Dywagacje, jak szanse poszczególnych koleżanek czy kolegów są postrzegane na zewnątrz, nie interesują nas. Kierujemy się określoną procedurą – podkreśla sędzia Piotr Hofmański.

Ewa Radlińska: Funkcja I prezesa Sądu Najwyższego to marzenie każdego sędziego SN?

Prof. dr hab. Piotr Hofmański, sędzia Izby Karnej Sądu Najwyższego, rzecznik prasowy SN: Niekoniecznie. Różne osoby mają różne ambicje zawodowe, które w określony sposób uzewnętrzniają. Nie przyjmowałbym takiego generalnego założenia, że wszyscy sędziowie SN o tej funkcji marzą i każdy z nich z chęcią podjąłby się tego zadania. Jestem przekonany, że jest wielu takich sędziów, którzy mieliby szansę tego zaszczytu dostąpić, ale jednak nie wyraziliby zgody na kandydowanie.

ER: A jakie mogłyby być powody takiej odmowy?

PH: To jest na pewno bardzo zaszczytny urząd. Nie można jednak tracić z pola widzenia też tego, że z jego sprawowaniem wiąże się niebywale odpowiedzialne i ciężkie zadanie do wykonania. Przede wszystkim z tego powodu, że SN pełni w systemie organów państwa określoną, bardzo ważną rolę. Jest organem, którego zadaniem jest dbałość o jednolitość orzecznictwa sądów powszechnych. Ponadto sama struktura SN jest dość skomplikowana. SN to w końcu nie tylko 87 sędziów. To również cała obsługa sądu. Można porównać więc pełnienie funkcji I prezesa SN do kierowania skomplikowanym przedsiębiorstwem. Aby dobrze wypełniało swoje zadania, potrzebne jest więc włożenie wielkiego wysiłku w sprawne i odpowiedzialne zarządzanie.

ER: A czy pan podjąłby się tego zadania?

PH: Za wcześnie na takie rozważania. O personaliach w tym momencie nie powinniśmy rozmawiać.

ER: Chciałam porozmawiać o pana marzeniach zawodowych...

PH: Nie mam nadmiaru czasu. Poza tym, że jestem sędzią SN oraz rzecznikiem prasowym SN, to jestem również profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, co wiąże się z kierowaniem katedrą i częstymi wyjazdami do Krakowa. Jestem także przewodniczącym Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Karnego. Wszystkie te zajęcia są dużym obciążeniem czasowym i staram się podchodzić do nich z odpowiedzialnością. Nie można zaś kumulować zbytnio różnych funkcji, ponieważ dojdzie do tego, że z żadnej z nich człowiek nie będzie w stanie wywiązać się prawidłowo.

ER: Jakie cechy charakteru powinien posiadać I prezes SN?

PH: Przede wszystkim powinna być to osoba, która będzie uczciwa i prawa. Jednak te cechy powinny przynależeć każdemu, kto pełni urząd sędziowski, i to nie tylko w SN. I Prezes zdecydowanie powinien cieszyć się zaufaniem i szacunkiem sędziów SN. Potrzebne są też do właściwego wykonywania tego zadania zdolności organizacyjne.

ER: Jak duże znaczenie dla wymiaru sprawiedliwości ma osoba I prezesa SN?

PH: Nie możemy mówić o bezpośrednim wpływie na wymiar sprawiedliwości. Nikt bowiem nie może wpływać na decyzje orzecznicze sędziów SN. Także jego I prezes. Jest zwierzchnikiem nas wszystkich, natomiast nie może wpływać na decyzje podejmowane w konkretnych rozpoznawanych przez sędziów sprawach. I prezes SN jest jednak również sędzią i bierze udział w orzekaniu. Robi to w ograniczonym zakresie ze względu na inne obowiązki. Jednak w działalności orzeczniczej bierze udział i w ten sposób buduje swój autorytet. Tą drogą może zatem realizować swój wpływ na działalność orzeczniczą SN i sądów powszechnych. Ponadto ustawa wyposażyła I prezesa SN w szczególne kompetencje, między innymi do występowania z wnioskami do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności z konstytucja wskazanych przepisów prawa, a także do Sądu Najwyższego o podjęcie uchwał mających na celu usunięcie stwierdzonych rozbieżności w orzecznictwie.

