Komisja Europejska, uruchamiając procedurę o naruszenie prawa UE przeciwko Niemcom, broni prymatu europejskiego prawa nad krajowym. I wysyła sygnał do polskiego Trybunału Konstytucyjnego

Uruchomiona wczoraj procedura nie oznacza jeszcze pozwu przeciwko Niemcom do Trybunału Sprawiedliwości UE. Bruksela rozpoczęła procedurę, wzywając Berlin do usunięcia uchybienia. Skarga do Luksemburga trafi, jeśli rząd w Berlinie nie wytłumaczy się wystarczająco dobrze przed Komisją Europejską z orzeczenia Federalnego Trybunału Konstytucyjnego sprzed roku. Ma na to dwa miesiące.
Chodzi o program skupu papierów dłużnych państw strefy euro (PSPP) prowadzony przez Europejski Bank Centralny w latach od 2015 do 2018. Niemiecki trybunał uznał, że EBC, uruchamiając program, naruszył europejskie prawo i interesy niemieckich podatników. Zanim jednak wydał orzeczenie, zwrócił się z pytaniem do TSUE. A ten nie dopatrzył się w PSPP żadnego naruszenia. Niemieccy sędziowie wydali więc wyrok sprzeczny z postanowieniem TSUE, a w swoim orzeczeniu uznali, że jego decyzja była ultra vires – poza zakresem uprawnień europejskiego trybunału. Uzasadniając uruchomienie procedury, Komisja Europejska zwróciła też wczoraj uwagę, że niemieccy sędziowie nie zwrócili się ponownie ze sprawą do TSUE. – W rezultacie niemiecki trybunał pozbawił wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE mocy prawnej w Niemczech, łamiąc zasadę pierwszeństwa prawa UE – podkreśliła Komisja Europejska.
– Europejskie prawo ma prymat nad prawem krajowym – podkreślał wczoraj rzecznik KE Christian Wigand. – Ten krok jest konieczny, ponieważ wyrok w sprawie PSPP ustanawia niebezpieczny precedens zarówno jeśli chodzi o przyszłe praktyki niemieckiego trybunału, jak i sądy najwyższe i konstytucyjne w innych krajach członkowskich – mówił.
Sądy swoje, Bruksela swoje
Markus Kerber, prawnik i profesor Uniwersytetu Technicznego w Berlinie, od lat krytykuje politykę EBC. Reprezentuje sprawy w tym zakresie przed Federalnym Trybunałem Konstytucyjnym w Karlsruhe. W marcu wniósł kolejną skargę w sprawie innego programu skupu aktywów (PEEP) uruchomionego w związku z pandemią. Stał też za pozwem, który na prawie miesiąc wstrzymał ratyfikację funduszu odbudowy. Wczorajszą decyzję Brukseli uważa za próbę zastraszenia przez Komisję Europejską najwyższego niemieckiego sądu. Zwraca też uwagę, że jeśli doszłoby do rozprawy przed TSUE, to sędziowie z Luksemburga orzekaliby de facto we własnej sprawie, bo powodem wszczęcia procedury o naruszenie prawa UE jest w końcu to, że niemieccy sędziowie nie zgodzili się z postanowieniem swoich kolegów z Luksemburga i wydali wyrok sprzeczny z ich orzecznictwem. – To zupełnie wyjątkowa sytuacja, bo do tej pory Komisja Europejska nigdy nie pozwała kraju członkowskiego za orzeczenie trybunału konstytucyjnego – podkreśla.
Komisja Europejska wczoraj podkreślała jednak, że sprawa nie jest bezprecedensowa, bo wcześniej wszczynano procedury chociażby w 2014 r. przeciwko orzeczeniu francuskiej Rady Stanu. Były także sprawy przeciwko sądom hiszpańskim, włoskim i brytyjskim.
Profesor Franz Mayer z Uniwersytetu w Bielefeld także podkreśla, że takie sprawy miały już miejsce. Jak mówi, nie wiadomo dokładnie, co Komisja napisała w wezwaniu, bo nie jest ono publiczne, ale bardzo możliwe, że podkreśliła w nim, że sprawa dotyczy niezależnego sądu. – Sprawa nie jest bez precedensu, ale jest bardzo wyjątkowa. Jeśli Niemcy odpowiedzą, że z powodu niezawisłości sądu nie mogą zrobić za wiele, Komisja nie będzie zaskoczona – zauważa. Prawnik nie dziwi się też uruchomieniu procedury. – To cywilizowany sposób radzenia sobie ze sporem, a tu mamy ewidentnie do czynienia ze sporem, bo niemiecki trybunał nie zastosował się do wyroku TSUE – komentuje.
Bardzo prawdopodobne, że sprawa nie trafi prz
ed trybunał, lecz zostanie rozwiązana polubownie na wcześniejszym etapie. – Komisja po prostu chce się upewnić, że to się więcej nie wydarzy – uważa profesor Mayer.
Sprawa może skończyć się skargą do Luksemburga, jeśli Berlin nie odpowie na zastrzeżenia Brukseli. Powstaje jednak pytanie, co niemiecki rząd może zrobić, skoro procedura dotyczy orzeczenia wydanego przez niezawisły Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe.
A polski trybunał wciąż czeka
Zeszłoroczny wyrok był szeroko komentowany w Polsce, zwłaszcza że do Trybunału Konstytucyjnego trafiło miesiąc wcześniej pytanie dotyczące uprawnień TSUE. Franz Mayer uważa jednak, że w Polsce doszło do niezrozumienia. ‒ Sprawę połączył z Polską sam polski rząd, reagując rok temu entuzjastycznie na wyrok. Oni twierdzą, że niemieccy sędziowie podzielili ich punkt widzenia, ale przyglądając się sprawie z bliska, widać, że doszło do wielkiego nieporozumienia, bo niemiecki trybunał tak naprawdę powiedział, że TSUE nie był wystarczająco aktywny w sprawie EBC. A przecież polskiemu rządowi nie chodzi o to, by TSUE robił więcej – komentuje.
TK do tej pory nie wydał postanowienia. Ma w nim udzielić odpowiedzi na pytanie, czy TSUE miał prawo zawiesić działanie Izby Dyscyplinarnej w Sądzie Najwyższym w ramach środka zabezpieczającego. – Unia Europejska musi szanować konstytucyjny porządek każdego kraju członkowskiego i mam nadzieję, że polski TK jasno w swoim postanowieniu o tym powie – podkreśla Mark Kerber.
Pozostaje jeszcze pytanie dotyczące sankcji za nierealizowanie wyroków orzeczeń TSUE. Polska przekonała się o tym w sprawie wycinki w Puszczy Białowieskiej. Nad Polską wisi także widmo kar w związku z kopalnią w Turowie, której działalności polski rząd nie chce zawiesić wbrew postanowieniu TSUE. Ale sprawa jest o wiele szersza. – Będziemy mieli ciekawą dyskusję prawną, która będzie mieć wpływ na przyszłość UE – przewidywał niedawno w rozmowie z DGP wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński, wskazując właśnie na wyrok niemieckiego trybunału z Karlsruhe. Według Jabłońskiego podobne wyroki – podważające prymat prawa europejskiego nad krajowym – zapadały także wcześniej w trybunałach w Czechach i Danii.
Wyrok z Karlsruhe sprzed roku odbił się szerokim echem, ale jego wykonanie nie okazało się w praktyce trudne. Trybunał w Karlsruhe nakazał udowodnienie, że program był konieczny i proporcjonalny, w przeciwnym razie Niemcy miały się z niego wycofać. Europejski bank przekazał niezbędne dokumenty do Berlina, a rząd i parlament uznały jego decyzje za właściwe. 18 maja br. Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe odrzucił skargę, kończąc spór o euroobligacje w Niemczech. ©℗
Unia Europejska musi szanować konstytucyjny porządek każdego kraju członkowskiego