Brak podpisu choćby jednego sędziego na oryginale orzeczenia powoduje, że należy je uznać za nieistniejące jako wyrok sądowy. Sąd odwoławczy może jednak potraktować je jako czynność sądową, która podlega uchyleniu
Sprawa dotyczyła rozliczeń między Magdaleną J., byłą właścicielką firmy T.H.J., a Piotrem K. zatrudnionym przez nią na stanowisku dyrektora finansowego. Byli oni związani nie tylko prowadzonym interesem, ale też pozostawali w konkubinacie, prowadzili wspólnie dom, mieli dziecko. Pani J. założyła firmę w 1990 r., a Piotr K. miał pomagać w jej prowadzeniu. Udzieliła więc mu wszelkich pełnomocnictw i dodatkowo zawarła z nim umowę o pracę.
Spór pomiędzy właścicielką a jej pracownikiem powstał 6 lat później, gdy okazało się, że firma jest na skraju bankructwa, a poza tym miały miejsce rozmaite nieprawidłowości i nadużycia finansowe. Jak ustalono w procesie, Magdalena J. praktycznie nie zajmowała się prowadzeniem interesu – w jej imieniu robił to Piotr K. Gdy wyszły na jaw problemy biznesowe, ich związek się rozpadł, a Magdalena J. pozwała byłego partnera i pracownika o zwrot prawie miliona złotych zaliczek, które pobierał z kasy firmowej.
Proces trwał długo – pozew trafił do sądu I instancji w 1999 r., a w 2012 r. Sąd Najwyższy po raz pierwszy zajmował się tą sprawą, ale sporu nie rozstrzygnął, nakazując ponowne rozpatrzenie sprawy. Po drodze doszło do sporów kompetencyjnych. Pierwotnie sprawę rozpatrywały bowiem sądy pracy i pierwsze rozstrzygnięcie zapadło przed składem orzekającym Izby Pracy SN. Ale gdy do SN trafiła po raz drugi skarga kasacyjna pełnomocnika pozwanego Piotra K. (pierwsze procesy pan K. przegrał, sądy zasądziły na rzecz jego byłej partnerki żądaną kwotę wraz z wysokimi odsetkami), powstał problem, czy sprawa ma charakter pracowniczy, czy cywilny. Istotnym elementem była w niej bowiem nie kwestia zatrudnienia, ale udzielonego pełnomocnictwa i ewentualnego bezpodstawnego wzbogacenia pana K. W tej sytuacji skład orzekający Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN postanowił przekazać akta sprawy prezesowi SN celem rozważenia zasadności przekazania sprawy do rozpoznania Izbie Cywilnej SN – jako właściwej. I do tej izby ostatecznie sprawa trafiła do rozpoznania.
Na rozprawie przed SN doszło do bezprecedensowego wydarzenia. Tuż przed otwarciem rozprawy sąd zauważył w aktach katastrofalne uchybienie, którego nie zauważył ani pierwszy skład rozpoznający w Izbie Pracy SN, ani żadna ze stron.
Okazało się, że na oryginale wyroku warszawskiego Sądu Apelacyjnego ogłoszonego 4 listopada 2016 r. (sygn. akt III APa 53/13), od którego pełnomocnik pozwanego Piotra K. składał skargę kasacyjną, nie było wszystkich podpisów sędziów zasiadających w składzie orzekającym. Podpisali się tylko dwaj. Trzeciego podpisu zabrakło.
Powstał poważny problem formalny – czy w tym wypadku można w ogóle mówić o wyroku sądowym, gdy wydano go i ogłoszono z tak istotnym brakiem? Przeciął go SN, który uchylił – jak to określił w sentencji – „czynność sądową” dokonaną przez warszawski sąd apelacyjny i nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy.
– To wyrok nieistniejący, nie można go uznać w żaden sposób za orzeczenie sądowe – powiedziała sędzia Agnieszka Piotrowska. – Ale nie można absolutnie utrzymać go w obiegu prawnym, gdyż byłoby to niebezpieczne dla obrotu – dodała.
Dlatego właśnie SN uznał ten niby-wyrok za inną czynność sądową, która może podlegać regułom odwoławczym na zasadach określonych dla orzeczeń sądów II instancji. Skarga kasacyjna strony od takiego niby-wyroku może być więc skutecznie złożona i rozpatrzona przez SN, który z kolei może taką czynność sądu uchylić. Skarga kasacyjna nie mogła być przez SN odrzucona, gdyż takie orzeczenie utrzymałoby w obrocie prawnym czynność, której nie można uznać za wyrok. A taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.
– Postanowienie SN usuwa czynność sądu apelacyjnego z obrotu prawnego i zapewnia bezpieczeństwo prawne. Czynność sądowa niebędąca wyrokiem przestaje funkcjonować, a sąd apelacyjny ma ponownie rozpoznać sprawę – stwierdziła w konkluzji sędzia Piotrowska.©℗

orzecznictwo

Postanowienie Sądu Najwyższego z 31 sierpnia 2018 r., sygn. akt I CSK 300/18. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia