Ze względu na nieokreślony charakter kryptowalut pracodawca nie ma podstaw do wystąpienia o ich przekazanie. Może za to dochodzić zwrotu kosztów zużytego prądu. Autorem artykułu jest Bartosz Tomanek, adwokat, starszy prawnik w PCS Paruch Chruściel Schiffter | Littler Globar.
Ze względu na nieokreślony charakter kryptowalut pracodawca nie ma podstaw do wystąpienia o ich przekazanie. Może za to dochodzić zwrotu kosztów zużytego prądu. Autorem artykułu jest Bartosz Tomanek, adwokat, starszy prawnik w PCS Paruch Chruściel Schiffter | Littler Globar.
Pod koniec lipca nagłówki prasowe i telewizyjne obiegła wiadomość, że pracownik Komendy Głównej Policji w trakcie swojej pracy wykopywał bitcoiny. Nie jest to pierwszy raz, gdy pracownicy kopią wirtualną walutę w czasie pracy. Powstaje zatem całkiem zasadne (i patrząc na aktualny kurs bitcoina – wartościowe) pytanie, kto w takiej sytuacji powinien być właścicielem wykopanych kryptowalut.
Niewtajemniczonym w świat kryptowalut należy wyjaśnić, że bitcoin jest jedną z wielu dostępnych na świecie kryptowalut, tj. w dużym uproszczeniu wirtualnych pieniędzy. Bitcoin nie jest emitowany przez emitenta centralnego (np. krajowy bank), lecz wydobywany (tworzony) na podstawie skomplikowanych algorytmów za pomocą odpowiedniego oprogramowania komputerowego przez poszczególnych użytkowników sieci P2P (peer-to-peer). Programy te rozwiązują skomplikowane zadania matematyczne i po ich rozwiązaniu użytkownik takiej „koparki” otrzymuje bitcoin lub jego część (bitcoiny są podzielne aż do 8 miejsc po przecinku).
Każdy z „górników” ma swój własny elektroniczny „portfel”, w którym zapisywane są wydobyte lub zakupione przez niego bitcoiny lub inne kryptowaluty. Bitcoin nie ma fizycznego nośnika (monet czy banknotów), będąc jedynie zaszyfrowanym ciągiem znaków. Zapisywany jest on w tzw. łańcuchu bloków (blockchain).
Kopaniem bitcoinów w tej głośnej sprawie zajmował się informatyk na cywilnym etacie w KGP. Zgodnie z doniesieniami prasowymi bitcoiny były wykopywane na służbowym komputerze, lecz przy użyciu kart graficznych oraz oprogramowania należącego do pracownika. Nie ujawniono, jak długo trwał ten proceder ani ile faktycznie bitcoinów wykopał „górnik”. Nie jest to pierwszy przykład, gdy pracownicy wykorzystują infrastrukturę pracodawcy do kopania bitcoinów. Sytuacja taka miała miejsce m.in. w rosyjskim centrum badań nad energią jądrową w Sarowie, gdzie wykorzystywano w tym celu superkomputer o ogromnej mocy obliczeniowej. Innym przykładem byli urzędnicy, którzy postawili własny sprzęt do kopania kryptowalut w Urzędzie Gminy Polkowice i korzystali z urzędniczego prądu.
Co do zasady, wszystko to, co wytworzy pracownik w toku swoich obowiązków służbowych lub na polecenie pracodawcy (efekty pracy), należy do pracodawcy. Dotyczy to zarówno wytworzonych produktów lub rezultatów świadczonych usług. Co więcej, zgodnie z przepisami ustawy 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 1062), jeśli umowa o pracę nie stanowi inaczej, pracodawca nabywa również prawa majątkowe do utworów lub programów komputerowych stworzonych przez pracownika w wyniku wykonywania obowiązków ze stosunku pracy.
W opisywanej na początku lipca sprawie kopanie bitcoinów nie należało do obowiązków pracowniczych informatyka ani nie wykonywał on tych czynności na polecenie pracodawcy. Zgodnie z doniesieniami medialnymi KGP miała nie wiedzieć o dodatkowej działalności swojego pracownika. Oznacza to, że informatyk samowolnie utworzył sobie „drugi etat” i dorabiał kopiąc bitcoiny. Dla uniknięcia wątpliwości warto także podkreślić, że wykopane bitcoiny nie mogą być uznane za utwór czy program komputerowy, bo nie spełniają ustawowych wymogów w tym zakresie.
Wiele wątpliwości budzi charakter prawny bitcoina i trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź na pytanie, czym właściwie on jest. Wątpliwości nie budzi jednak fakt, że bitcoin jako informacja zapisana na nośnikach danych użytkowników sieci P2P nie jest rzeczą w rozumieniu przepisów prawa cywilnego. Nie ma też przepisu szczególnego, na mocy którego mógłby być on przedmiotem praw rzeczowych, w tym własności. Jedną z ciekawszych koncepcji jest uznanie bitcoina za samoistny przedmiot świadczenia, którego charakter jest podobny do know-how, czyli pewnego dobra niematerialnego.
Oznacza to, że w kontekście bitcoinów, a także innych kryptowalut, nie możemy mówić o własności w typowym rozumieniu (tak jak np. o własności samochodu czy innych rzeczy). Właścicielem bitcoinów jest więc osoba, która posiada dostęp do klucza prywatnego umożliwiającego dysponowanie bitcoinami, tj. posiada dostęp do portfela z zapisanymi tam bitcoinami.
W okolicznościach tej sprawy wydaje się zatem, że właścicielem bitcoinów będzie pracownik, który je wykopał i posiada klucz prywatny. Za takim rozumowaniem przemawia to, że pracownik kopał kryptowalutę poza granicami stosunku pracy i przy użyciu prywatnych kart graficznych i oprogramowania. Niezależnie od nagannej oceny zachowania pracownika, nie należy uznawać, że z samego faktu kopania bitcoinów w czasie pracy i z wykorzystaniem służbowego prądu czy elementów komputera pracodawca nabywa prawa do wykopanych kryptowalut przez swoich pracowników.
Nie ulega wątpliwości, że takie działanie pracownika może być uznane za wystarczające do wręczenia zwolnienia dyscyplinarnego. Jest to rażące naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych.
Czy pracodawca może żądać od pracownika zwrotu odpowiedniej części wykopanych bitcoinów? Nie jest to sprawa oczywista. Teoretycznie, w tym przypadku z uwagi na korzystanie ze sprzętu (komputera) służbowego do kopania bitcoinów mógłby tego żądać na podstawie roszczeń wynikających z ochrony posesoryjnej (art. 225 kodeksu cywilnego). Pracownik – jako posiadacz komputera służbowego w złej wierze (w zakresie kopania kryptowaluty) – byłby zobowiązany do zwrotu pracodawcy uzyskanych pożytków, w tym wypadku bitcoinów. Trudności w takiej sprawie z pewnością będzie jednak budzić to, że kluczowe elementy do kopania bitcoinów (karty graficzne oraz oprogramowanie) należały jednak do pracownika. Nie ulega wątpliwości, że taka sprawa byłaby bardzo ciekawa i stanowiłaby ważny precedens, zarówno dla pracowników, jak i pracodawców.
Dodatkowo pracodawca może żądać naprawienia szkody wyrządzonej przez pracownika. W związku z tym, że szkoda była wyrządzona umyślnie, może dochodzić naprawienia szkody w pełnej wysokości. W tym przypadku będzie to wartość prądu, którą zużył pracownik do kopania kryptowalut.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama