Posłowie i strona rządowa są coraz bliżej konsensusu w sprawie obowiązkowego zatrudniania pracowników przez firmy realizujące zamówienia publiczne. Jest też szansa na upowszechnienie wzorcowych dokumentów
Adam Szejnfeld przewodniczący sejmowej podkomisji ds. nowelizacji prawa zamówień publicznych / DGP / Marcin Kalinski
Pomysł wsparcia zatrudnienia przy realizacji zamówień publicznych został wpisany do zgłoszonego w połowie ubiegłego roku przez klub PO projektu nowelizacji ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2013 r., poz. 907 ze zm.). Zgodnie z nim zamawiający mógłby w specyfikacji przetargowej postawić warunek zatrudnienia na podstawie umowy o pracę. Wymóg ten dotyczyłyby nie tylko generalnych wykonawców (wówczas łatwo byłoby go obejść), ale także podwykonawców. Warunek był jeden – musiałoby to być uzasadnione charakterem zamówienia.
Mimo ustnych deklaracji premiera, który popierał ten pomysł, w oficjalnym dokumencie rząd zajął wobec niego negatywne stanowisko. Podczas prac podkomisji stronie rządowej i poselskiej udało się zbliżyć i jest duża szansa, że – choć w nieco zmienionej postaci – przepis ten zostanie uchwalony.
– Jestem bardzo zadowolona z tego, co udało się osiągnąć podczas prac podkomisji. Wytłumaczyliśmy sobie wzajemnie, jakie są prawdziwe intencje, i okazało się, że kompromis jest możliwy, a czasem nieporozumienia biorą się z niewłaściwego użycia słów – mówi posłanka Maria Janyska z PO, współautorka projektu.
Zbliżanie stanowisk
Rząd nie był krytycznie nastawiony do samego pomysłu. Jego wątpliwości budziła jednak konstytucyjność tego rozwiązania. „Nałożenie w drodze ustawy obowiązku zatrudnienia przez wykonawcę lub podwykonawcę osób wykonujących czynności przy realizacji zamówienia na podstawie umowy o pracę należałoby traktować jako arbitralną ingerencję w sferę zachowań podmiotów gospodarczych, niedopuszczalną na gruncie przepisów Konstytucji” – napisano w rządowym stanowisku.
Posłowie przekonywali jednak podczas prac, że zaproponowane rozwiązanie nie może być uznane za niezgodne z konstytucją, skoro tak naprawdę powiela to, co wynika z kodeksu pracy. To w nim przecież zapisano zakaz zastępowania umowy o pracę kontraktem cywilnoprawnym przy zachowaniu warunków wykonywania pracy.
– Chociaż nadal uważam, że nasz pomysł jest zgodny z ustawą zasadniczą, to jednak szukam rozwiązania, które wyeliminowałoby obawy rządowe. Być może wyjściem z sytuacji będzie odesłanie wprost do kodeksu pracy – zauważa Maria Janyska.
Takie samo rozwiązanie zasugerowała Konfederacja Lewiatan. Zgodnie z jej propozycją zamawiający mógłby wymagać „zatrudnienia osób wykonujących czynności przy realizacji zamówienia publicznego na roboty budowlane lub usługi na podstawie umowy o pracę, jeżeli zachodzą warunki określone w art. 22 par. 1 ustawy – kodeks pracy, lub z zachowaniem warunków zatrudniania pracowników skierowanych do pracy na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”.
Marek Kowalski z Lewiatana, który uczestniczy w pracach podkomisji, ma nadzieję, że propozycja ta zostanie zaakceptowana.
– Po raz pierwszy od dłuższego czasu w sali sejmowej prowadzono tak merytoryczny dialog – ocenia.
– Również po raz pierwszy od dawna jednym głosem w wielu sprawach mówili przedstawiciele pracodawców i związków zawodowych – dodaje.

