Posłowie i działacze Lewicy poinformowali w poniedziałek, że złożyli zawiadomienie do prokuratury w związku z łamaniem praw pracowniczych, do którego miało dochodzić na krakowskim Uniwersytecie Pedagogicznym. Domagają się też odwołania rektora tej uczelni.

Działacz krakowskiej Lewicy Tomasz Leśniak wskazał, że w związku z niedawnymi wynikami Państwowej Inspekcji Pracy na Uniwersytecie Pedagogicznym członkowie ugrupowania planują podjęcie dalszych działań.

"Składamy zawiadomienie do prokuratury z art. 218 Kodeksu karnego, to jest uporczywego naruszania praw pracowników przez rektora Piotra Borka" – poinformował podczas poniedziałkowego briefingu.

Według niego rektor miał mieć świadomość, "że duża część umów na uczelni – co najmniej 350 – jest nieprawidłowa, niezgodna z prawem o szkolnictwie wyższym i z Kodeksem pracy i mimo tego nie przekształcił ich na początku swojej kadencji, czyli we wrześniu 2020 r., choć miał taki ustawowy obowiązek".

Leśniak wskazał, że rektor miał zrobić to dopiero po interwencji poselskiej Lewicy, w trakcie kontroli PIP, wtedy, kiedy sprawę nagłośniły media, czyli między majem a lipcem br.

Działacz podkreślił, że w związku z nasilającym się konfliktem Lewica zawnioskowała do ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka o odwołanie rektora.

Głównymi powodami przytoczonymi we wniosku mają być: nadużywanie umów na czas określony, usunięcie z rady uczelni jednego z jej członków Grzegorza Przebindy, zwolnienie kilkunastu pracowników bez wymaganej opinii rady dyscypliny i utrudnianie działalności związku zawodowego.

Jego przedstawiciele złożyli do prokuratury osobne zawiadomienie, "w związku z utrudnianiem od trzech miesięcy prawnego uznania związku". Jak podkreśliła jego członkini Nina Podleszańska, z Inicjatywy Pracowniczej UP w placówce ma dochodzić do wielu nieprawidłowości.

"Zwolnienia nie są konsultowane ani z dyrektorami, ani z radami instytutu czy wydziału, ani z pełnomocnikami specjalności, a te wszystkie tryby na uczelni należy przejść, żeby kogoś zwolnić" – dodała działaczka.

Jak wskazała Podleszańska, do zwolnień ma dochodzić "pod pretekstem restrukturyzacji". Ale, jak dodała, żaden z podawanych powodów miał nie zostać potwierdzony wynikami kontroli PIP.

"Cała restrukturyzacja wygląda w oczach większości pracowników – a wydaje mi się, że nawet wszystkich – po prostu na pretekst do usunięcia niewygodnych ludzi" – oceniła przedstawicielka związku. Dodała, że często miało dochodzić do tego znienacka, z naruszeniem dobrych obyczajów. "My, pracownicy, patrzymy na to i nie wierzymy własnym oczom" – podsumowała.

Uniwersytet nie odniósł się w poniedziałek do zarzutów podnoszonych przez przedstawicielkę związku.

Kontrolę, która trwała od 13 maja do 26 lipca, PIP wszczęła po interwencji poselskiej Darii Gosek-Popiołek i Macieja Gduli z Lewicy. Do biur posłów zgłaszali się pracownicy UP, którzy podnosili zarzut obchodzenia przez władze uczelni przepisów prawa pracy, mówiących, że łączny czas zatrudnienia na podstawie umów o pracę na czas określony nie może przekraczać 33 miesięcy. O sytuacji na UP, m.in. o zwalnianiu doświadczonych pracowników i wykładowców, pisała "Gazeta Wyborcza".

Na początku sierpnia okręgowy inspektor pracy w Krakowie Józef Bajdel powiedział PAP, że w protokole pokontrolnym w odniesieniu do umów o pracę, zawartych na czas określony, stwierdzono, że część z nich została podpisana niezgodnie z art. 25 primo paragraf 1-4 oraz paragraf 4 ust. 4 Kodeksu pracy.

"Osób zatrudnionych na umowach czasowych było 593. Na ustne polecenie inspektora pracy część z umów – ok. 350 – zostało przekształconych w umowy na czas nieokreślony" – mówił Bajdel. Dodał, że inspektor polecił przeanalizowanie sytuacji pozostałych pracowników i podjęcie właściwych decyzji.

Władze uczelni w komunikacje zamieszczonym na stronie internetowej podkreśliły, że "wybór umów czasowych był decyzją poprzednich władz UP i został zastany przez obecne władze rektorskie". Zapowiedziano, że pozostałe umowy będą sukcesywnie przekształcane, a przypadek każdego pracownika będzie rozpatrywany indywidualnie. Uczelnia poinformowała, że PIP nie stwierdziła nieprawidłowości jeśli chodzi o wypowiedzenia (Inspekcja badała ich stronę formalną – PAP), informowanie związków zawodowych o zamiarze dokonania wypowiedzeń oraz w zakresie zatrudniania osób niebędących pracownikami akademickimi i legalności zatrudniania cudzoziemców. Potwierdził to insp. Bajdel.

Ponadto okręgowy inspektor podał, że nie została podjęta decyzja o zastosowaniu kar z uwagi na to, że – jak twierdził – uczelnia bardzo dobrze współpracowała podczas kontroli, korzystała z porad prawnych i stosowała się do zaleceń.

Jak mówiła podczas poniedziałkowego briefingu posłanka Gosek-Popiołek, w jej opinii wyniki te potwierdzają informacje przekazywane przez pracowników uczelni, a kolejna kontrola zaplanowana została na październik.

"Pamiętajmy o tym, że ta część (wyników kontroli – PAP), czyli nieprawidłowo zawarte umowy, to jeden z elementów złej sytuacji pracowników na Uniwersytecie Pedagogicznym" – podsumowała posłanka.

Zdaniem posła Gduli to, co dziś dzieje się w strukturach UP, to pokłosie wprowadzanych przez wiele lat reform zmierzających do oddania coraz większej władzy rektorom i urzędnikom, a nie naukowcom.

Podkreślił, że przedstawiciele jego ugrupowania nie zgadzają się ani na taki stan rzeczy, ani na działania rektora krakowskiej uczelni.

"Na to nie ma naszej zgody i dlatego apelujemy do ministra Czarnka o usunięcie rektora, z nadzieją, że uzna nie tyle nasz sprzeciw wobec samej postaci rektora, tylko argumenty prawne – łamanie prawa i to na wielu różnych poziomach" – powiedział polityk.