W pierwszym półroczu 2020 r. uchwalono w Polsce 6607 stron maszynopisu nowych przepisów, czyli aż o 44 proc. mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Produkcja prawa spadła tym samym do najniższego poziomu od 20 lat. To kluczowe spostrzeżenie firmy audytorsko-doradczej Grant Thornton, która opublikowała kolejną edycją swojego „Barometru prawa”.
– Spadek „produkcji” przepisów prawa to chyba jedyny spadek produkcji, który cieszy. Mamy jednak świadomość, że w znacznej mierze jest to efekt okresowego zamrożenia, a co najmniej spowolnienia procesu legislacyjnego, wywołanego pandemią koronawirusa – zauważa radca prawny Grzegorz Maślanko, partner w Grant Thornton. I spostrzega, że jedynie w obszarach „przeciwpandemicznych” oraz regulacjach dotyczących wyborów prezydenckich nastąpiła intensyfikacja prac rządowych i parlamentarnych. Same specustawy koronawirusowe zajmują 339 stron. Do tego dochodzi 188 rozporządzeń o objętości 420 stron.
– I o ile zwykle narzekamy na zbytni pośpiech w tworzeniu prawa, negatywnie wpływający na jego jakość, tym razem był on uzasadniony. Nawet – zdaniem niektórych poszkodowanych następstwami pandemii – wprowadzanie stosownych rozwiązań pomocowych było zbyt opieszałe – twierdzi mec. Maślanko.
Analitycy procesu legislacyjnego uważają, że silne wyhamowanie nie powinno zaskakiwać. Przed wyborami bowiem aktywność rządu i parlamentu została ograniczona.
„W odróżnieniu od okresów przed wyborami parlamentarnymi, które zwykle obfitują w wysoką produkcję prawa (z uwagi na zasadę dyskontynuacji rząd i opozycja parlamentarna starają się przed zakończeniem kadencji uchwalić jak najwięcej projektów ustaw), przed wyborami prezydenckimi proces tworzenia aktów prawnych w parlamencie i ministerstwach spowalnia, ponieważ politycy zajęci są kampanią wyborczą” – tłumaczy Grant Thornton w swym opracowaniu.
Firma postanowiła również zweryfikować to, czego dotyczyły przepisy przyjmowane w reakcji na pandemię koronawirusa. Z analizy wynika, że 53 proc. ich objętości (Grant Thornton postanowił bowiem odsetek liczyć na podstawie liczby stron, a nie liczby przepisów) dotyczyło bezpośrednio działalności przedsiębiorstw, w tym przede wszystkim kwestii związanych z możliwością prowadzenia biznesu, zasadami zatrudniania i wynagradzania pracowników oraz bezpieczeństwem i higieną pracy. Trzydzieści pięć procent to regulacje ustalające zasady funkcjonowania organów państwa, w tym przede wszystkim przepisy dotyczące zamykania granic czy działania służb mundurowych.
„Pozostałe 91 stron dotyczyło obszarów, które – w naszej ocenie – trudno jest uznać za faktycznie związane z walką z pandemią i jej skutkami (np. dotyczące ograniczenia możliwości używania dronów” – czytamy w „Barometrze prawa”.
O tym, że proces legislacyjny wygląda kiepsko, mówią niemal wszyscy eksperci. Od października 2018 r. do września 2019 r. prawo farmaceutyczne zmieniło się 16 razy. Kodeks spółek handlowych –„tylko” siedem. A podczas 84. posiedzenia Sejmu poprzedniej kadencji w lipcu 2019 r. przegłosowano trzy różne nowelizacje tegoż kodeksu. Posłowie przyznawali, że w sumie nie odróżniają procedowanych projektów. Wiedzieli, że wszystkie „dotyczą spółek”.
Gdy Prawo i Sprawiedliwość obejmowało w 2015 r. władzę, ówczesny poseł tej partii, a dziś sędzia Trybunału Konstytucyjnego Stanisław Piotrowicz wyjaśniał na łamach DGP, co należy zrobić, aby legislacja była lepsza.
„Powody [złej praktyki legislacyjnej – red.] są trzy: rządzący omijali procedurę konsultacji, zgłaszając stworzone w ministerstwach projekty jako poselskie, Senat stał się upartyjniony, przez co nie sprawuje kontroli nad uchwalonymi ustawami, a także parlament przyjmuje zdecydowanie zbyt wiele ustaw” – tłumaczył Piotrowicz.