Kolejnej poselskiej inicjatywy ustawodawczej dotyczącej Trybunału Konstytucyjnego nie chciała przyjąć nawet strona internetowa Sejmu. Projekt ustawy o statusie sędziów TK pojawiał się i znikał, alarmując, że wbrew zapowiedziom nie zawiera on jedynie porządkującej i niekontrowersyjnej materii.
opinia
W odróżnieniu od poprzednich, niekonstytucyjnych przedsięwzięć „naprawczych” TK, nie można go ocenić jako dokumentu zawierającego jednoznacznie złe rozwiązania. Jednak część propozycji rodzi poważne wątpliwości. Dotyczy to przede wszystkim rozwiązań, które stanowiąc wyraz niepokojącej tendencji do politycznego zawłaszczania materii kostytucyjnie zastrzeżonej dla władzy sądowniczej.
W tym obszarze projekt zawiera dwie kategorie budzących zastrzeżenia przepisów. Pierwsza obejmuje propozycje, które zmierzają do wyłączenia kontroli konstytucyjności regulacji dotyczących sędziów TK. Druga zaś to rozwiązania budujące mechanizmy politycznego nacisku na sędziów trybunału. Obydwie grupy są groźne z punktu widzenia obywateli. Ich przyjęcie prowadzić będzie do osłabienia samodzielności sędziów oraz ograniczenia sprawowania społecznej kontroli nad władzą. To zaś stwarza warunki do deprawacji władzy.
Do pierwszej grupy należy zaliczyć przeniesienie procedury i zasad wyboru sędziów TK z ustawy do regulaminu Sejmu (art. 2 ust. 2). Według orzecznictwa TK regulamin Sejmu nie jest aktem normatywnym podlegającym badaniu zgodności z konstytucją. Tym samym – w myśl założeń projektu – zasady i wybór sędziów TK mają pozostawać poza jakąkolwiek kontrolą konstytucyjności. Poza nią pozostaje też uzyskanie statusu sędziego. Zgodnie bowiem z art. 3 ust. 3 stosunek służbowy sędziego trybunału nawiązywać się ma po złożeniu ślubowania.
Drugą grupę przepisów otwiera rozwiązanie, które pozornie jest niewiele znaczące, lecz w rzeczywistości narusza konstytucyjne prawo własności i zakaz wywłaszczania bez słusznego odszkodowania. Nakazuje ono przekazanie zysku z akcji lub udziałów na cele publiczne pod rygorem utraty urzędu sędziego (art. 20 ust. 3 i 4). Uzasadnienie projektu (s. 10) wskazuje, że obowiązek wyzbycia się części własnego majątku jest „wyrazem współuczestnictwa sędziów TK w realizacji dobra wspólnego”. Odwołując się do tego uzasadnienia, należałoby konsekwentnie postulować wprowadzenie symetrycznych rozwiązań w stosunku do posłów i senatorów oraz przedstawicieli władzy wykonawczej, z analogicznie określonym skutkiem ich nieprzestrzegania. Można mieć jednak wątpliwości, czy jest to właściwa forma „współuczestniczenia w realizacji dobra wspólnego”.
W tej grupie mieści się również projektowany obowiązek złożenia przez sędziego TK oświadczenia o składnikach majątkowych (w tym o działalności gospodarczej prowadzonej przez małżonka) wobec prezesa TK i I prezesa SN, pod rygorem zrzeczenia się urzędu (art. 23). W tym zakresie jest on niekontrowersyjny. Całkowicie nieuzasadniony jest natomiast pomysł, by informacje zawarte w oświadczeniu były jawne i podlegały publikacji. Transparentność w kwestii składników majątku sędziego jest bez wątpienia ważną wartością. Dla realizacji tej zasady wystarczające jest jednak przedstawienie stosownych informacji prezesowi TK lub SN. Nie ma żadnego uzasadnienia, by informacje te były podawane do publicznej wiadomości, stwarza to bowiem wiele zagrożeń, zarówno osobistych, jak i związanych z wykonywaniem działalności orzeczniczej.
Poważne wątpliwości w zakresie ograniczenia sprawowania społecznej kontroli nad władzą wywołuje art. 29 ust. 1 projektu, z którego wynika, że sędzia TK w stanie spoczynku nie może „prowadzić działalności publicznej niedającej się pogodzić z zasadami niezależności sądów i niezawisłości sędziów”. Sędzia TK w stanie spoczynku odpowiadać ma dyscyplinarnie m.in. za „inne nieetyczne zachowanie mogące podważać zaufanie do jego bezstronności lub niezawisłości”. Jako przykład takich zachowań w uzasadnieniu projektu wskazuje się wprost (s. 5, 6), „szczególnie rażące, z racji swej intensywności politycznej, wypowiedzi i zachowania niektórych sędziów w stanie spoczynku, w tym TK” oraz akcentuje, że „określone angażowanie się sędziego Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku w działalność o charakterze politycznym powinno w każdym przypadku skutkować jego odpowiedzialnością o charakterze dyscyplinarnym”. Do kar należeć ma dodatkowo obniżenie uposażenia sędziego w stanie spoczynku w wysokości od 10 proc. do 20 proc. na okres do dwóch lat oraz pozbawienie statusu sędziego w stanie spoczynku.
O ile ograniczenia publicznej aktywności sędziów orzekających są w pełni zrozumiałe i uzasadnione, wynikają wszak z zasady trójpodziału władzy, o tyle postulat wprowadzenia identycznych ograniczeń w odniesieniu do sędziów w stanie spoczynku musi budzić sprzeciw. Sędziowie na emeryturze pełnią ważną rolę publiczną, są i powinni być liczącymi się komentatorami działalności legislacyjnej. Nie uczestnicząc już w kontroli konstytucyjności prawa, poprzez publiczne wypowiedzi w graniach wolności słowa realizują prawo społeczeństwa do rzetelnej informacji o działaniach władzy publicznej. Projektowane rozwiązania stwarzają zagrożenie zastąpienia debaty publicznej postępowaniem dyscyplinarnym. Tego typu kneblowanie wypowiedzi publicznych jest wyrazem złej tendencji.
Zagrożenia wzmaga przewidziana w art. 12 ust. 1 pkt. 3 konstrukcja umożliwająca inicjowanie wobec sędziego TK postępowania dyscyplinarnego, m.in. przez prezydenta RP na wniosek prokuratora generalnego. Oznacza ona nie tylko niemałą ingerencję władzy wykonawczej w prerogatywy sądów, lecz również pokazuje, że walka o konstytucyjne ograniczenia władzy dotyka już płaszczyzny orzeczniczej. Świetnie znamy zasadę, że gdy do sądów wchodzi polityka, wychodzi z nich sprawiedliwość, a chcielibyśmy jednak ją w sądach zatrzymać.