Minęły cztery miesiące od nagłośnienia przez media afery reprywatyzacyjnej, w którą zamieszany jest dziekan stołecznej izby, jednak nic wskazuje na wolę warszawskiej adwokatury do zakończenia trwającego kryzysu. Można odnieść wrażenie, że osobista sympatia do adw. Grzegorza Majewskiego przeważa nad rozsądkiem - pisze adw. Andrzej Nogal.
Tymczasem przedłużający się kryzys jest na rękę wyłącznie Ministerstwu Sprawiedliwości, gdyż adwokatura przestała się całkowicie liczyć w debacie społecznej. Potrzeba więc woli, aby ten stan zamętu wreszcie zakończyć.
W ostatnich miesiącach nie brakuje spraw, w których powinien być słyszany mocny głos adwokatury. Nie widać końca kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Rządząca opcja uchwala coraz to nowe ustawy, co do których istnieje uzasadnione ryzyko nadmiernej ingerencji w prawa obywatelskie. Pojawiły się projekty aktów prawnych zmierzających wprost do podporządkowania sądów powszechnych władzy wykonawczej. Zmieniane są procedury sądowe. Samorządy, tak zawodowe jak i terytorialne, coraz poważniej obawiają się zakusów rządzącej opcji na swoją samodzielność. Ostatnio na poważnie rządzący zastanawiają się, czy nie odwołać urzędującego rzecznika praw obywatelskich, albowiem solą w oku władzy jest prezentowanie przez niego poglądów niemiłych rządzącym. W tej sytuacji wszędzie powinien być słyszany głos adwokatury, a w szczególności warszawskiej rady adwokackiej i jej dziekana. Stołeczna palestra jest najliczniejsza w kraju. Ma też największy budżet. Okręgowa rada adwokacka do pomocy w swoich działaniach ma 14 komisji. Przy Radzie działają też liczne koła i sekcje. Słowem nie brakuje ani chętnych, ani struktur, ani pieniędzy, aby zabierać głos w debacie w istotnych dla społeczeństwa sprawcach. Mimo to nic się nie dzieje od kwietniowych wyborów, tak jakby Rada uznała, że istnieje sama dla siebie.
Niewątpliwie jest to związane z kryzysem reprywatyzacyjnym, który wybuchł w czerwcu z wielką siłą wokół osoby dziekana Majewskiego. Sparaliżowało to Radę, gdyż z jednej strony media ściśle powiązały dziekana z Radą, z drugiej strony lojalność członków prezydium ORA wobec dziekana nie pozwoliła im ani na analizę przyczyn kryzysu, ani na przygotowanie środków zaradczych. W skład prezydium wchodzą wyłącznie osoby rekomendowane przez dziekana. Analizując protokoły z posiedzeń Rady czytelnik odniósłby wrażenie, że żadnego kryzysu, ani afery reprywatyzacyjnej po prostu nie ma! Dziekan i Rada pogrążyli się w spokojnym urzędowaniu, jakby panował najgłębszy spokój. Tego rodzaju taktyka poniosła całkowite fiasko, gdy ostatnio media na nowo i z wielką siłą nagłośniły kulisy afery reprywatyzacyjnej, bardzo ściśle wiążąc ją z osobą dziekana Majewskiego. Mało tego, opinia publiczna potępiła z tej przyczyny nie tylko wskazane osoby, ale i ogół adwokatów. Wizerunkowi adwokatury, jako zawodu zaufania publicznego, została wyrządzona niepowetowana szkoda. W tej sytuacji Rada uznała, że jakieś kroki są niezbędne – i tak oto dziekan ogłosił, że powstrzymuje się od wykonywania swoich obowiązków, a Rada to zaakceptowała i wyznaczyła p.o. dziekana. Tego rodzaju posunięcie niewiele dało. Nadal w prasie czytamy (i słusznie), że adwokat Majewski jest dziekanem rady adwokackiej. Wskazano także, że nie jest dopuszczalne ani takie samozawieszenie się dziekana, ani powołanie przez ORA p.o. dziekana.
Jak widać ORA nie jest zdolna do samodzielnego rozwiązania problemu. W tej sytuacji czas na energiczne wkroczenie do sprawy Naczelnej Rady Adwokackiej. Powinna wyznaczyć nadzwyczajne posiedzenie i poddać analizie dopuszczalność formalnego zawieszenia dziekana Majewskiego i członków ORA, a także zwołać nadzwyczajne zgromadzenie izby adwokackiej w celu dokonania nowych wyborów dziekana i ORA. Formalną podstawą ku temu jest art. 58 pkt 13 prawa o adwokaturze, zgodnie z którym NRA jest uprawniona do zawieszenia członków organów izb adwokackich, z uwagi na naruszenie ich podstawowych obowiązków. Jak się wydaje taka sytuacja zachodzi teraz: dziekan bez podstawy prawnej odmawia wykonywania swoich obowiązków, a okręgowa rada adwokacka nie dość, że aprobuje to, to jeszcze powołuje jednogłośnie nowy urząd nieznany ustawie - pełniącego obowiązki dziekana. Tego typu działania i zaniechania są ewidentnie sprzeczne z fundamentalną zasadą legalizmu, ujętą w art. 7 Konstytucji RP, zgodnie z którą organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa. Z kolei do zwołania nadzwyczajnego zgromadzenia izby adwokackiej uprawnione jest na podstawie art. 41 pkt 2 prawa o adwokaturze m.in. prezydium NRA. Jak się wydaje, tylko nowe wybory są w stanie oczyścić napiętą atmosferę wokół stołecznej adwokatury.
Kryzys wizerunkowy palestry związany z aferą reprywatyzacyjną trwa już czwarty miesiąc i wyrządził już adwokaturze szkody, których odrobienie będzie długotrwałe. Utraciła ona swój autorytet i szacunek społeczny. W tej sytuacji czas na podjęcie stanowczej decyzji i zakończenie tego medialnego tańca. Wymaga to radykalnych zmian osobowych w organach stołecznej izby i uderzenie się we własną pierś członków tak Rady, jak i prezydium. Przecież to jest rząd warszawskiej palestry. W skład prezydium wchodzą wyłącznie osoby rekomendowane przez dziekana. Jeżeli dziekan powinien być odwołany, to i reszta prezydium ORA powinna poczuwać się do współodpowiedzialności politycznej za obecny kryzys.