagłośnią media. Sukcesy prokuratury w walce z VAT-owskimi oszustami przesłania też niezrozumiałe i bezużyteczne wikłanie się kierownictwa w akcje o zabarwieniu ideologicznym (jak kolportowanie opinii prawnej na temat ścigania za aborcję).