Prezydent Bronisław Komorowski szykuje weto do ustawy obywatelskiej cofającej zmiany w sądach wprowadzone przez ministra Jarosława Gowina. W zamian ma własną kompromisową propozycję.
Według głowy państwa z 79 sądów zamienionych w oddziały zamiejscowe innych sądów rozporządzeniem ministra sprawiedliwości należy przywrócić 27. Prezydencki projekt wprowadza wytyczne dla szefa resortu, którymi ma się kierować w powoływaniu sądów rejonowych. Pierwszym kryterium Komorowskiego jest wielkość – sąd rejonowy to sąd na obszarze gminy lub kilku gmin, w których mieszka co najmniej 60 tys. osób i rocznie z tego terenu wpływa co najmniej 7 tys. spraw cywilnych, karnych i dotyczących nieletnich.
Dodatkowo sądy mogą zostać również utworzone, gdy w danym powiecie mieszka mniej niż 60 tys. osób. W tym wypadku warunkiem jest spełnienie drugiego kryterium – odpowiedniej liczby spraw.
Prezydenckie kryteria to kompromis między dowolnością, jaką miał w tej sprawie minister, a próbą odgórnego narzucenia ustroju sądów ustawą, jaką jest projekt obywatelski. Minister zmienił 79 sądów w oddziały zamiejscowe. Projekt obywatelski nie tylko je przywraca, lecz nawet wprowadza zasadę, że o każdej zmianie decyduje Sejm.
W uzasadnieniu do prezydenckiego pomysłu znalazły się słowa o „racjonalizacji procesu tworzenia i likwidacji sądów i uniknięciu przez to rozbieżności między wizją resortu sprawiedliwości a oczekiwaniem społeczności lokalnych”.
Wskazuje to, że Bronisław Komorowski chce zawetować ustawę obywatelską. Ma czas na podjęcie decyzji do początku lipca. Wczoraj prowadził konsultacje polityczne w sprawie tej ustawy.

Prezydent Komorowski reanimuje Gowina

Bronisław Komorowski ma do wyboru dwie drogi w sprawie ustawy obywatelskiej zmieniającej reformę Gowina. Zawetować ustawę lub wysłać ją do Trybunału Konstytucyjnego. O podpisie nie ma mowy. Zmiany dawały Sejmowi wyłączne kompetencje dotyczące tworzenia lub likwidacji sądów, co wywołało oskarżenia o kreowanie sejmokracji i próbie zawłaszczania uprawnień ministra przez parlament.

Teoretycznie najbezpieczniejszą drogą dla Komorowskiego było zaskarżenie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Zdaniem konstytucjonalistów zaproponowany w niej model jest nieracjonalny – każda najdrobniejsza zmiana w sądach musiałaby mieć akceptację parlamentu. Problem w tym, że TK nie mógłby jej uznać za niekonstytucyjną. Pozostaje zatem weto. Taki manewr jest jednak niewygodny. Gowin zlikwidował sądy w blisko jednej czwartej powiatów w Polsce, a właśnie zaczyna się wyborczy cykl. Partie forsujące projekt obywatelski liczą na przychylność wyborców z tej jednej czwartej powiatów. Wetując ustawę, Komorowski wystawia się na krytykę. Stąd własna propozycja ustawy.

– Prezydent sugeruje wyrzucenie projektu do kosza i zgłoszenie swojego – mówi Dariusz Joński z SLD (Sojusz tak jak inne ugrupowania, poza PO, nie chce weta).

Ostateczna decyzja prezydenta będzie zależała od tego, czy będzie mógł liczyć na wystarczającą liczbę głosów w parlamencie. – Takie rozwiązanie po wewnętrznej debacie w Platformie może uzyskać poparcie – komentuje poseł PO Witold Pahl. Wetując ustawę, prezydent ratuje partię, która nie była w stanie wzajemne obronić decyzji swojego ministra w parlamencie.

Prezydencki projekt nie ma szans na przychylność PiS, które na konsultacje z Bronisławem Komorowskim do Pałacu Prezydenckiego nie poszło. SLD i Ruch Palikota nie składają żadnych deklaracji. – Chcemy się z tym projektem zapoznać. Nie powiedzieliśmy, ani że go poprzemy, ani że się z nim nie zgadzamy – mówi Andrzej Rozenek z Ruchu Palikota.

W tym kontekście języczkiem u wagi mogą się okazać ludowcy, którzy byli inicjatorami ustawy obywatelskiej kwestionowanej przez Komorowskiego. Gdy ona padnie, ich jedyną szansą na przywrócenie sądów – chociaż w części miast – będzie projekt Komorowskiego. – Jeśli projekt pana prezydenta trafi do Sejmu, będziemy chcieli obniżenia pułapu tworzenia sądu z 60 tys. mieszkańców do 40 tys. – mówi rzecznik partii Krzysztof Kosiński. Sugeruje, że PSL jest ze scenariuszem Komorowskiego pogodzone. Chce jedynie, by sądy odtworzyć w większej liczbie miast, niż wynika z projektu prezydenta.