ER: Porozmawiajmy o początkach drogi na szczyt. Jak daleka jest ta wędrówka od bycia sędzią sądu rejonowego do kierowania Sądem Najwyższym?

PH: Oczywiście, nie każdy taką drogą ma szansę przejść. Warunek podstawowy, aby można było być kandydatem na stanowisko I prezesa SN jest bycie czynnym sędzią SN. I prezes SN jest powoływany przez Prezydenta RP właśnie spośród aktualnie orzekających sędziów.

ER: A czy droga do samego SN jest kręta i wyboista?

PH: Tak. Istnieją dwie drogi, które mogą doprowadzić do tego celu. Jedna - klasyczna droga kariery sędziowskiej, która rozpoczyna się od sądu rejonowego. Jest tak długa, jak skomplikowana jest struktura sądownictwa powszechnego.
Druga możliwość wstąpienia w szeregi sędziów SN to szansa dla osób, które wprawdzie nie mają za sobą kariery sędziowskiej, ale posiadają tytuł doktora habilitowanego prawa. Sędziowie SN mogą być więc rekrutowani także spośród osób, które nigdy wcześniej urzędów sędziowskich nie pełniły, a mają określone doświadczenie i wiedzę wynikające z wieloletniej pracy naukowej.

ER: Wracając do wyboru I prezesa SN. Obecnie jest w SN 87 sędziów. Każdy z nich ma równe szanse?

PH: W wymiarze teoretycznym - tak, ale w wymiarze praktycznym te szanse są na pewno zróżnicowane.

ER: Od czego są zależne?

PH: Od stażu pracy, doświadczenia, czy wieku. Poza tym różne okoliczności wchodzą tu w grę, które nie mają charakteru formalnego. Nie sądzę zatem, żeby okazało się, że jesteśmy zmuszeni wybierać spośród 87 kandydatów.

ER: A czy sędzia pełniący obowiązki I prezesa SN ma na wstępie większe szanse na zostanie jednym z dwóch kandydatów? (Chodzi o prof. dr hab. Lecha Paprzyckiego, prezesa Sądu Najwyższego – przyp. red.)

PH: Nie. Nie ma to znaczenia. Fakt, że dany sędzia został powołany do pełnienia tych obowiązków do czasu wyboru nowego I prezesa SN wynika z ustawy o Sądzie Najwyższym. Został więc powołany prezes SN, który ma najdłuższy staż sędziowski w SN.

ER: Pewne nazwiska jednak padają. To sędziów stresuje czy motywuje?

PH: Nie sądzę, żeby sędziowie SN interesowali się takimi plotkami. Dywagacje, jak szanse poszczególnych koleżanek czy kolegów są postrzegane na zewnątrz, nie interesują nas. Kierujemy się określoną procedurą. Sędziowie podczas Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Najwyższego zgłoszą w pierwszej fazie kandydatów i wówczas sytuacja wyklaruje się wstępnie. Nastąpi głosowanie, które pokaże, którzy potencjalni kandydaci mogą liczyć na największe poparcie. W zależności od efektów głosowania podejmą oni decyzję o kandydowaniu. Każdy sędzia ma prawo wyrazić swój pogląd na temat wyboru i osoby I prezesa SN. Tu nie ma miejsca na kunktatorstwo czy podchody.

ER: No to kiedy możemy się spodziewać poznania nazwisk kandydatów którzy zostaną przedstawieni prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu?

PH: Zgromadzenie Ogólne sędziów SN zostało wyznaczone na 9 kwietnia 2014 r., kiedy to zostanie wyłonionych dwóch kandydatów.

O swoich oczekiwaniach wobec nowego I prezesa SN mówią prezes NRA Andrzej Zwara ( czytaj więcej) i radca prawny dr Mariusz Bidziński ( czytaj więcej).

Rozmawiała Ewa Maria Radlińska