Problem przewlekłości postępowań sądowych nie jest nowy. Nowe są pomysły Ministerstwa Sprawiedliwości na jego rozwiązanie. Każdy skarżący, o ile udowodni, że nie może uzyskać rozstrzygnięcia sprawy w rozsądnym terminie, dostanie za opieszałość sądu, prokuratury, a także komornika, równe 20 tys. zł.
Odnoszę jednak wrażenie, że ministerstwo chce w ten sposób karać sądy za własne zaniedbania. Zadyszka, na jaką cierpi polski wymiar sprawiedliwości, to przecież wynik wieloletniego niedoinwestowania, braku informatyzacji sądów, exodusu sędziów i prokuratorów do lepiej płatnych zawodów prawniczych. Trudno wymagać, aby sprawy rozstrzygane były w rozsądnych terminach, skoro coraz mniej osób jest chętnych do wydawania wyroków i prowadzenia śledztw.