Będą wzorce

Jest też szansa na zrealizowanie innego założenia projektodawców – upowszechnienia wzorcowych dokumentów. Pomijając spór dotyczący umiejscowienia w ustawie przepisów na ten temat, problem rozbijał się też o pieniądze. W projekcie proponowano, by z budżetu przeznaczyć na ten cel 600 tys. zł rocznie. Rząd zaś stwierdził, że tworzeniem wzorcowych dokumentów powinien zająć się Urząd Zamówień Publicznych w ramach swych zwykłych obowiązków. Problem w tym, że urząd i tak jest mocno obciążony pracą.
Jak ujawniła podczas jednego z posiedzeń podkomisji Izabela Jakubowska, p.o. prezes UZP, jest jednak spora szansa, że takie wzorcowe dokumenty będą tworzone przy współfinansowaniu ze środków unijnych.
– Wystąpiliśmy już do Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju o to, by przewidziało w nadchodzącej perspektywie środki na projekt związany z utworzeniem repozytorium dokumentów wzorcowych – wyjaśniła posłom.
– Równie ważne jest też upowszechnienie dobrych praktyk. Po analizie ogłoszeń i specyfikacji moglibyśmy umieszczać w repozytorium wiedzy te, które mogłyby służyć za wzór dla innych – tłumaczyła.
Jednym z podstawowych założeń nowelizacji jest nakłonienie urzędników do stosowania innych niż cena kryteriów oceny ofert. Ma temu służyć m.in. wymóg, aby w przypadku kierowania się wyłącznie ceną obowiązkowo wykazywać w protokole postępowania, że zastosowanie innych kryteriów nie przyczyniłoby się do zmniejszenia wydatków w całym okresie korzystania z przedmiotu zamówienia.
Bardziej skuteczna ma też być procedura weryfikowania cen pod kątem tego, czy nie zostały zaniżone. W przypadku wątpliwości to na wykonawcę zostanie przerzucony ciężar udowodnienia, że tak nie jest.
Rząd miał też wątpliwości co do wprowadzenia klauzul waloryzacyjnych. Zgodnie z nimi przy wieloletnich umowach wysokość wynagrodzenia byłaby dostosowywana do zmiany stawek VAT, a także minimalnego wynagrodzenia czy składek na ubezpieczvenia społeczne i zdrowotne. Obawy rządu ma rozwiać zmiana dotycząca tych dwóch ostatnich wskaźników. Byłyby one waloryzowane tylko przy świadczeniach, w których koszty pracy stanowią istotną część wszystkich kosztów.
Następne posiedzenia podkomisji zaplanowano na koniec maja. Wówczas już jej członkowie mają przystąpić do przegłosowania konkretnych przepisów.

Etap legislacyjny

Projekt po I czytaniu

TRZY PYTANIA

Zmiany w przetargach jeszcze w tym roku

Początkowo stanowisko rządu było mocno negatywne wobec poselskiego projektu. Czy jest szansa na wypracowanie kompromisu?

Ten projekt to zmiana obszerna i kompleksowa, jedna z największych i najważniejszych reform obecnej dekady. Jednocześnie propozycje nasze są daleko idące, wywołują więc w sposób naturalny dyskusję. Po ostatnich pracach mojej podkomisji jestem jednak optymistą. Zwłaszcza że mi nie chodzi o kompromisy, ale o obiektywnie dobre zmiany. My z rządem nie mamy odmiennych interesów, a nowelizację popierają i pracodawcy, i pracobiorcy (związki zawodowe), i zamawiający. To niespotykana sytuacja – ja takiej nie pamiętam – by wszystkie zainteresowane strony i niezależni obserwatorzy oraz świat ekspercki byli za projektem ustawy. Bardzo się z tego cieszę, jako współautor projektu.

Środowiska przedsiębiorców mocno liczą na to, że przewidziana w projekcie możliwość waloryzacji cen zminimalizuje straty związane w planowanym ozusowaniem tzw. umów śmieciowych. Jest na to szansa?

Propozycję zapisu waloryzacyjnego uważam za jedną z najważniejszych. Trudno dalej tolerować brak zapisów o waloryzowaniu odpowiedniej wartości kontraktów w sytuacjach wzrostów współczynników, na które strony umowy nie mają wpływu. Jest bowiem pewnym absurdem żądanie, by w razie wystąpienia niektórych czynników dane zamówienie nadal było realizowane na podstawie pierwotnej ceny. Ktoś w takiej sytuacji musi albo stracić, albo wykonać zamówienie nierzetelnie. Wyjaśniliśmy sobie ze stroną rządową, o co chodzi. Wydaje się, że nasze intencje były źle interpretowane. Poprawimy treść prawną zapisu, aby intencja projektodawców nie budziła wątpliwości. Mam nadzieję, że to pozwoli uchwalić tę normę. Natomiast sprawę wpływu ozusowania umów cywilnoprawnych powinna w mojej ocenie załatwić ustawa wprowadzająca te zmiany, np. poprzez bardzo długie vacatio legis, a nie sama ustawa p.z.p.
Proszę pamiętać też, iż zasadniczą propozycją jest ograniczenie kryterium ceny jako wyłącznego czynnika rozstrzygania przetargów. To jest największa patologia polskiej rzeczywistości i to głównie tej chorobie polskich przetargów wydałem wojnę. Ze zmian dotyczących tej sfery nie będziemy chcieli zrezygnować.

Kiedy pana zdaniem mogą się zakończyć prace nad ustawą?

Prace trwają dłużej, niż bym chciał, ale nastawiony jestem na efekt merytoryczny, a nie terminy i uchwalenie byle jakich, jedynie kosmetycznych zmian. Byłbym szczęśliwy, gdyby przed wakacjami udało nam się uchwalić tę ustawę w Sejmie. Wówczas – w zależności od przyjętego vacatio legis – mogłaby ona wejść w życie w drugiej połowie tego roku.