- Nauka galopująco postępuje, jeśli chodzi o naszą świadomość dotyczącą tego, jak czują zwierzęta, jak żyją, jakie mają potrzeby. I my już nie możemy od tego uciec - mówi Karolina Kuszlewicz, adwokatka, pełnomocniczka w zakończonym postępowaniu karnym o znęcanie się nad karpiami.

W wywiadzie dla DGP Karolina Kuszlewicz opisuje proces przemiany wymiaru sprawiedliwości w sprawach dotyczących praw zwierząt, mocno krytykuje prokuraturę oraz wyjaśnia, jakie zachowania mogą być uznane za przestępstwa przeciwko zwierzętom.

Prawomocny wyrok skazujący, który zapadł dopiero 10 lat od zdarzenia będącego jego przedmiotem, to dość gorzki tryumf sprawiedliwości. Zwłaszcza, że aby w ogóle sprawa mogła trafić przed sąd, konieczne było działanie organizacji społecznej i zdeterminowanej adwokatki. Bez ich zaangażowania sprawa zakończyłaby się już w 2011 roku. Prokuratura bowiem dwukrotnie je umorzyła. Podobnie zakończyło się postępowanie sądowe zainicjowane posiłkowym, subsydiarnym aktem oskarżenia przez „Fundację Noga w Łapę” - sąd rejonowy uniewinnił oskarżonych, a sąd okręgowy utrzymał w mocy rozstrzygnięcie sądu I instancji. Przełom nastąpił w 2016 roku, gdy Sąd Najwyższy na skutek kasacji pełnomocniczki oskarżyciela posiłkowego uchylił wyroki obu instancji i przekazał sprawę sądowi rejonowemu do ponownego rozpoznania. To w zasadzie ten wyrok i zawarte w nim wskazówki interpretacyjne były w tej sprawie przełomowe i ostatecznie doprowadziły do wyroku skazującego.

Sąd Najwyższy w uzasadnieniu swojego orzeczenia wyraził min. następujący pogląd: „(…)w ostatnich latach doszło do radykalnego przewartościowania w stosunkach człowieka do zwierząt, które przeciwstawiono rzeczy i uznano ich przynależność do świata istot żyjących oraz zdolnych do odczuwania cierpienia, a człowieka zobowiązano do poszanowania zwierząt, ich ochrony i zagwarantowania opieki.” (uzasadnienie wyroku SN z 13.12.2016r., II KK 281/16) Pomimo upływu tak długiego czasu od zdarzenia do wydania prawomocnego wyroku, postępowanie to wydaje się być istotne społecznie co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze uzmysławia ono, że znęcanie się nad zwierzętami, to nie tylko te najbardziej drastyczne zachowania, jak wleczenie psa za samochodem, czy zagłodzenie kota na śmierć. Może polegać również na braku zapewnienia humanitarnych warunków bytowania i transportu zwierzętom. I to nawet tym, które i tak czeka uśmiercenie.

Po drugie, sprawa dotyczyła ryb. Ryb, a więc zwierząt, których losem, jeszcze kilka, czy kilkanaście lat temu przejmowało się bardzo niewielu. Kolejny element wychowawczy, to orzeczona kara. Nie grzywna, nie ograniczenie wolności, ale kara pozbawienia wolności. To nic, że w tym przypadku w niskim wymiarze i z warunkowym zawieszeniem jej wykonania. Informacja jest jednak jasna - nawet „za rybę” można iść do więzienia. W wirtualnym studiu Dziennika Gazety Prawnej Karolina Kuszlewicz opowiada, co się wydarzyło 10 grudnia 2010 roku w jednym z warszawskich supermarketów i jaki los spotkał sprzedawane tam żywe ryby. Opisuje swoją wieloletnią walkę o doprowadzenie do skazania oraz rolę, jaką odegrała w niej prokuratura. A na tle tego stanu faktycznego przybliża, jakie zachowania i w stosunku do których gatunków zwierząt mogą być uznane za przestępstwo. Przedstawia też, jak z perspektywy prozwierzęcego prawnika-praktyka postępują przemiany w wymiarze sprawiedliwości i organach ścigania w zakresie realizacji praw zwierząt. Zapraszamy do obejrzenia wywiadu.