- Dobrze byłoby, gdyby już na etapie ogłoszeń o naborze Ministerstwo Spraw Zagranicznych chciało współpracować ze środowiskami zajmującymi się prawami człowieka - mówi Dominika Bychaska-Siniarksa, członek zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka



Jak obecnie wygląda procedura wyłaniania kandydatów na stanowisko sędziego Europejskiego Trybunału Praw Człowieka?
Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy poprosiło Polskę o przysłanie trzech kandydatur do 8 marca przyszłego roku, bo kadencja obecnego polskiego sędziego kończy się w październiku 2021 r. Zgodnie z zarządzeniem z 2012 r. powołującym zespół ds. prac nad wyłonieniem kandydatów na sędziego ETPC powinno pojawić się publiczne ogłoszenie o rozpoczęciu naboru, zarówno na stronach ministerstwa, jak i co najmniej w dwóch dziennikach. I ten zespół, który niestety składa się wyłącznie z przedstawicieli władzy wykonawczej, ma przedstawić Zgromadzeniu Parlamentarnemu CV trzech kandydatów głównych i dwóch rezerwowych. W pierwszej kolejności przesyła je do tzw. Panelu Doradczego Rady Europy, który oceni, czy te przesłane CV są w ogóle akceptowalne, ze względu m.in. na staż czy apolityczność. Jeśli opinia Panelu będzie pozytywna, to w marcu przyszłego roku lista tych trzech kandydatów trafia do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (złożonego z przedstawicieli parlamentów państw członkowskich). Tam może się odbyć wysłuchanie kandydatów, a następnie wybór jednego z nich w drodze głosowania.
A jakie państwo macie zastrzeżenia do tej procedury?
Dla nas ważne jest, żeby procedura krajowa była jak najbardziej transparentna. Dobrze byłoby, gdyby już na etapie ogłoszeń o naborze Ministerstwo Spraw Zagranicznych chciało współpracować ze środowiskami zajmującymi się prawami człowieka. Czyli zarówno z organizacjami pozarządowymi, adwokaturą, jak i akademikami, bo to z akademii w pierwszej kolejności rekrutują się kandydaci. Tak, żeby informacja o wyborach dotarła do jak najszerszego kręgu. Poza tym kwestionujemy to, że w skład zespołu wchodzą tylko przedstawiciele władzy wykonawczej: podsekretarz stanu MSZ odpowiedzialny za sprawy traktatowe, przedstawiciel Ministerstwa Sprawiedliwości (co najmniej podsekretarz stanu), dyrektorzy lub ich zastępcy z departamentów prawa międzynarodowego oraz departamentu narodów zjednoczonych i praw człowieka w MSZ, prezes Prokuratorii Generalnej RP, osoba wskazana przez szefa kancelarii premiera oraz pełnomocnik MSZ ds. postępowań przed ETPC (jest to o tyle problematyczne, że ta jednostka organizacyjna została zlikwidowana, dlatego i tak rozporządzenie wymaga nowelizacji). Postulujemy więc, żeby włączyć w to jak najwięcej podmiotów, szczególnie organizacje pozarządowe i osoby bardziej niezależne, zabezpieczone przed naciskami politycznymi, a władza wykonawcza tego nie gwarantuje. W skład takiego zespołu mógłby wejść m.in. przedstawiciel Sądu Najwyższego, samorządów adwokackiego i radcowskiego, społeczeństwa obywatelskiego, tak aby zespół był zróżnicowany, a przez to apolityczny.
A dlaczego akurat teraz fundacja wraz z samorządami prawniczymi wystąpiła do MSZ z listem w tej sprawie? Czy już nie za późno, by dokonywać zmian w procedurze wyboru kandydatów?
Nie, właśnie teraz jest na to moment. O ile się nie mylę, Zgromadzenie Parlamentarne zwróciło się do Polski w lutym o rozpoczęcie procedury. Teraz ministerstwo pracuje nad wnioskiem i musi powołać zespół. Dlatego, zanim zacznie się procedura wyboru, wskazujemy, że obecne zasady nie dają gwarancji przejrzystości i otwartości wyboru kandydata. Zresztą podnosiliśmy to już wcześniej. Chcielibyśmy też, żeby proces wyboru był publiczny, np. transmitowany przez media, dostępny w internecie. Był już taki precedens przy wyborze prezesa TVP w 2016 r. – wysłuchanie kandydatów można było śledzić na żywo i w internecie. To dawało szanse demokratycznej kontroli nad tym procesem. Rolą dziennikarzy jest też wypytywać MSZ, czy zamierzają zmienić obecne rozporządzenie, a jeśli tak, to w jakim kierunku. Bo obawiam się, że zamiast dążyć do przejrzystości i otwartości, władza będzie chciała ten proces zamknąć. Czyli zamiast dywersyfikacji członków zespołu możemy się spodziewać rozszerzenia go o osoby jeszcze bardziej powiązane z władzą wykonawczą. To zatem czas na monitoring procesu wyboru kandydatów zarówno przez media, jak i organizacje pozarządowe. W razie odrzucenia listy kandydatów przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy narażamy się na blamaż międzynarodowy, tak jak to miało miejsce przy wyborze członka do Komitetu Przeciwdziałania Torturom, gdzie listy kandydatów zwracane były rządowi polskiemu kilkakrotnie od grudnia 2019 r.