Prezydent Komorowski reanimuje Gowina
Bronisław Komorowski ma do wyboru dwie drogi w sprawie ustawy obywatelskiej zmieniającej reformę Gowina. Zawetować ustawę lub wysłać ją do Trybunału Konstytucyjnego. O podpisie nie ma mowy. Zmiany dawały Sejmowi wyłączne kompetencje dotyczące tworzenia lub likwidacji sądów, co wywołało oskarżenia o kreowanie sejmokracji i próbie zawłaszczania uprawnień ministra przez parlament.
Teoretycznie najbezpieczniejszą drogą dla Komorowskiego było zaskarżenie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Zdaniem konstytucjonalistów zaproponowany w niej model jest nieracjonalny – każda najdrobniejsza zmiana w sądach musiałaby mieć akceptację parlamentu. Problem w tym, że TK nie mógłby jej uznać za niekonstytucyjną. Pozostaje zatem weto. Taki manewr jest jednak niewygodny. Gowin zlikwidował sądy w blisko jednej czwartej powiatów w Polsce, a właśnie zaczyna się wyborczy cykl. Partie forsujące projekt obywatelski liczą na przychylność wyborców z tej jednej czwartej powiatów. Wetując ustawę, Komorowski wystawia się na krytykę. Stąd własna propozycja ustawy.
– Prezydent sugeruje wyrzucenie projektu do kosza i zgłoszenie swojego – mówi Dariusz Joński z SLD (Sojusz tak jak inne ugrupowania, poza PO, nie chce weta).
Ostateczna decyzja prezydenta będzie zależała od tego, czy będzie mógł liczyć na wystarczającą liczbę głosów w parlamencie. – Takie rozwiązanie po wewnętrznej debacie w Platformie może uzyskać poparcie – komentuje poseł PO Witold Pahl. Wetując ustawę, prezydent ratuje partię, która nie była w stanie wzajemne obronić decyzji swojego ministra w parlamencie.
Prezydencki projekt nie ma szans na przychylność PiS, które na konsultacje z Bronisławem Komorowskim do Pałacu Prezydenckiego nie poszło. SLD i Ruch Palikota nie składają żadnych deklaracji. – Chcemy się z tym projektem zapoznać. Nie powiedzieliśmy, ani że go poprzemy, ani że się z nim nie zgadzamy – mówi Andrzej Rozenek z Ruchu Palikota.
W tym kontekście języczkiem u wagi mogą się okazać ludowcy, którzy byli inicjatorami ustawy obywatelskiej kwestionowanej przez Komorowskiego. Gdy ona padnie, ich jedyną szansą na przywrócenie sądów – chociaż w części miast – będzie projekt Komorowskiego. – Jeśli projekt pana prezydenta trafi do Sejmu, będziemy chcieli obniżenia pułapu tworzenia sądu z 60 tys. mieszkańców do 40 tys. – mówi rzecznik partii Krzysztof Kosiński. Sugeruje, że PSL jest ze scenariuszem Komorowskiego pogodzone. Chce jedynie, by sądy odtworzyć w większej liczbie miast, niż wynika z projektu prezydenta.