W całej Grecji trwa w czwartek jednodniowy strajk generalny przeciwko planowanym zmianom w prawie pracy; w samych Atenach w demonstracjach bierze udział ok. 20 tys. osób - informuje agencja EFE. Związkowcy uważają, że reforma wydłuży godziny pracy. Według rządu zwiększy ona elastyczność zatrudnienia.
Strajk został zorganizowany przez największe krajowe związki zawodowe zrzeszające zarówno pracowników sektora publicznego, jak i prywatnego. Nie działa transport publiczny, w tym promy, i duża część administracji publicznej. To pierwszy strajk generalny w kraju od wybuchu pandemii Covid-19.
Według gabinetu konserwatywnego premiera Kyriakosa Micotakisa zaprezentowane w maju zmiany w prawie pracy mają zmodernizować przestarzałe prawodawstwo, niedostosowane do współczesnego rynku pracy.
Najwięcej sporów budzi zapis pozwalający pracownikom na wydłużenie dnia pracy do 10 godzin w zamian za skrócenie czasu pracy w inny dzień lub zorganizowanie pracy w cztery dni po 10 godzin - relacjonuje Reuters. Związkowcy argumentują, że ten zapis ułatwi pracodawcom wymuszanie na pracownikach dłuższej pracy, a cała reforma przyczyni się do zniesienia umów branżowych oraz pięciodniowego tygodnia pracy i utrudni zwoływanie strajków - dodaje agencja. Zdaniem rządu zmiana pozwoli na uelastycznienie godzin pracy i pomoże w zwalczaniu zjawiska pracy na czarno.
Pozostałe zmiany zakładają m.in. zwiększenie liczby legalnych nadgodzin do 150 w roku (w zależności od branży obecnie jest to 90-120 nadgodzin), prawo do "rozłączenia się" po godzinach pracy (nieodbierania służbowych maili i telefonów) oraz wprowadzenie nowego systemu monitorowania czasu pracy, który ma zapobiegać nadużyciom.
"Prawicowy rząd pokazał swoje prawdziwe oblicze i wyjawił, dla kogo naprawdę pracuje i czyim interesom służy: wąskiej elicie związanej z panem Micotakisem" - mówił na wiecu w Atenach były lewicowy premier Aleksis Cipras.
Rządowy projekt ma być w przyszłym tygodniu poddany pod głosowanie w parlamencie.