Zawód adwokata to w Polsce nadal jeden z najbardziej prestiżowych zawodów. Między innymi dlatego, że jego wykonywanie kojarzy nam się z dużymi pieniędzmi. I rzeczywiście dobrzy specjaliści zarabiają godziwie. Jest to jednak w pełni uzasadnione.
Kliknij na zdjęcie, aby zobaczyć galerię.
1 Obecnie mitem jest, że młody prawnik zarabia krocie. Najczęściej po ukończeniu studiów przez kilka lat otrzymuje wynagrodzenie zdecydowanie poniżej średniej krajowej. Pracuje niekiedy po kilkanaście godzin na dobę, dokształca się prywatnie, np. biorąc lekcje języków obcych. W którymś momencie dociera do etapu, gdy inwestycja w siebie zaczyna mu się zwracać. Trudno od niego oczekiwać, że nie będzie chciał nadrobić „chudych” lat.
ShutterStock
2 „200 zł za 15-minutową poradę?! Skandal!” Nie do końca. Warto pamiętać, że udzielenie krótkiej porady wymagało od prawnika wielu lat nauki. Najpierw 5 lat studiów, następnie kilka kolejnych aplikacji. I mimo że stawka godzinowa może wydawać się niektórym niesamowita, to istotny tak naprawdę powinien być fakt, czy problem został rozwiązany.
ShutterStock
3 Zachowanie dobrego adwokata można streścić stwierdzeniem: „możesz spokojnie wracać do domu i nie przejmować się problemami. Od teraz twoje problemy są już moje”. Fachowy prawnik to nie tylko skuteczny wojownik na sali sądowej, lecz także nasz pomocnik w wielu kwestiach, do którego można zadzwonić o dowolnej porze.
ShutterStock
4 Na adwokacie spoczywa olbrzymia odpowiedzialność. Tak jak dla niemal każdego naturalne jest, że lekarz może popełnić błąd w sztuce i się tego boi, tak niekoniecznie myślimy w ten sposób o prawnikach. A przecież oni też narażeni są na błędy, które odbiją się tak na sytuacji ich klientów, jak i na ich pozycji zawodowej. Branie na barki odpowiedzialności za czyjś los uzasadnia odpowiednie do zadania wynagrodzenie.
ShutterStock
Komentarze(75)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeAdwokat jest drogi, bo państwo reglamentuje dostęp do tego zawodu. Jedynym uzasadnieniem tej reglamentacji, jest to, że adwokaci (obecnie też radcowie) mają silne lobby w sejmie.
Społecznie ta reglamentacja jest więcej niż szkodliwa. Gdyby na takich zasadach jak adwokaci, reglamentować dostęp do zawodu babci klozetowej - to zawód ten też stałby się elitarny i niezwykle kosztowny. Wyobraźmy sobie, że prawo sprzątania toalet publicznych mają tylko panie należące do korporacji babci klozetowych. Członkinie tej korporacji mają wyłączne prawo dobierania kolejnych adeptek tego wielce szacownego zawodu. Co więcej prawo do jego wykonywania mają panie, które przeszły 3 -letnią aplikację i dają rękojmię sprzątania toalet. Wkrótce każde miasto, które nie chciałoby być "zakupkane" i zajszczane płaciłoby tysiące złotych paniom babciom klozetowym.
**
Usługa adwokacka mogłaby być tania, a w każdym razie dostosowana do cen rynkowych, gdyby prawo do pełnomocnictwa sądowego nie było przez państwo reglamentowane. Wtedy to klient decydowałby kogo sobie zatrudnić, a usługodawcy konkurowaliby w ramach wolnego rynku.
Jeśli nie uczestniczą w wymaganym przez Naczelną Radę Adwokacką ilości szkoleń i nie zbiorą odpowiedniej ilości punktów szkoleniowych (obecnie 12; 1 punkt za godzinę specjalistycznych, odpłatnych wykładów) wówczas grozi im postępowanie dyscyplinarne, które może skończyć się np. karą pieniężną. Innymi słowy adwokaci muszą się wręcz dokształcać, ba! mają bat nad głową.
Co więcej muszą się doszkalać też z tego powodu, że nie ma w Polsce dziedziny życia, która tak często by się zmieniała jak prawo (parlament ma wręcz sraczkę projektów ustawodawczych).
Czy przedstawiciele innych zawodów (za wyjątkiem lekarzy) muszą się dokształcać pod rygorem kary? Niektóre zawody wręcz wymagają aby wprowadzić w nich obowiązek dokształcania, a jakoś nie mają takiego - patrz nauczyciele.
