Obowiązek podawania powodów zwolnienia pracownika powinien się pojawiać wraz z wypracowaniem określonego stażu - mówi w wywiadzie dla DGP Maciej Sekunda, ekspert Konfederacji Lewiatan, przewodniczący zespołu prawa pracy i układów zbiorowych komisji trójstronnej.
Trwają prace nad zmianą zasad zawierania umów na czas określony. Jak pan ocenia rozwiązania, którymi zajmują się obecnie parlamentarzyści?
Propozycje, które znalazły się w rządowym projekcie, są pewnym kompromisem miedzy postulatami związków zawodowych a oczekiwaniami pracodawców. Związki opowiadały się za rozwiązaniami przewidującymi bardzo krótkie okresy trwania umów na czas określony. Padały z ich strony terminy 24, a nawet 18 miesięcy. Z kolei przedsiębiorcy opowiadali się za rozwiązaniem dopuszczającym 4-letnie okresy pracy na umowie na czas określony. Wydaje się wiec, że żadna ze stron nie będzie czuła się przegrana, jeśli Sejm przyjmie zaproponowany przez rząd 3-miesięczny okres pracy na podstawie umów terminowych.
Czy te zmiany rozwiążą problemy związane z umowami?
Propozycje, które są przedmiotem prac Sejmu, ograniczają się głównie do uwzględnienia wyroku i wskazówek Trybunału Sprawiedliwości UE w Strasburgu. Uważam, że rozpoczęcie dyskusji nad korektą przepisów dotyczących zatrudniania na podstawie umów terminowych powinno zaowocować kompleksową zmianą przepisów o umowach o pracę. Przecież efektem procedowanych zmian będzie zacieranie różnicy między umowami na czas określony a stałymi. Warto wykorzystać okazję i wprowadzić jeden rodzaj umowy o pracę.
Jak to?
Po prostu każdy zatrudniany podpisywałby umowę, a uprawnienia pracownicze nabywałby z biegiem jej trwania. Zatem każda umowa w początkowych miesiącach miałaby charakter próby. W tym czasie okres jej wypowiedzenia byłby krótki i warunki rozstania byłyby proste. Jeśli pracownik sprawdziłby się i pracodawca nadal chciałby go zatrudniać, to automatycznie nabywałby on kolejne uprawnienia związane ze stażem, co w praktyce oznaczałoby wydłużenie okresu wypowiedzenia.
A czy pozostawiłby pan obecne okresy wypowiedzenia?
Myślę, że nasze przepisy zbyt szybko uprawniają zatrudnionych do maksymalnych 3-miesięcznych okresów wypowiedzenia. Jeszcze niedawno nabycie takiego okresu wypowiedzenia wymagało 10-letniego stażu pracy, dziś wystarczą jedynie 3 lata. Pracodawcy postulują większe zróżnicowanie okresów wypowiedzenia i ja te postulaty popieram. Uważam, że warto wprowadzić jeszcze pośredni 2-miesięczny okres wypowiedzenia po przepracowaniu np. 3 lat.
Jest pan zwolennikiem uzasadniania każdego wypowiedzenia?
Moim zdaniem obowiązek podawania powodów zwolnienia powinien się pojawiać wraz z wypracowaniem określonego stażu. Jeżeli umowa czy zsumowane umowy trwałyby dłużej niż 3 lata, wówczas powinna pojawiać się konieczność uzasadniania wypowiedzenia. Oczywiście strony kontraktu czy zakładowe organizacje związkowe powinny mieć prawo uzgadniania, np. w układzie zbiorowym czy regulaminie, innych okresów zatrudnienia, których upływ zobowiązywałby pracodawcę do podawania uzasadnienia wypowiedzenia.
Jakie korzyści mieliby pracodawcy, gdyby obowiązywała jedna umowa?
Przedsiębiorcy zyskaliby przede wszystkim na zmniejszeniu biurokracji i na mniejszym formalizmie związanym z pilnowaniem terminów, wydawaniem świadectw, badań, obowiązków informacyjnych itp. Sam będąc pracodawcą, wielokrotnie doświadczałem ile zawirowań, obowiązków informacyjnych, aneksów, świadectw pracy oraz innych dokumentów towarzyszyło zatrudnieniu pracownika w związku z zawarciem kolejnej umowy terminowej czy jej zmianą na stałą.
A co zyskaliby pracownicy?
Przede wszystkim odpadłby problem różnicowania pracowników firmy na tych lepszych, czyli zatrudnionych na czas nieokreślony, i tych gorszych, zatrudnionych na czas określony. Czas obecności w firmie determinowałyby jedynie kondycja firmy i postawa zatrudnionego, czyli jego wydajność, obowiązkowość itp. Wiele osób dzięki jednej umowie mogłoby uzyskać zdolność kredytową.
Obecnie panie zatrudnione na czas określony mają ograniczony dostęp do uprawnień rodzicielskich, bo ich wygasająca umowa przedłuża się jedynie do dnia porodu. Jedna umowa dałaby im możliwość korzystania np. z urlopów związanych z macierzyństwem. Nie obawia się pan, że ta perspektywa zniechęci pracodawców do pomysłu, który pan proponuje?
Nie, przecież świadczenia w czasie urlopu macierzyńskiego, rodzicielskiego nie obciążają pracodawców. Owszem rodzice mają różne formy ochrony i przywileje, ale nie sądzę, by osoby podejmujące pracę robiły to tylko po to, by nadużywać swoich praw. Zresztą zdaję sobie sprawę, że wprowadzenie jednej umowy może wywierać skutki w wielu obszarach prawa pracy. Dlatego konieczna jest analiza i zmiana różnych przepisów, by wyeliminować ewentualne pola do nadużyć.