W ubiegłym tygodniu eurodeputowani przyjęli rezolucję, w której wzywają Unię Europejską do ograniczenia do 2020 roku o połowę przypadków śmierci na drogach. Wśród propozycji znalazło się drastyczne ograniczenie prędkości w terenie zabudowanym oraz zakaz używania urządzeń GPS ostrzegających przed kontrolą.

Jak uzasadniają, w 2009 roku w wyniku wypadków we wszystkich państwach członkowskich zginęło 35 tys. osób, a 1,5 mln odniosło obrażenia. Straty finansowe z tytułu zdarzeń na drodze osiągnęły niebagatelną kwotę 130 mld euro. Dlatego europarlamentarzyści przygotowali długą listę zmian, które mają wprowadzić wszystkie państwa UE, i które mają wpłynąć na zmniejszenie liczby śmiertelnych wypadków. W sumie przedstawiono 103 pomysły i zalecenia.

Do najważniejszych z nich należy drastyczne ograniczenie prędkości w terenach zabudowanych do 30 km/h (obecnie w Polsce w miastach można jeździć z prędkością 50 km/h).

Ponadto kierowcy nie będą mogli już korzystać z ostrzeżeń przed kontrolą drogową za pomocą urządzeń GPS. Na całym terytorium UE ma zostać wprowadzony zakaz produkowania, importowania i dystrybucji systemów ostrzegających kierowców przed kontrolami drogowymi. Chodzi o urządzenia ostrzegające przed radarami, laserowe urządzenia zakłócające lub systemy nawigacji z automatyczną zapowiedzią kontroli drogowej.

Eurodeputowanie chcieliby także, aby na drogach pojawiło się więcej fotoradarów. Mają one także identyfikować i karać motocyklistów za przekroczenie prędkości.

PE postuluje również wprowadzenie obowiązkowych blokad antyalkoholowych w nowych autach, czyli urządzeń automatycznie wykrywających podwyższoną zawartość alkoholu w wydychanym przez kierowcę powietrzu i np. blokującego zapłon oraz wprowadzenie jednolitego i obowiązkowego dla całej UE limitu dopuszczalnej zawartości alkoholu we krwi kierowców.

W sprawie głos zabrali już polscy politycy. Przedstawiciele pięciu partii parlamentarnych w debacie na temat bezpieczeństwa drogowego opowiedzieli się przeciwko proponowanym ograniczeniom prędkości w miastach.