Wreszcie pytanie czy łatwiej nauczyć się fachu murarza, piekarza, mechanika, czy adwokata?
Podpowiem:
- 5 lat studiów z niełatwymi egzaminami, gdzie nauczenie się ustawy liczącej ok. 200 stron + podręcznika ok. 500 zł to norma, a takich egzaminów student prawa przechodzi w ciągu roku ok. 6-10,
- następnie trudny ale do przejścia odpłatny, komisyjny, państwowy egzamin wstępny (ok. 700 zł bodajże za przystąpienie) na aplikację (ot z 3-4 miesiące nauki przeciętny student prawa przed egzaminem musi poświęcić),
- 3 lata aplikacji (odpłatnej - razem koszty aplikacji to ok. 7000 zł), każdy semestr/rok aplikacji zwieńczony jest bardzo trudnymi egzaminami z różnych dziedzin prawa,
- następnie po trzech latach bardzo trudny, odpłatny, komisyjny, państwowy egzamin zawodowy (ok. 700 zł za dopuszczenie do niego), który trwa 4 dni, po 4-8 godzin każdy dzień nie licząc czasu na weryfikację tożsamości zdającego (dodatkowa godzina każdego dnia),
- odpłatne (700 zł) wpisanie na listę adwokatów.
Wykonywanie zawodu adwokata wiąże się:
- z zakazem reklamy usług adwokackich,
- obowiązkiem opłacania składek korporacyjnych,
- obowiązkiem przyjmowania spraw z urzędu (przykładowo za sprawę ZUSowska z urzędu, która trwa niekiedy 4 lata, ma około 5 terminów po 2-3 godziny każdy - nie licząc czasu dojazdu i oczekiwania wejścia na sale ok. 1 godziny, wymagająca każdorazowego terminowego przygotowania się do rozprawy - zawsze 2-3 godziny przed terminem, dołożenia z własnej kieszeni za dojazd do sądu, zrobienie kopii akt, wydruków pism procesowych na własny koszt adwokat otrzymuje od Skarbu Państwa 60 zł + VAT; może ktoś chce pracować za takie stawki?),
- obowiązkowym opłacaniem O.C. (czy piekarz lub nauczyciel ma taki obowiązek?),
- przymusowy VAT 23%.
Jeszcze się nie spotkałem żeby ktoś psioczył na mechanika po zawodówce, który za drobną trwającą godzinę naprawę "od ręki" bierze 300-400 zł, albo na elektryka, który za 15-minutowe naprawienie punktu w ścianie bierze 80-150 zł, a za godzinę porady prawnej u adwokata za 50-200 zł już jest drogo i jest to "dojenie". Jest to dojenie, pomimo że ta godzina często ratuje poważne sumy pieniężne, pozwala zminimalizować niekorzystne skutki prawne.
To jest jakaś masakra. Ale tak czy siak jak się coś komuś "zepsuje" to i tak do adwokata człowiek przychodzi. Wręcz taki jeden z drugim delikwent potrafi adwokatowi powiedzieć "Panie nie ważne ile, ważne żeby skutecznie było, bo trza syna z kryminału wydostać. Bo co ludzie powiedzą". Jak to takie dojenie, to albo: 1) każdy powinien skończyć prawo żeby móc się samemu bronić 2) zawsze mieć wszystkie życiowe sprawy zapięte na 100% zgodnie z prawem 3) nie korzystać z usług fachowców i to nie tylko z adwokatów, ale każdego - bo przecież jak się idzie do dentysty to ten podłubie w zębie i 400 zł za 2 godziny dłubania bierze, a przecież to dojenie.
Pozdrawiam marudzących roszczeniowców rodem z PRL, którym się należy.
Twierdzenia o zamknięciu zawodu, łatwości jego wykonywania, drogich usług adwokackich i Bóg wie czym jeszcze snują ludzie, którzy choćby pobocznie nie widzieli jak się ten zawód wykonuje.
ad.1) Może się i dostaje, ale strata 4 lat i to tych najbardziej dynamicznych na ogólną powtórkę ze studiów - jest absurdem. Kilka godzin zajęć i praktyka u patrona, który czasem się G-no zna na jakimś dziale prawa - daje wszechstronne uprawnienia do reprezentacji przed sądami. Absurd w czystej postaci.
