Prezes UODO nie może nakazać usunięcia danych osobowych z artykułu prasowego. Prasę obejmuje bowiem wyjątek dziennikarski – uznał sąd.
ikona lupy />
DGP
Zgodnie z RODO państwa członkowskie powinny przyjąć krajowe przepisy, które pozwolą pogodzić prawo do ochrony danych osobowych z wolnością wypowiedzi i informacji, w tym pracą dziennikarzy. Polska zrobiła to w art. 2 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 1781). Zgodnie z tym przepisem przy przygotowaniu materiałów prasowych nie stosuje się wielu z regulacji RODO (patrz: grafika). Ustawodawca nie wyłączył natomiast art. 17, który przewiduje tzw. prawo do bycia zapomnianym, czyli możliwość żądania usunięcia danych. Właśnie na ten przepis powołał się prawnik, którego dane osobowe, w tym zdjęcie, znalazły się w artykule opublikowanym w jednej z gazet oraz na jej stronie internetowej. Prawnik uznał to za naruszenie swej prywatności i złożył skargę do prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Domagał się, by prezes UODO zobowiązał redakcję do usunięcia jego zdjęcia. Twierdził bowiem, że zostało zrobione w sądzie, gdy rozmawiał z dziennikarzami na temat sprawy karnej, w której występował jako obrońca. Nie udzielał natomiast zgody na wykorzystanie go do innych publikacji prasowych. Chciał również, by redakcja poinformowała innych administratorów, by ci także usunęli linki do zdjęcia czy też jego cyfrowej kopii. Dodatkowo zażądał nałożenia kary finansowej.

Godzenie praw

Prezes UODO umorzył postępowanie. Uznał bowiem, że co prawda art. 17 RODO rzeczywiście nie został wyłączony przy działalności prasowej, ale jednocześnie nie stosuje się innych przepisów, a tylko one mogłyby wskazywać na bezprawność przetwarzania danych. Bez stwierdzenia tej bezprawności nie można zaś skorzystać z prawa do bycia zapomnianym.
Cały problem w tym, że usunięcia danych można żądać, jeśli nie ma podstawy prawnej do ich przetwarzania. Aby stwierdzić brak takich podstaw, czyli bezprawność przetwarzania, należałoby przeanalizować sprawę pod kątem art. 5 i 6 RODO. Te zaś zostały wyłączone na mocy wyjątku dziennikarskiego. Dlatego też w konsekwencji nie da się zbadać, czy spełnione zostały przesłanki do skorzystania z prawa do bycia zapomnianym.
Prawnik, który domaga się usunięcia swego zdjęcia, nie zgodził się z tym rozstrzygnięciem i zaskarżył je do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Jego zdaniem prawo do bycia zapomnianym nie odnosi się wyłącznie do art. 5 i 6 RODO, lecz ogólnie do niezgodności z prawem przetwarzania, którą należy badać szerzej niż tylko przez pryzmat wskazanych przepisów. W skardze przekonywał, że nie można pogodzić się z sytuacją, w której w demokratycznym państwie prawa nie można przeprowadzić testu legalności przetwarzania danych osobowych przez podmiot zajmujący się działalnością prasową. Dodatkowo powołał się na prawnoautorską ochronę wizerunku.
Sąd oddalił skargę uznając decyzję prezesa UODO za słuszną. Wyrok zapadł w lutym, ale argumenty poruszone w obszernym uzasadnieniu nie były dotychczas opisywane. Skład orzekający zwrócił w nich uwagę na nieuchronny konflikt, do jakiego dochodzi na styku prawa do ochrony danych osobowych a wolnością słowa i informacji.
„Egzekwowanie wymogów ochrony danych osobowych ogranicza w znacznym stopniu możliwość swobodnego przetwarzania danych, natomiast gromadzenie i rozpowszechnianie informacji może naruszać przepisy dotyczące ochrony danych osobowych. Pociąga to za sobą konieczność godzenia tych dwóch praw i wolności tak, aby umożliwić ich koegzystencję” – zauważył WSA w Warszawie w uzasadnieniu wyroku z 12 lutego 2020 r. (sygn. akt II SA/Wa 2073/19).

Wolność informacji

Sąd zgodził się ze skarżącym, że polska ustawa o ochronie danych osobowych nie wyłącza art. 17 RODO, co oznacza, że teoretycznie można domagać się usunięcia informacji na swój temat. Nie oznacza to jednak, że dziennikarz czy też szerzej prasa ma obowiązek spełnienia tych żądań.
„Otóż usunięcie takie będzie musiało nastąpić jedynie wtedy, gdy w ten czy inny sposób odpadną wszystkie powody, dla których zasadna była publikacja danej informacji, a będzie tak wówczas, gdy od początku wiadomość była nieprawdziwa. Z taką sytuacją nie mieliśmy jednak do czynienia w niniejszej sprawie” – podkreślił w uzasadnieniu sąd. Dodał, że prawo do bycia zapomnianym nie znajdzie zastosowania, jeżeli przetwarzanie danych jest niezbędne do korzystania z prawa do wolności wypowiedzi i informacji.
– Krajowy ustawodawca nie wskazał w wyjątku dziennikarskim wyłączenia stosowania prawa do bycia zapomnianym. Założył on, że prawo to nie będzie stosowane w związku z jego wyłączeniem w przypadkach, w których niezbędne jest przetwarzanie danych osobowych do korzystania z prawa do wolności wypowiedzi i informacji. Wskazany wyrok potwierdza tę tezę – zauważa Piotr Liwszic, Data Protection Analyst w PwC Polska i autor bloga Jawneprzezpoufne.pl.
– Trzeba przy tym zaznaczyć, że komentowane uzasadnienie zawiera przekaz kierowany do świata dziennikarskiego. To, że ustawodawca krajowy wyłączy stosowanie pewnych zasad i przepisów RODO, nie zwalnia dziennikarzy i redakcji od chronienia osoby, której dane przetwarzane są w celach publikacji prasowych. Te specyficzne zasady ochrony prywatności osób, których dane osobowe są przetwarzane czy też później opublikowane, zostały uregulowane przez prawo prasowe, a zasady RODO schodzą tutaj na drugi plan – dodaje ekspert.
Wyrok jest prawomocny i w praktyce potwierdza, że w przypadku publikacji prasowych ścieżka dochodzenia praw przewidziana w RODO nie znajdzie raczej zastosowania. Oczywiście nie oznacza to, że osoby, których dane osobowe pojawiają się w prasie, nie mogą przeciw temu protestować. Otwarta pozostaje droga przed sądami cywilnymi – oczywiście przy założeniu, że artykuł prasowy narusza dobra osobiste.
Nie ma za to sensu skarżyć się do UODO.
– Sprawy z zakresu wyjątku dziennikarskiego dotyczą głównie publikacji imion i nazwisk, wizerunku lub innych informacji, które pozwalają zidentyfikować daną osobę w społeczności lokalnej. Sprawy takie są umarzane jako bezprzedmiotowe – mówi Adam Sanocki, rzecznik UODO.
– Należy zauważyć, że wyjątek ten nie jest podmiotowy, a przedmiotowy. Dlatego też nie należy tu mówić o wyjątku dotyczącym dziennikarzy, lecz działalności, którą wykonują, polegającej na redagowaniu, przygotowaniu, tworzeniu lub publikowaniu materiałów prasowych w rozumieniu ustawy – Prawo prasowe (działalności dziennikarskiej) – dodaje.