To, że został wiceministrem sprawiedliwości, wzbudziło sporo kontrowersji w środowisku sędziowskim. On się jednak tym nie przejmuje. Swoją pracę w resorcie traktuje jako misję.
A misja Łukasza Piebiaka pozostaje niezmienna od dawna – rozprawić się ze wszystkim, co utrudnia pracę w sądach. O to przecież od wielu lat walczył, działając w Stowarzyszeniu Sędziów Polskich „Iustitia”. I mimo że 23 listopada br. został powołany na stanowisko podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, to od iustitiańskich korzeni się nie odcina. – Nadal pozostaję członkiem stowarzyszenia – zapewnia wiceminister.
Reprezentując na forum publicznym stanowiska Iustitii, nieraz dał się poznać jako bezlitosny krytykant rządzących. Gdy było to konieczne, nie wahał się, czasem w dosadnych słowach, wytykać im błędy. Tak było np. przy nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych, która miała pozwolić ministrowi sprawiedliwości na wgląd do akt sądowych za pomocą sądowych systemów teleinformatycznych. To on w dużej mierze był odpowiedzialny za burzę medialną, która się rozpętała wokół noweli i w konsekwencji zapewne miała wpływ na decyzję prezydenta o zaskarżeniu tych przepisów do Trybunału Konstytucyjnego.
To Łukasz Piebiak skłonił europejskie stowarzyszenie sędziów i prokuratorów MEDEL do tego, aby w tej sprawie przedstawiło swoje stanowisko jako amicus curiae – zaznacza sędzia Barbara Zawisza, rzecznik prasowy SSP „Iustitia”.
Zresztą Łukasz Piebiak dał się poznać jako fighter także swoim przełożonym. Jego ogromne poczucie niezależności nieraz doprowadziło do napięć z szefostwem sądu. Musiał za to płacić trwającymi wiele lat postępowaniami dyscyplinarnymi, które jednak zawsze kończyły się dla niego oczyszczeniem z zarzutów. To właśnie rozpatrując jego sprawę, Sąd Najwyższy uznał, co ma kolosalne znaczenie dla wszystkich sędziów, że zarządzenia prezesów sądów to nie bezwzględnie obowiązujące nakazy, a jedynie „kierunkowe wskazówki”.
Za skłonienie SN do takich wniosków całe środowisko powinno być wdzięczne Łukaszowi – podkreśla sędzia Zawisza.
Te wszystkie doświadczenia, jakie zdobył zarówno jako sędzia, działacz stowarzyszenia, a także wykładowca w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury zamierza wykorzystać w pracy w resorcie. – Poznałem osobiście wiele procesów rządzących wymiarem sprawiedliwości. Dzięki temu wiem, co szwankuje, co trzeba poprawić, a co działa dobrze – podkreśla wiceminister.
Nie oznacza to jednak, że planując zmiany, nie będzie się radził innych. Chciałby jednak, aby większy wpływ na to, co wychodzi z resortu, uzyskali praktycy. Obecnie bowiem główny ton podczas prac nad reformami nadają naukowcy.
Nie chodzi o to, żeby całkiem odsunąć ich od reform. Chciałbym jedynie, aby bardziej słyszalny stał się głos sędziów, prokuratorów, radców prawnych czy też adwokatów. To bowiem oni na co dzień stykają się z pewnymi problemami, których nie są w stanie zauważyć ci, którzy w sądach nie bywają lub bywają rzadko – podkreśla Piebiak.
Plany nowego wiceministra są ambitne. – Będę chciał przekonać rządzących, aby dali zielone światło do napisania na nowo całego prawa o ustroju sądów powszechnych. Obecna ustawa bowiem jest niespójna, często wewnętrznie sprzeczna, a co za tym idzie wywołuje problemy w praktyce. I nie ma się co dziwić, skoro była zmieniana od czasów jej uchwalenia już kilkadziesiąt razy – mówi wiceminister.
Podkreśla przy tym, że to ważne nie tylko dla sędziów sądów powszechnych, którzy taki postulat zgłaszają od lat, ale także dla ich kolegów z sądów administracyjnych. – Prawo o ustroju sądów administracyjnych w wielu miejscach przecież odwołuje się do u.s.p. – zauważa.
Jaka więc według niego powinna być ta nowa konstytucja dla sądów? – Na pewno będzie musiała uwzględniać pewne standardy wypracowane na poziomie europejskim czy wręcz światowym. Nie jestem co prawda zwolennikiem ślepego kopiowania rozwiązań przyjętych za granicą, ale na pewno warto korzystać z tych pomysłów, które u innych sprawdziły się w praktyce – mówi Łukasz Piebiak.
A wiedzę na ten temat nowy wiceminister ma sporą. Przez wiele lat reprezentował Polskę na forum międzynarodowym, m.in. w Światowej Unii Sędziów, Europejskim Stowarzyszeniu Sędziów czy MEDEL.
Ale na tym nie kończą się jego zapędy reformatorskie. – Chciałbym doprowadzić do lepszego rozłożenia pracy w sądach. W tym celu chciałbym doprowadzić do ograniczenia kognicji sądów, zdjęcia z barków sędziów wszystkich tych czynności, których nie muszą oni wykonywać osobiście, a także doprowadzić do bardziej sprawiedliwego podziału spraw między sądami oraz wewnątrz nich. To są bowiem palące problemy wymiaru sprawiedliwości, które pozostają nierozwiązane od wielu lat – wylicza wiceminister.
O tym, że starczy mu determinacji do zrealizowania tych planów, przekonana jest Barbara Zawisza. – Łukasz Piebiak znany jest z tego, że konsekwentnie dąży do celu, jaki sobie wyznaczy. Potrafi również być bardzo zasadniczy w kwestiach, które uważa za naprawdę ważne. Mimo że czasem wiąże się to dla niego z pewnymi nieprzyjemnościami – mówi jego koleżanka z Iustitii.
Łukasz Piebiak z pewnością wie, co mówi, gdy wskazuje na problemy trapiące wymiar sprawiedliwości. Ścieżkę kariery w sądownictwie rozpoczynał bowiem od samego dołu jako asesor. Później został sędzią Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy, orzekał też w Sądzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów i był delegowany na stałe do sądu okręgowego. Od zawsze orzekał w sprawach gospodarczych i ta gałąź prawa od początku była jego konikiem.
To, że zostanie sędzią, nie było jednak takie oczywiste. Z zamiłowania jest historykiem. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że po ukończeniu tego kierunku zapewne zostanie nauczycielem, a jako osoba pochodząca z rodziny nauczycielskiej wiedział, że to zawód nie dla niego. Prawo było więc niejako efektem wewnętrznego kompromisu.
Zawsze interesowały mnie procesy rządzące państwem. A prawo przecież wywiera na nie fundamentalny wpływ – podkreśla Łukasz Piebiak.