*
ad.2) Prawo to dziedzina teoretyczna. Rozwiązuje się problem, według pewnych kanonów. Tak jak się rozwiązuje kazus na uczelni. Dostęp do żywego organizmu nie jest konieczny. Konieczna jest znajomość teorii i zasad. Praktyka jedynie ułatwia, ale nie jest warunkiem sine qua non. Kiedy pierwszy raz byłem w sądzie jako pełnomocnik pracodawcy (nie jestem z korporacji prawniczej), wygrałem sprawę z panem mecenasem. A dodam, że do zawodu nie wprowadzał mnie żaden adwokat ani radca prawny, a jedynie koleżeństwo z urzędu w którym wtedy pracowałm. Co więcej moi koledzy i koleżanki, wielokrotnie, bez żadnej aplikacji dawali popalić w sądzie członkom korporacji prawniczych. Jeśli to co piszesz byłoby prawdą, nie moglibyśmy skutecznie występować w sądzie. A jednak jest na odwrót.
*
ad.3) Utrzymanie przez bogatą rodzinę - to prawda. Pracodawcy nie godzą się na to, żeby ich pracownik miał aż tyle wolnego. Ja pochodze z ubogiej rodziny, więc o aplikacji, dla bogatych, mogłem sobie zapomnieć. Czego specjalnie nie żałuję.
*
ad.4) Tak, adwokat ma być szkolony przez konkurenta. Od prawnika wymaga się, żeby przewidywał wszelkie wyboje na drodze klienta. Więc będąc nawet mało przewidującym, od razu bym nabrał podejrzeń, przed takim szkoleniem w którym mój konkurent ma mnie wprowadzac do zawodu. I to jeszcze dobrze. Po co miałby to robić? Żebym odebrał mu pracę? A będąc dobrze wyszkolonym zrobiłbym to skuteczniej. Nieprawda jest również, że do nauki zwodu potrzebny jest patron. W takim razie sędziowie nie powinni móc przepisywać się do korporacji adwokackiej. Prokuratorzy również. Nie mieli patrona, a występują jako obrońcy. Z tym patronem to bujda na resorach.
*
ad.5) Doradztwo (w tym pełnomocnictwo) prawne niczym nie różni się od innych usług. Mitologizowanie tej dziedziny gospodarki to jakaś parodia. Świadcząc usługi prawne sprzedajesz tylko czas, który oszczędzi twój klient. Jeśli problem, który ma rozwiąże sobie w 10 minut w internecie, to nie będzie miał powodu, żeby ci płacić. Tak samo jeśli koszt twojej usługi będzie większy niż jego problem, również nie zapłaci. Jeśli twoje pełnomocnictwo będzie go kosztować 3000 a sprawę ma za 2000 to nie weźmie adwokata. I tu powinno działać państwo, nie ograniczając dostępu do tych usług. Bo wtedy ktoś znalazłby sposób na zagospodarowanie klientów ze sprawami za 2900, a nawet z tymi za 100 zł. Jeśli państwo nie przeszkadza, to ludzka inwencja zawsze znajdzie sposób. Natomiast jak się ma monopol, to po co się schylać po drobne. Prawda?
*
ad.6) Już zarabia. Kilku moich znajomych tak recenzowało mi swoje porady u adwokata/radcy prawnego: Pół godzinki rozmowy, z której kompletnie nie wynikło żadne rozwiązanie - 300 zł.
A już dalej to jeszcze lepiej. Przegranie sprawy, wartej nawet dziesiątki tysięcy - nie powoduje utraty prawa do wynagrodzenia. Nawet jeśli sprawę przegrał klient z powodu kiepskości pełnomocnika.
*
ad.7) A ja znam kilku, którzy zabili dla trzech zeta. I co to ma do rzeczy?
*
ad.8) To sobie prowadź, jak ci się podobają. Mój znajomy ma takie hobby, że pisze pisma procesowe ludziom. Za darmo. Tyle, że on nie traktuje tego w kategorii problemu.
*
ad.8 vel 9) A ja się temu dziwie. Dlaczego miałbym płacic komuś za myślenie, jeśli myśli powoli albo bez sensu.
Najgorsze w tym jest to, że system korporacyjny wypuszcza adwokatów od wszystkiego. Czyli co sprawa, to nowość. Trzeba się na kliencie wyuczyć, a to trwa i kosztuje. Gdyby państwo wreszcie dało sobie spokój z promowaniem korporacji, powstaliby prawnicy specjalizowani. Taki miałby doświadczenie nieporównywalne z obecnymi adwokatami czy radcami, bo prowadziłby tylko sprawy jednego rodzaju, cały czas, nie tracąc czasu na uczenie się rzeczy niepotrzebnych. Koszt pracy kogoś, kto wie jak sprawę rozwiązać od razu, kiedy klient do niego przyjdzie, jest o niebo niższy niż w przypadku takiego, co się będzie dopiero douczał.
