Dobro narodu? Ważne, ale nie kluczowe. Demokracja? Szalenie istotna, ale nie najważniejsza. Co jest na pierwszym miejscu? Konstytucja! I niektórzy pomyślą w tym momencie, że czepiam się nowej władzy. Bynajmniej! Ja tylko powołuję się na pana posła Stanisława Piotrowicza.
Cytat dosłowny (za DGP z 9 listopada 2015 roku, nr 218/2015): „Od polityków obywatele mają prawo wymagać przestrzegania konstytucji”. Odnosił się on wówczas do hierarchii aktów prawnych wskazując, że dla każdego jest oczywiste, iż ustawa jest ważniejsza niż rozporządzenie (o uchwałach nie rozmawialiśmy).
Bardzo mądre słowa pana posła. Zresztą w wielu innych kwestiach z przewodniczącym sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka się zgadzam. Na przykład z jego diagnozą, dlaczego w Polsce jakość tworzonego prawa podupadła. Oddajmy głos posłowi Piotrowiczowi: „Powody są trzy: rządzący omijali procedurę konsultacji, zgłaszając stworzone w ministerstwach projekty jako poselskie, Senat stał się upartyjniony, przez co nie sprawuje kontroli nad uchwalonymi ustawami, a także parlament przyjmuje zdecydowanie zbyt wiele ustaw”. Święte słowa doświadczonego parlamentarzysty. I bardzo dobrze, że jednocześnie przewodniczący Piotrowicz zadeklarował 30 października 2015 r., że nowa władza to zmieni. I już nie będzie projektów poselskich, Senat już nie będzie upartyjniony, a ustaw będzie znacznie mniej. Jestem przekonany, że pan poseł nie rzucał słów na wiatr i właśnie trwają intensywne prace nad stworzeniem dobrych praktyk legislacyjnych. A przypadek, w którym „konsultacjami społecznymi w sprawie podatku bankowego był wynik wyborów”, będzie ostatnim, gdy tak wyglądały konsultacje.
Parlamentarzyści różnych opcji się ze sobą spierają, ale w jednej kwestii są na ogół zgodni: że trzeba poprawić kulturę tworzenia prawa, aby ograniczyć liczbę bubli legislacyjnych. I równie ponadpartyjne jest później łamanie standardów, gdy tylko dojdzie się do władzy.
I PO, i PiS nad kluczowymi ustawami obradują po nocach. Obie partie dostają głupawki, gdy mają większość. Padają słowa w rodzaju „jak będziecie mieli większość, to sobie przegłosujecie” (PO) albo „ja zdecyduję, czy i kiedy dopuszczę do głosu przedstawiciela organizacji społecznych” (stwierdzenie jednego z posłów PiS z wczorajszej komisji). A wszystko oczywiście dla dobra narodu.