Rekomendacje zmian w prawie upadłościowym i naprawczym nie ominęły kwestii zarobków syndyków.
Od funduszów masy upadłości i sum uzyskanych z likwidacji rzeczy i praw obciążonych rzeczowo powinno zależeć to, ile zarobi prowadzący postępowanie syndyk. Jego uposażenie mogłoby zostać podwyższone o 10 proc. sumy przeznaczonej do podziału między wierzycieli, jeżeli ostateczny plan tego podziału zostanie wykonany w ciągu roku od zatwierdzenia przez sędziego komisarza.
To powinno zmotywować syndyków, by szybciej przekazywali pieniądze wierzycielom bankrutującego przedsiębiorstwa. Takie zmiany do prawa upadłościowego i naprawczego chce wprowadzić zespół ministra sprawiedliwości do spraw nowelizacji prawa upadłościowego i naprawczego.

Bez oszczędności

Dziś wynagrodzenie syndyka zależy przede wszystkim od wartości funduszów masy upadłościowej. Skutek? Syndykom brakuje motywacji do zgromadzenia większej sumy dla wierzycieli, przy tym nie starają się ograniczać wydatków przy wykonywaniu swoich czynności związanych z zarządzaniem majątkiem upadłego przedsiębiorcy, spieniężeniem masy upadłości, ściągnięciem wierzytelności upadłego i doprowadzeniem do podziału gotówki między wierzycieli.
– Z dniem ogłoszenia upadłości cały majątek upadłego staje się masą upadłości. Oprócz tego wchodzą do niej też rzeczy nabyte przez niego w toku postępowania upadłościowego. Nie można jednak zaliczyć do masy np. przedmiotów całkowicie zwolnionych od egzekucji, nieściągalnych wierzytelności oraz niezbywalnych ruchomości wyłączonych przez sędziego komisarza – precyzuje radca prawny Piotr Czachorowski z Kancelarii Radców Prawnych Czachorowscy.
– Przy tym fundusz masy upadłości przeznaczony do podziału między wierzycieli w planie sporządzonym przez syndyka i zatwierdzonym przez sędziego komisarza najczęściej jest znacznie mniejszy niż majątek, którym w momencie ogłoszenia upadłości dysponował bankrut. Zostaje bowiem pomniejszony o wydatki poniesione z masy – dodaje Piotr Czachorowski.
Dlatego obecny sposób wyliczenia wynagrodzenia syndyków wywołuje sporo zastrzeżeń wśród upadłych przedsiębiorców i reprezentujących ich adwokatów oraz radców prawnych.
– Syndycy często nie widzą potrzeby ograniczania kosztów postępowania upadłościowego, wobec czego dobór podmiotów prowadzących obsługę syndyka rzadko opiera się na kryterium jak najmniejszych wydatków przy dobrej jakości usługi – oceniają członkowie zespołu ministra sprawiedliwości ds. nowelizacji prawa upadłościowego i naprawczego.

10 proc. ekstra

Zgodnie z przepisami ustawy – Prawo upadłościowe i naprawcze (Dz.U. nr 60, poz. 535 z późn. zm.) wynagrodzenie syndyka może sięgać nawet do 5 proc. aktywów przedsiębiorstwa. Gdy fundusz masy upadłościowej przekracza 100 mln zł, to otrzymują z tego tytułu ponad 300 tys. zł.
Zdarza się więc, że pozostała suma przeznaczona do podziału między wierzycieli – po odliczeniu wydatków – jest niewiele większa. Jako przykład nazbyt wysokich wynagrodzeń eksperci wskazują przyznane syndykowi Espebepe (Szczecińskiego Przedsiębiorstwa Budownictwa Przemysłowego) 450 tys. zł, a syndykowi VPN Service, spółki z grupy Elektrimu – ponad 120 tys. zł za dwa miesiące pracy.
W przygotowanych rekomendacjach zmian zaproponowano, aby łączna kwota wynagrodzeń syndyka nie mogła przekroczyć 3 proc. funduszów masy upadłości wraz z sumami uzyskanymi z likwidacji rzeczy i praw obciążonych rzeczowo. Mogłaby ulec podwyższeniu o 10 proc. po sprawnym przeprowadzeniu postępowania.
– O wysokości wynagrodzenia syndyka powinien decydować sąd upadłościowy w oparciu o kryteria ustawowe – przekonuje Bartosz Groele z Instytutu Allerhanda, prawnik w kancelarii Tomasik, Pakosiewicz i Wspólnicy.
Dlatego zespół zaproponował, aby o wstępnej i ostatecznej wysokości tej kwoty orzekał sąd na wniosek syndyka, natomiast stanowisko w tej sprawie będą mieli prawo wyrazić zarówno upadły, jak i rada wierzycieli.
– Sędzia komisarz orzeknie o zwrocie wydatków, a na jego postanowienie syndykowi będzie przysługiwało zażalenie – dodaje Bartosz Groele.