2) Podobnie jak w przypadku lekarzy czy fryzjerów, nauka tego zawodu wymaga dostępu do żywego organizmu/włosów. Kto z Państwa pójdzie do lekarza bez praktyki albo fryzjera, który dopiero co skończył szkołę fryzjerską... Z tego względu dobry prawnik nie może mieć mniej jak 35 lat! Dopiero mniej więcej od tego wieku może liczyć na klientów i jako takie pieniądze, aby zarabiać lepiej, musi poczekać jeszcze z 10 lat. W tym czasie fryzjer może być już mistrzem! I mieć sieć swoich salonów.
3) Do końca aplikacji (około 30 lat) większość szkolących się na adwokata jest na utrzymaniu małżonka lub rodziców.
4) Dobry adwokat to adwokat wyszkolony przez innego dobrego adwokata. Tego zawodu nie uczy się na studiach. Nauczyciel pobiera pensję za uczenie dzieci w szkole, podobnie wykładowca akademicki, a adwokaci obejmują patronatem za darmo - a ostatnio aplikanci chcieliby w ogóle zarabiać... Jaki interes ma adwokat w szkoleniu innego adwokata? A - jest jego krewnym; B - adwokat "orze nim jak może"... patrz pkt. 5.
5) Adwokat to nie producent paluszków... aby zwiększyć "produkcję" nie może po prostu wziąć kredytu i postawić drugiej hali produkcyjnej... Adwokat ma jedną linię produkcyjną - swój mózg, ręce i oczy. Jedynie w bardzo ograniczonym zakresie może zatrudniać pracowników (tzw.. goły prawnik - nie ma zdolności reprezentowania strony prze sądem), a aplikanci z reguły nie mają pojęcia o wykonywaniu tego zawodu przez pierwsze 2-3 lata... czyli - do końca aplikacji! Jedyną metodą zwiększania "skali produkcji" byłoby "zatrudnianie" adwokatów przez innych adwokatów (adwokat nie może pozostawać w stosunku pracy - zostaje tylko "umowa śmieciowa"). Do tej pory nie było to w Polsce praktykowane - ale zmiana w tym kierunku nadchodzi.
6) Pod względem organizacyjno-szkoleniowo-życiowym, adwokat jest jak lekarz... też chce zarabiać min. 200 zł/h (Ja za prywatną poradę lekarską płacę 100 zł - z reguły trwa ona 15-30 min).
7) Duże sprawy mogą dotyczyć kwot kilku milionów złotych, bardzo duże mogą iść w dziesiątki lub setki - znam wielu zwykłych ludzi, dla których 10mln złotych jest więcej warte od życia ludzkiego...
8) Są sprawy na których się zarabia, są takie które prowadzi się, pomimo że nie są rentowne.
8) Adwokat rozlicza swój czas pracy (kalkuluje go) wg jakiejś stawki - bez względu na to, czy w tej godzinie pisze pismo, czy jedzie samochodem na rozprawę do innego miasta - trudno się temu dziwić - patrz pkt. 5.
A teraz przykład: sprawa rozwodowa, czwórka dzieci, w tym małoletnie, skłócone małżeństwo, klient zagranicą, pracuje na dobrym stanowisku zarabia 25.000 pln/miesiać, w grę wchodzą spore alimenty także na żonę.
Rozmowy z klientem + pisanie maili min. 3-4h (w tym dłuższa wstępna oraz końcowa po wyroku I instancji)
Przygotowanie pozwu (w tym zebranie dokumentacji) 2-h
Przygotowanie dalszych pism w sprawie 1-3h
Zapoznanie się z korespondencją napływającą min. 1h
Każde posiedzenie sądu z dojazdem średnio 2h
Czynności biuro-techniczne (drukowanie, adresowanie pism, zlecanie tłumaczeń dokumentów, itp), to może wykonywać pracownik - ale jemu trzeba za to zapłacić - 1h
Jak łatwo zauważyć dużo zależy od ilości posiedzeń - a ta zależy od wielu czynników w tym stopnia zorganizowania sądu i kłótliwości stron. Dla tego przykładu było 6. Mamy zatem 19-23 h pracy x 200 zł = 3.800 zł netto. Z VAT 4.674 zł - czyli do zapłaty. Na rękę 3.078 zł.
