Zawsze wandalizm

Prawnie, uprawianie sztuki ulicznej bez zgody właściciela nieruchomości, jest zawsze aktem wandalizmu. Dotyczy to nawet utworów o bardzo dużej wartości (jak w przypadku prac Banksy’ego ). Akt twórczy równoznaczny jest bowiem z niszczeniem cudzej rzeczy, opisanym w art. 124 kodeksu wykroczeń. Nie ulega bowiem wątpliwości, że utrwalenie utworu wiąże się z jednoczesnym uszkodzeniem elewacji czy muru – trwałym zaburzeniem jego ciągłości i jednolitości. To jednak nie wyczerpuje problemu.

Kartka, płótno, a także… ściana

Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych nie reguluje kwestii związanych z własnością nośnika utworu w przypadku street artu. W art. 1 tej ustawy wprost wskazuje się jednak, że „Przedmiotem prawa autorskiego jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od wartości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia (utwór)”. Tym samym, utwór może być na ścianie budynku, kartce papieru, płótnie, a nawet chusteczce higienicznej. Samo miejsce utrwalenia nie wpływa na zakres praw płynących z twórczości. Na taką kwalifikację nie wpływa także zgoda właściciela nieruchomości, tj. jej brak nie sprawia, że ściana ze street arem przestaje być nośnikiem cudzych, chronionych treści. Jest to jednak ochrona, która – w ocenie autora – nie idzie tak daleko, by pozbawić właściciela praw związanych z budynkiem. Przykładowo, prawa do utrzymania jego elewacji w czystości.

Zamalować? A może sprzedać?

Właściciel, którego nieruchomość została przyozdobiona (oszpecona?) sztuką uliczną jest – w uproszczeniu – właścicielem nośnika, na którym utwór został utrwalony. Powstanie dzieła, nie wpływa zaś na tą własność oraz na to, że „w granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego właściciel może, z wyłączeniem innych osób, korzystać z rzeczy zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem swego prawa […]” (art. 140 KC). Oznacza to, że wykonując swoje prawo (prawo własności) zgodnie z jego przeznaczeniem unikamy kolizji z prawem autorskim. Możemy zatem usunąć street art lub go zamalować, o ile nie mówimy tutaj o nadużywaniu tego uprawnienia. Właśnie owo nadużycie było źródłem odszkodowania zasądzonego w Stanach Zjednoczonych opisanego na wstępie – dzieło znajdowało się bowiem na panelach, które w łatwy sposób można było zdemontować, zaś autorzy zaoferowali możliwość tego demontażu.

Sytuacja zmienia się, gdy – przykładowo – właściciel będzie chciał utwór sprzedać wraz z fragmentem ściany. W takim wypadku nie mówimy już o korzystaniu z rzeczy „zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem”, lecz o wkroczeniu w odrębne pole eksploatacji utworu określone w art. 50 pkt 2 ww. ustawy. Właściciel nieruchomości nie uzyskuje praw majątkowych do utworu z samego faktu, że „użyczył” twórcy kawałka ściany, a tym samym nie jest on władny do tego, żeby utwór sprzedać. Właśnie ten element legł u podstaw obowiązku zwrotu fragmentu ściany wraz z dziełem Banksy’ego .

Tekst powstał we współpracy z Legalnakultura.pl

Wojciech Piwowarczyk, radca prawny, doktor nauk prawnych