W środę Trybunał Konstytucyjny pochyli się nad arcyważnym pytaniem: czy Polska powinna respektować decyzje o środkach tymczasowych wystawianych przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej? Brzmi technicznie i prawnie, ale pytanie realne jest głębsze: czy europejski system prawny jest kompatybilny z polską konstytucją? A rozstrzygać o tym ma panel sędziów, któremu przewodniczy Krystyna Pawłowicz.

Jako posłanka Krystyna Pawłowicz miała wiele wypowiedzi antyunijnych. „Oczywiście, że flaga unijna jest szmatą”, „fakt istnienia Unii Europejskiej narusza podstawową zasadę prawa międzynarodowego”, „nie akceptuję naszego członkostwa w UE”, „traktat akcesyjny narusza naszą konstytucję”, „czekam i modlę się, żeby to się po prostu rozwaliło” – to kilka z wielu barwnych wypowiedzi pani sędzi. Sprawa jest delikatna. Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego została zamrożona rok temu przez unijny TSUE. Politycy rządzący mówili wtedy – jak Sebastian Kaleta – że „postanowienie TSUE nie odpowiada kompetencjom UE”. Ten sam argument został użyty przez członków ID w ich wniosku do TK. Ponadto, według nich, zagrożona jest konstytucyjna zasada przekazywania kompetencji organizacji międzynarodowej.
Luksemburski trybunał jest świadomy, po jak cienkim lodzie stąpa. System prawa europejskiego rozwija się od przeszło 60 lat właśnie na zasadzie współpracy i argumentacji między trybunałami konstytucyjnymi i sądami najwyższymi państw członkowskich. Dlatego TSUE rozróżnił rok temu kompetencję narodową do organizacji wymiaru sprawiedliwości od obowiązku państw członkowskich wobec UE „dotrzymywania zobowiązań wynikających z prawa Unii”. Tym samym kwestie takie jak niezależność sędziów, gdy stosują bezpośrednio prawo europejskie w państwach członkowskich, jest przedmiotem ochrony ze strony TSUE. W sytuacji gdy potrzebny jest skalpel, by delikatnie ważyć argumenty związane z praworządnością i zasadami konstytucyjnymi, a także odpowiedzialnością szerszą niż narodowa, nie ma wątpliwości, że decyzja TK będzie przede wszystkim polityczna.
Zasada zabezpieczeń, a także zasada systemu pytań prejudycjalnych do TSUE, są stare jak świat. Ich potencjalne ograniczenie przez polski TK może mieć dalekosiężne konsekwencje. Dziś nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy 1 maja 2022 r. będziemy świętować pełnoletność polskiego członkostwa w UE, czy raczej zaczniemy negocjować warunki wyjścia z niej. Dlaczego sytuacja jest tak poważna? – Unia Europejska jest przestrzenią wartości i budowana jest na zaufaniu państw – mówi Rafał Kuligowski z Akademii Pomorskiej w Słupsku. Po II wojnie światowej państwa będące po dwóch stronach barykady potrafiły sobie zaufać i stworzyły system prawa europejskiego. Ze wspólnych wartości rodzi się najpierw system prawny, a dopiero potem polityki publiczne czy pomoc finansowa.
Prawo unijne to kręgosłup Wspólnoty. Jeżeli któreś państwo UE ma problemy ze stosowaniem prawa europejskiego, to w zdecydowanej większości przypadków dochodzi do reformy w danym kraju. Tak było kilkanaście razy. Tak dzieje się także w największych państwach Unii, Niemczech i Francji. Jeśli dochodzi do sporów kompetencyjnych np. z niemieckim Trybunałem Konstytucyjnym, to zawsze mają one charakter prawno-polityczny, a nie wyłącznie polityczny. To dzięki naciskowi niemieckiego trybunału Unia od ponad 50 lat się demokratyzuje (tzw. Solange I w 1970 r. oraz Solange II w 1986 r.). To niemiecki trybunał wymusza np. uwzględnienie ochrony praw człowieka w prawie europejskim.
Od dłuższego czasu Polska ma problem z praworządnością. Sąd w Amsterdamie już uznał, że w Polsce co do zasady nie przestrzega się zasad praworządności i odmawia stosowania Europejskiego Nakazu Aresztowania. Jeżeli w środę TK uzna, że TSUE nie ma prawa do zastosowania środków zabezpieczających w kwestii ID SN, będzie to oznaczać podważenie zasad funkcjonowania europejskiego systemu prawnego, którego skuteczność opiera się na zasadzie dobrej współpracy. Wówczas następnym pytaniem będzie, co z tym fantem począć. TSUE raczej się nie ugnie pod naciskiem TK. W takim razie może się pojawić ciśnienie na reformę polskiej konstytucji tak, by rozstrzygnąć kwestie sporne.
Prezydenci Andrzej Duda i Bronisław Komorowski podnosili kwestię wpisania do polskiej konstytucji członkostwa Polski w UE. Należy wrócić do tematu i przygotować stosowną zmianę ustawy zasadniczej. A gdyby prezydent Duda współpracował w tym zakresie ze swoimi poprzednikami, taka poprawka mogłaby uzyskać szerokie poparcie nawet w skrajnie podzielonym Sejmie i Senacie. Co w takiej poprawce powinno się znaleźć? Choćby zasada pierwszeństwa prawa europejskiego przed polskimi ustawami, ale i zasada pierwszeństwa konstytucji RP przed unijnymi traktatami. Sprawa jest poważna i delikatna. Jeśli wynik deliberacji TK pod kierunkiem kiedyś nienawidzącej UE sędzi Pawłowicz będzie taki, jak wielu się spodziewa, a nie będzie woli i ochoty, by dokonać noweli konstytucji, alternatywą będzie efektywny polexit.
Mówił o tym prof. Adam Bodnar, nazywając ten proces „prawnym polexitem”. Sędzia Jerzy Stępień przekonuje, że „nie można być w Unii, ale nie stosować się do jej prawa”. Tyle tylko, że – jak się wydaje – decyzja, która wymaga precyzyjnego cięcia skalpelem, jest dziś w rękach rzeźnika.
Piotr Maciej Kaczyński, ekspert Centrum Stosunków Międzynarodowych, członek zespołu ekspertów Team Europe