W tym przykładzie nie policzono jednak jednej ważnej pozycji - przygotowania się do sprawy przed każdym posiedzeniem - min 30-60 min x 6. Jeżeli sprawa trwa dwa lata(!), jest to niezbędne.
Dokładnie. W usługach prawniczych powinien obowiązywac wolny rynek.
Naruszenie swobody wyboru pełnomocnika przez klienta, to ograniczenie podstawowych praw obywatelskich. W przypadku usług prawniczych, klienta traktuje się jak osobę niepełnosprawną umysłowo, która może sobie wybrać tylko pod warunkiem, że skorzysta z usług członka prywatnego stowarzyszenia, który uiszcza na to stowarzyszenie składki.
Taka regulacja narusza konstytucję co najmniej w trzech miejscach. Po pierwsze utworzenie przymusowej korporacji w zawodzie, który BEZ ŻADNYCH WĄTPLIWOŚCI nie jest zawodem zaufania PUBLICZNEGO. A pełnomocnik jedenej ze stron zawodem zaufania publicznego nigdy nie był, nie jest ni nie będzie. Choćby dlatego, że z racji zawodu działa interesie nie publicznym ale w interesie tego co mu płaci.
Po drugie w Polsce rzekomo według konstytucji obowiązuje społeczna GOSPODARKA RYNKOWA. Gospodarka rynkowa opiera się na swobodzie wyboru konsumenta. Jakakolwiek reglamentacja rynku, jest zatem sprzeczna z konstytucją.
Po trzecie - narusza to dotęp do wymiaru sprawiedliwości, zezwalajac na to, żeby pewne rodzaje pism procesowych mogły byc podpisywane tylko przez członków prywatnych korporacji, którzy opłacili składkę.
Po czwarte - narusza to równość wobec prawa. Adwokat, radca prawny, sędzia etc... nie jest zobowiązany do odpłatnego korzystania z pomocy adwokata. Jego przeciwnik w pewnych okolicznościach jest do tego zmuszony.
Można by wymieniać dalej. Tylko po co. W tym kraju nic się na lepsze nie zmienia. To kolesiowska republika, w której młodzi nie mają nic do szukania. Lepiej stąd wyjechać do normalnego kraju. Jak zabraknie młodych, jak się przemysł w tym kraju rozlecie do reszty, wtedy obudzą się z ręką w nocniku. Razem z politykami, którzy doprowadzili do takiego stanu.
1. Łapówa dla łańcuchowego przebierańca - to główny składnik kosztowy , podnoszący cenę usługi .
2. Dodatkowa opłata na fundusz emerytalny adwokata - na wypadek konieczności ewakuacji z geszeftu .
3. Konieczność pokrycia , przez klienta , "strat" związanych z nieprzyjmowaniem spraw , w których adwokat nie
ma szans być skutecznym - czyli "dobrym adwokatem" .
4. Zabicie traumy , przez adwokata , spowodowanej niską samooceną (zeszmacenie się) , też kosztuje -
whiskey , cognac , panienki , kawalerka , itd. , itp .
5. No i te zaokrąglenia - przecież oni nigdy nie wydają żadnej reszty . Albo te przeliczniki walutowe .
A co do tej odpowiedzialności adwokata - toście moje Dzieci przegięli .
Jeśli nie uczestniczą w wymaganym przez Naczelną Radę Adwokacką ilości szkoleń i nie zbiorą odpowiedniej ilości punktów szkoleniowych (obecnie 12; 1 punkt za godzinę specjalistycznych, odpłatnych wykładów) wówczas grozi im postępowanie dyscyplinarne, które może skończyć się np. karą pieniężną. Innymi słowy adwokaci muszą się wręcz dokształcać, ba! mają bat nad głową.
Co więcej muszą się doszkalać też z tego powodu, że nie ma w Polsce dziedziny życia, która tak często by się zmieniała jak prawo (parlament ma wręcz sraczkę projektów ustawodawczych).
Czy przedstawiciele innych zawodów (za wyjątkiem lekarzy) muszą się dokształcać pod rygorem kary? Niektóre zawody wręcz wymagają aby wprowadzić w nich obowiązek dokształcania, a jakoś nie mają takiego - patrz nauczyciele.
Wreszcie pytanie czy łatwiej nauczyć się fachu murarza, piekarza, mechanika, czy adwokata?
