Armenia zgłosiła we wtorek pierwszą na swoim terytorium cywilną ofiarę śmiertelną konfliktu z Azerbejdżanem. MSZ w Erywaniu podało, że w wyniku azerskiego ostrzału artyleryjskiego i ataku dronów jedna osoba zginęła w mieście Wardenis.
Armenia i Azerbejdżan we wtorek wzajemnie oskarżają się o ataki poza strefą konfliktu w Górskim Karabachu. W odpowiedzi na informacje o śmierci cywila Baku oświadczyło, że armia armeńska ostrzelała region Daszkesanu w Azerbejdżanie, czemu Erywań zaprzeczył.
Dotychczasowe informacje na temat ofiar i rannych w konflikcie są rozbieżne. Według Górskiego Karabachu zginęło 58 jego żołnierzy, a także dwoje cywilów. O 10 ofiarach wśród ludności cywilnej mówi prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew, tymczasem armeński rzecznik praw człowieka Arman Tatojan oświadczył, że czterech cywilów z Górskiego Karabachu zginęło, a kilkudziesięciu zostało rannych.
Z kolei ministerstwo obrony Armenii przekazało, że około 200 żołnierzy zostało rannych, lecz większość z nich doznała lekkich obrażeń i powróciła już do działań.
We wtorek pomoc Azerbejdżanowi zapowiedziała Turcja, która Górski Karabach uważa za teren okupowany przez separatystów związanych z Armenią. "Turcja będzie w pełni zaangażowana w pomoc Azerbejdżanowi w odzyskaniu okupowanych ziem oraz w obronie jego praw i interesów na mocy prawa międzynarodowego” - powiedział dyrektor ds. komunikacji w gabinecie prezydenta Fahrettin Altun.
Jego zdaniem Azerbejdżan „po prostu stara się zapewnić bezpieczeństwo ludności cywilnej w pobliżu linii frontu i wyzwolić okupowane ziemie”. "Świat nie może sobie pozwolić na równe traktowanie agresora i pokrzywdzonego w imię tzw. zasady neutralności" - oświadczył Altun.
W poniedziałek władze Turcji oświadczyły, że Armenia "musi zaprzestać okupowania ziem w Azerbejdżanie" i - jak to ujęto - odesłać z powrotem "najemników i terrorystów", których sprowadziła z zagranicy w celu zapewnienia stabilności w regionie Górskiego Karabachu.
W odpowiedzi na ten apel władze Rosji zaapelowały do Ankary o "zaprzestanie dolewania oliwy do ognia". Z kolei Unia Europejska stwierdziła, że sytuacja w regionie jest „bardzo niepokojąca” i jakąkolwiek ingerencję w konflikt uważa za „niedopuszczalną”.
Najnowsze walki między siłami Armenii i Azerbejdżanu rozpoczęły się w niedzielę rano i są najcięższe od 2016 roku. Starcia wywołują obawy o stabilność na Kaukazie Południowym. (PAP)