W internecie nikt nie jest anonimowy
Social media, serwisy z opiniami o przedsiębiorcach oraz wizytówki Google zwiększają ryzyko pojawienia się negatywnych komentarzy, które mogą zniesławiać lub znieważać inną osobę. Takim wpisom sprzyja poczucie bezkarności w internecie i trudności z namierzeniem autora krytycznych recenzji. Tymczasem ustalenie tożsamości twórcy opinii jest jak najbardziej możliwe i – zdaniem adwokata Karola Witasa z kancelarii The Heart – stanowi standardową procedurę organów ścigania, która opiera się na identyfikacji adresu IP. Proces ten wymaga zaangażowania organów ścigania.
Od czego zacząć ustalenie tożsamości autora opinii?
Pierwszym krokiem poszkodowanego powinno być rzetelne zabezpieczenie dowodów. Jak radzi adwokat, warto zrobić szczegółowe zrzuty ekranu, które obejmują nie tylko treść wpisu, ale także adres URL strony oraz widoczną datę i godzinę.
- W sprawach o większej wadze, zwłaszcza dotyczących reputacji przedsiębiorstwa, rekomenduje się sporządzenie notarialnego protokołu otwarcia strony internetowej. Równocześnie warto zwrócić się do administratora serwisu z żądaniem uniemożliwienia dostępu bezprawnych treści w ramach procedury "notice and takedown" z art. 14 uśude – proponuje Karol Witas, adwokat z kancelarii The Heart.
Jak wskazuje dodatkowo ważne jest, aby nie doszło przy tym do usunięcia danych. Celem jest ich zabezpieczenie na potrzeby przyszłych kroków prawnych, a także „schowanie” treści.
Krok drugi: zgłoszenie wpisu organom ścigania
Kolejnym krokiem jest podjęcie decyzji dotyczącej wyboru ścieżki działania. O czym warto pamiętać?
- Droga karna rozpoczyna się od wniesienia prywatnego aktu oskarżenia do sądu. W sytuacji, gdy dane sprawcy nie są znane, właściwym krokiem jest złożenie na Policji pisemnego zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, która w ramach swoich uprawnień ustali tożsamość autora. Droga cywilna polega na złożeniu w sądzie okręgowym pozwu o ochronę dóbr osobistych, w którym można domagać się przeprosin, zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty określonej kwoty na cel społeczny. Prawomocny wyrok skazujący w sprawie karnej jest wiążący dla sądu cywilnego co do faktu popełnienia przestępstwa, co znacząco upraszcza postępowanie cywilne – mówi Karol Witas.
Jak wygląda droga karna w praktyce? Po złożeniu zawiadomienia policja lub prokuratura zwraca się do administratora serwisu internetowego z żądaniem udostępnienia jej numeru IP – tego, z którego opublikowano dany komentarz oraz wskazania precyzyjnego czasu tego zdarzenia. W dalszej kolejności organy ścigania kontaktują się z właściwym dostawcą usług internetowych.
- Obowiązkiem dostawcy jest sprawdzenie w swoich rejestrach - logach systemowych, który abonent w danym momencie korzystał ze wskazanego adresu IP, i udostępnienie organom ścigania jego danych osobowych, na które zarejestrowana jest umowa o świadczenie usług. Obowiązek ten nie dotyczy udostępniania danych bezpośrednio osobie pokrzywdzonej lub jej pełnomocnikowi. Jednak jego obowiązek współpracy z organami ścigania w zakresie udostępniania danych identyfikacyjnych ma charakter absolutny i wynika z odrębnych przepisów – informuje adwokat.
Czy zawsze da się ustalić autora komentarza? VPN i sieci Wi-Fi jako bariery
Jakie jest prawdopodobieństwo ustalenia danych autora opinii i pociągnięcia go do odpowiedzialności? Szanse są wysokie, jednak tylko wtedy, kiedy poszkodowany zacznie działać szybko i w sposób profesjonalny.
- Standardowa procedura identyfikacji sprawcy poprzez adres IP jest w większości przypadków skuteczna wobec przeciętnego użytkownika internetu. Czas odgrywa tu kluczową rolę, ponieważ dostawcy usług internetowych przechowują logi systemowe przez ograniczony okres – uważa Karol Witas.
Większe problemy mogą pojawić się, gdy sprawca jest zdeterminowany i korzysta z narzędzi anonimizujących. Wówczas szanse na identyfikację znacznie maleją. Zdaniem adwokata, najtrudniejsze w całym procesie ustalania autora hejterskiej opinii są bariery, które umożliwiają skuteczne maskowanie swojej prawdziwej tożsamości w sieci.
- Główne wyzwanie stanowi korzystanie przez sprawcę z usług typu VPN. Sieć ta kieruje ruch internetowy przez zdalny serwer, często zlokalizowany w innej jurysdykcji prawnej, co sprawia, że pozostawiony ślad w postaci adresu IP prowadzi do tego serwera, a nie do faktycznego użytkownika – mówi Karol Witas.
Drugim wyzwaniem jest publikowanie treści z otwartych, publicznych sieci Wi-Fi. Wówczas adres IP przypisany jest do właściciela danej lokalizacji, a nie do konkretnego urządzenia.
- Ustalenie, która z kilkudziesięciu osób połączonych w danym momencie z siecią jest autorem wpisu, jest niezwykle trudne i wymagałoby pozyskania dodatkowych dowodów, takich jak nagrania z monitoringu, które często nie są już dostępne, gdy organy ścigania podejmą działania – przyznaje adwokat.