Choć uczuć religijnych strzegą trzy akty prawne, to w rzeczywistości ochrona jest iluzoryczna. Źle sformułowane przepisy pozwoliły za to zdobyć rozgłos celebrytom i zachęciły do zabawy malkontentów.
Dowodem są liczne skargi, które co roku w okresach przedświątecznych wartkim strumieniem płyną do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz Rady Reklamy. W 2008 r. aż 287 listów przyszło od osób, które uważały, że ich uczucia religijne zostały naruszone przez reklamy telewizyjne. Po interwencji oburzonych telewidzów KRRiT zażądała zawieszenia emisji bożonarodzeniowej reklamy Hoop Coli pt. „Colędawanie”. Telewidzów obraziły użyte w spocie gry słów, np. „Hoop colę daj, colę daj”. Ich zdaniem za bardzo nawiązywało to do utworu „Hej, kolęda”, który nie jest nawet pieśnią religijną, tylko ludową pastorałką. Za tę sytuację należy winić ustawodawcę, który w ustawie medialnej zamieścił nieostre pojęcia.
Osoby, które uważają, że ich uczucia religijne zostały naruszone, mogą sięgnąć także po kodeks karny. Najczęściej w tego typu sprawach na ławie oskarżonych zasiadają celebryci. Oni już się nauczyli, że taki proces to dla nich świetna reklama. I to chyba podstawowa funkcja tej regulacji prawnej – marketingowa. Dowód? Proszę bardzo – w przypadku osób mniej medialnych, sprawy zwykle są umarzane.
Trzecią ustawą, która może pomóc chronić uczucia religijne, jest kodeks cywilny. Tyle że nie ma w nim na ten temat ani słowa. Kodeks mówi za to o dobrach osobistych. I to właśnie na podstawie tego przepisu można wystąpić do sądu. Tylko że nie każdy wie, że tak właśnie należy interpretować ten artykuł kodeksu cywilnego.
Może więc czas już, aby ustawodawca poważnie zastanowił się nad tym, czy zamiast kilku przepisów nie stworzyć jednego, który rzeczywiście pomógłby walczyć z urażaniem uczuć religijnych obywateli. Powinno zostać w nim jasno powiedziane, co może stanowić obrazę uczuć religijnych, a co nie. Może się wówczas okazać, że nie trzeba będzie straszyć więzieniem osób, które lekceważą przekonania innych. Wystarczy, że urażeni zaczną skutecznie egzekwować swoje prawa na drodze cywilnej – widmo wysokiego odszkodowania może zadziałać lepiej niż abstrakcyjny przepis o pozbawieniu wolności.