W sprawach o ustalenie ojcostwa nie występuje dyskryminacja mężczyzn. To raczej biologiczni ojcowie nie są zainteresowani losem swoich potomków.
Taki wniosek wywieść można z najnowszego badania Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości. Przeprowadzone zostało w 118 sądach rodzinnych i dotyczyło 412 spraw, które w pierwszym półroczu 2014 r. zakończyły się prawomocnym wyrokiem ustalającym ojcostwo i zawierającym rozstrzygnięcie o sprawowaniu władzy rodzicielskiej.
Z niemałżeńskiego łoża
W 2014 r. urodziło się około 90 tys. dzieci pozamałżeńskich, co stanowiło 24 proc. wszystkich żywych urodzeń. W efekcie do sądów wpłynęło 7093 spraw o ustalenie ojcostwa, z czego załatwiono merytorycznie 4562. Powództwa uwzględniono – a więc ustalono ojcostwo – w 4367 (95,7 proc.) sprawach.
W badanej przez IWS próbie 412 spraw tylko 5,3 proc. toczyło się jednak z powództwa domniemanego ojca. W 46 proc. wyroków ustalających ojcostwo nie znalazło się rozstrzygnięcie o władzy rodzicielskiej: oznacza to, że ojcu przysługuje pełna władza rodzicielska. W 14 proc. rozstrzygnięć ojcowie zostali pozbawieni jednak tej władzy (m.in. ze względu na to, że przed wszczęciem postępowania nie interesowali się dzieckiem, nie pokrywali kosztów jego utrzymania mimo przeświadczenia o ojcostwie albo odmówili ciężarnej matce pomocy finansowej). W 11 proc. spraw władza rodzicielska została zawieszona, głównie w związku z odbywaniem kary pozbawienia wolności lub przebywania za granicą. W co dziesiątej sprawie sądy powierzyły władzę matce, jednocześnie ograniczając ją ojcu do dokładnie określonych uprawnień wobec dziecka.
Domniemani ojcowie dziecka byli pozwani w 390 sprawach badanych przez IWS. W odpowiedzi na pismo z sądu w 35,6 proc. przypadków uznawali swoje ojcostwo. W 23 proc. wnosili natomiast o oddalenie pozwu w całości, a w 16,9 proc. spraw zajęli inne stanowisko – najczęściej wnosząc o przeprowadzenie badań genetycznych. W pozostałych przypadkach nie odpowiedzieli zaś merytorycznie na pozew. W tej grupie w ponad połowie spraw – w 64,4 proc. – zapadło rozstrzygnięcie pozbawiające ojca władzy rodzicielskiej.
Niewielka aktywność
W ocenie autorki badania prof. dr hab. Elżbiety Holewińskej-Łapińskiej tak radykalne rozstrzygnięcia sądów rodzinnych w kwestii władzy nie są jednak wynikiem dyskryminacji mężczyzn. Świadczą raczej o tym, że ojcowie pozamałżeńskich dzieci w procesach o ustalenie ojcostwa wykazywali co do zasady niewielką aktywność. Wyrażało się to m.in. przez:
– brak zainteresowania procesem, co w efekcie kończyło się wydaniem wyroku zaocznego w 11,6 proc. spraw (przy czym sprzeciw od wyroku zaocznego został wniesiony tylko dwukrotnie),
– niechęć do ujawniania miejsca swojego rzeczywistego przebywania, które nie pokrywało się z adresem zameldowania, mimo pozostawania w kontakcie telefonicznym z krewnymi,
– rzadkie zaskarżanie wyroków (w przedmiocie orzeczenia o władzy rodzicielskiej wręcz sporadyczne, bo w 5 z 24 wniesionych ogółem apelacji).
Profesor Holewińska-Łapińska zauważa, że ojcowie również stosunkowo często akceptowali propozycje matek co do władzy rodzicielskiej – włącznie z jej pozbawieniem. Nawet zresztą w sprawach, w których deklarowali pragnienie sprawowania pełnej władzy rodzicielskiej, gdy zapadło orzeczenie pozbawiające ich tej władzy lub ograniczające ją – tylko sporadycznie je zaskarżali.
„W przepisach kodeksu rodzinnego i opiekuńczego nie ma rozwiązań dyskryminujących rodzica dziecka ze względu na jego płeć. Istotne jest, aby praktyka była z nimi zgodna. Błędne i skrajnie uproszczone jest stanowisko, że w sprawach wymagających rozstrzygnięcia dotyczącego dziecka, w szczególności w sytuacji, gdy jego rodzice żyją w rozłączeniu, przejawem dyskryminacji ze względu na płeć jest potwierdzona statystycznie niejednakowa liczba powierzeń bezpośredniej pieczy nad dzieckiem matce i ojcu lub zróżnicowany czas kontaktów dziecka z każdym z rodziców” – twierdzi autorka badania.