Państwowa Komisja Wyborcza nie zajmie się wyjaśnianiem wątpliwości wokół tego, czy seria spotów i haseł głoszonych przez Polską Fundację Narodową reprezentuje interesy PiS.
Działania Polskiej Fundacji Narodowej (PFN) nie podobają się PKW, jednak wczoraj zgromadzenie sędziów pod przewodnictwem Wojciecha Hermelińskiego wydało komunikat, z którego wynika, że PKW nie może oceniać działalności innych podmiotów niż partie polityczne i komitety wyborcze.
Wniosek o zbadanie sprawy złożyła Nowoczesna. Twierdzi, że kampania dotycząca reformy sądownictwa ma „charakter prezentacji stanowiska partii politycznej Prawo i Sprawiedliwość” i dlatego finansowanie jej przez PFN stanowi „formę niezgodnego z przepisami ustawy o partiach politycznych wsparcia tej partii”.
Komisja odsyła do właściwych organów sprawujących nadzór nad fundacjami – dla Polskiej Fundacji Narodowej jest to minister rozwoju i finansów (choć według odpisu KRS na 9 sierpnia br. jest to minister kultury i dziedzictwa narodowego) oraz prezydent stolicy.
PKW wskazuje, że minister w wypadku stwierdzenia, że w istotny sposób narusza ona przepisy bądź postanowienia statutowe, dysponuje środkami naprawczymi. – Łącznie z możliwością spowodowania stosownych działań ze strony sądu – dodaje PKW.
Przedstawiciele Nowoczesnej nie chcieli komentować komunikatu PKW. – Wpierw chcemy otrzymać decyzję na piśmie – usłyszeliśmy. Ale są rozczarowani. Szanse na to, że jakiś minister zechce wszcząć kontrolę w PFN i skierować sprawę do sądu, są nikłe. Mateusz Morawiecki, zapytany o sprawę przez dziennikarzy, ogranicza się do stwierdzenia, że reforma sądownictwa jest potrzebna. A Piotr Gliński otwarcie broni fundacji: – PFN ma prawo prowadzić kampanię w sprawie reformy sądownictwa. PFN nie operuje środkami publicznymi i jest powołana do tego, żeby bronić polskiego wizerunku – stwierdził kilka dni temu w TVP Info.
To nie oznacza, że PKW nie zamierza nic robić. Do tematu kampanii sądowej może wrócić przy okazji badania sprawozdań finansowych partii za 2017 r. Jeśli wykaże, że PiS jest beneficjentem działań PFN, mże pojawić się problem z rozliczeniem sprawozdania i nad partią zawisłoby widmo utraty części subwencji. Ale dziś w PKW nikt nie chce nawet spekulować o wynikach takich działań. Ale jej przedstawiciele dają sygnał, że ta kampania im się nie podoba.
„Przejrzystość finansowania partii politycznych wymaga nie tylko od partii, ale od wszystkich uczestników życia publicznego unikania działań budzących podejrzenia naruszenia lub obchodzenia prawa” – wskazuje PKW. I dalej: „Jednym ze środków temu służących jest wskazywanie w materiałach rozpowszechnianych publicznie, od kogo one pochodzą i czyje poglądy wyrażają. Pomijanie lub niedostateczne eksponowanie tych informacji może wywoływać wrażenie celowego działania zmierzającego do identyfikowania materiałów np. z partią polityczną, z której poglądami są zbieżne” – zwraca uwagę PKW.
Jednak eksperci nie wierzą, że uda się wyciągnąć jakieś konsekwencje wobec PiS. – Państwowa Komisja Wyborcza musiałaby wykazać, że kampania przedstawia punkt widzenia partii rządzącej. Ale to będzie trudne, bo wówczas podobny problem pojawiłby się przy jakiejkolwiek innej kampanii informacyjnej - np. antyaborcyjnej czy w sprawie żołnierzy wyklętych. Wtedy też można byłoby zarzucić, że promują punkt widzenia jakiejś partii – mówi Jarosław Flis, socjolog polityki z UJ. – Ta sprawa fiołkami nie pachnie, i pokazuje, że jest problem systemowy. Tylko czy da się go uregulować – dodaje.
Inaczej decyzję PKW odczytują w PiS. – To pokazuje, że wszystko jest zgodnie z prawem – przekonuje nas jeden z działaczy tej partii.
PKW to kolejna instytucja, do której opozycja poskarżyła się na kampanię sądową PFN. Platforma złożyła wniosek do CBA, Partia Razem zaalarmowała NIK. – Zapoznajemy się z wnioskiem – ucinają w rozmowie z nami przedstawiciele NIK.
Jak podało RMF FM, w sprawę zaangażowała się prezydent Warszawy, która chce sprawdzić, czy kampania reklamowa pokazująca patologie w sądach mieści się w statutowym celu fundacji, jakim jest dbanie o dobry wizerunek Polski. Ratusz poprosił, by fundacja w ciągu dwóch tygodni przesłała odpisy wszystkich uchwał zarządu dotyczących kampanii. Jeśli prezydent potwierdzi swoje wątpliwości, będzie mogła najwyżej skierować sprawę do sądu lub prokuratury.
Przypomnijmy, że największe kontrowersje budzi nie tyle styl kampanii, co sposób jej finansowania. Pieniądze (przedsięwzięcie ma kosztować 10 mln zł) PFN pozyskał od spółek z udziałem Skarbu Państwa. Za kampanię odpowiada spółka Solvere założona przez dwójkę byłych współpracowników premier Beaty Szydło – Annę Plakwicz i Piotra Matczuka. Zlecenia otrzymała bez przetargu.