Podpowiem:
- 5 lat studiów z niełatwymi egzaminami, gdzie nauczenie się ustawy liczącej ok. 200 stron + podręcznika ok. 500 zł to norma, a takich egzaminów student prawa przechodzi w ciągu roku ok. 6-10,
- następnie trudny ale do przejścia odpłatny, komisyjny, państwowy egzamin wstępny (ok. 700 zł bodajże za przystąpienie) na aplikację (ot z 3-4 miesiące nauki przeciętny student prawa przed egzaminem musi poświęcić),
- 3 lata aplikacji (odpłatnej - razem koszty aplikacji to ok. 7000 zł), każdy semestr/rok aplikacji zwieńczony jest bardzo trudnymi egzaminami z różnych dziedzin prawa,
- następnie po trzech latach bardzo trudny, odpłatny, komisyjny, państwowy egzamin zawodowy (ok. 700 zł za dopuszczenie do niego), który trwa 4 dni, po 4-8 godzin każdy dzień nie licząc czasu na weryfikację tożsamości zdającego (dodatkowa godzina każdego dnia),
- odpłatne (700 zł) wpisanie na listę adwokatów.
Wykonywanie zawodu adwokata wiąże się:
- z zakazem reklamy usług adwokackich,
- obowiązkiem opłacania składek korporacyjnych,
- obowiązkiem przyjmowania spraw z urzędu (przykładowo za sprawę ZUSowska z urzędu, która trwa niekiedy 4 lata, ma około 5 terminów po 2-3 godziny każdy - nie licząc czasu dojazdu i oczekiwania wejścia na sale ok. 1 godziny, wymagająca każdorazowego terminowego przygotowania się do rozprawy - zawsze 2-3 godziny przed terminem, dołożenia z własnej kieszeni za dojazd do sądu, zrobienie kopii akt, wydruków pism procesowych na własny koszt adwokat otrzymuje od Skarbu Państwa 60 zł + VAT; może ktoś chce pracować za takie stawki?),
- obowiązkowym opłacaniem O.C. (czy piekarz lub nauczyciel ma taki obowiązek?),
- przymusowy VAT 23%.
Jeszcze się nie spotkałem żeby ktoś psioczył na mechanika po zawodówce, który za drobną trwającą godzinę naprawę "od ręki" bierze 300-400 zł, albo na elektryka, który za 15-minutowe naprawienie punktu w ścianie bierze 80-150 zł, a za godzinę porady prawnej u adwokata za 50-200 zł już jest drogo i jest to "dojenie". Jest to dojenie, pomimo że ta godzina często ratuje poważne sumy pieniężne, pozwala zminimalizować niekorzystne skutki prawne.
To jest jakaś masakra. Ale tak czy siak jak się coś komuś "zepsuje" to i tak do adwokata człowiek przychodzi. Wręcz taki jeden z drugim delikwent potrafi adwokatowi powiedzieć "Panie nie ważne ile, ważne żeby skutecznie było, bo trza syna z kryminału wydostać. Bo co ludzie powiedzą". Jak to takie dojenie, to albo: 1) każdy powinien skończyć prawo żeby móc się samemu bronić 2) zawsze mieć wszystkie życiowe sprawy zapięte na 100% zgodnie z prawem 3) nie korzystać z usług fachowców i to nie tylko z adwokatów, ale każdego - bo przecież jak się idzie do dentysty to ten podłubie w zębie i 400 zł za 2 godziny dłubania bierze, a przecież to dojenie.
Twierdzenia o zamknięciu zawodu, łatwości jego wykonywania, drogich usług adwokackich i Bóg wie czym jeszcze snują ludzie, którzy choćby pobocznie nie widzieli jak się ten zawód wykonuje.
Pozdrawiam marudzących roszczeniowców rodem z PRL, którym się należy.
Państwo powinno wreszcie przestać traktować potencjalnych klientów jak ubezwłasnowolnionych, którym trzeba wskazać przymusowy wybór usługodawcy, który należy do prywatnego stowarzyszenia.
Poziom prawotwórczego dziadostwa w państwie Polskim jest od 20 lat porównywalny z republikami bananowymi, dlatego tworzy się prawo w interesie wąskich grup dysponujących lobbystami, kosztem reszty społeczeństwa.
Jakby państwo na takich samych zasadach rekglamentowało zawód babci klozetowej - to one też zarabiałyby krocie, a ich zawód byłby elitarny.