Gdybym mógł zmienić jeden przepis, to usunąłbym art. 61 Konstytucji RP, który stanowi m.in., że obywatel ma prawo do uzyskiwania informacji o działalności organów władzy publicznej oraz osób pełniących funkcje publiczne.

Moja ironia może być nie na miejscu, lecz przykro mi czytać i oglądać, jak konstytucyjne prawo do informacji (tzw. informacji publicznej) umiera na naszych oczach, stając się symbolem pustosłowia legitymizowanego przez aktywistyczne orzecznictwo i niektórych prawników.
Wbrew pozorom nie mamy prawa wiedzieć, czy mieszkamy w zdrowym i bezpiecznym budynku, dlaczego straż gminna – kosztem zwalczania realnych zagrożeń – musi zakładać blokady na koła ku uciesze operatora prywatnego parkingu itp. Zadawanie pytań o to, kto dostarczał Prezydentowi RP wiedzy do historycznej reformy emerytalnej lub nas podsłuchiwał, wydaje się przy tym aberracją opinii publicznej. Komercyjne wykorzystywanie informacji publicznej w ramach wolności działalności gospodarczej (będącej fundamentem naszego ustroju) już okrzyknięto nadużyciem.
I część środowiska naukowego chce nam to ukrócić, proponując rządowi (za pieniądze podatnika) pseudonaukową, autorską koncepcję „nadużywania prawa do informacji”. Podobną ideę wcielono w życie na Węgrzech, które kontestują dotychczasowy model demokracji i ochronę praw człowieka. W 2013 r. w reakcji na zainteresowanie opinii publicznej koncesjonowaniem sprzedaży tytoniu uchwalono tam poprawkę ograniczającą wnioski „obszerne” lub wnioski dotyczące „poziomu wydatków”. Mam wrażenie, że podobne zjawiska w Polsce są ceną płaconą za konstrukcję uprawnień w rozdziale II Konstytucji RP, w którym wolności potraktowano z ontologiczną wyższością, a prawa niczym gorsze dzieci i zbytek łaski prawodawcy. Być może należałoby przenieść treść obecnego artykułu 61 do art. 54 Konstytucji RP, ale nieznajomość standardów zawartych w art. 10 europejskiej konwencji praw człowieka może spowodować, że znowu zaczniemy dryfować w stronę tajności. Wystarczy porównać kontrowersyjny wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 27 lutego 2014 r. (I OSK 1769/13) z orzeczeniem ETPC w sprawie Kenedi przeciwko Węgrom (skarga 31475/05), aby przekonać się, że wciąż nie odrobiliśmy lekcji z praw człowieka.