Przez nieporadność resortu Witolda Waszczykowskiego Polska została dziś z jednym sędzią w Europejskim Trybunale Praw Człowieka.

Jeśli Krzysztof Wojtyczek, polski sędzia w ETPC, będzie musiał wyłączyć się ze sprawy lub z jakichś powodów nie będzie mógł wziąć w niej udziału, zastąpi go sędzia z innego kraju, a nie, jak to było do tej pory, jeden z polskich sędziów ad hoc. A wszystko dlatego, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie dopełniło procedur związanych ze zgłaszaniem zmienników Wojtyczka.

W przeciwieństwie do stałych sędziów, powoływanych na dziewięcioletnią kadencję przez Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, zastępujących ich sędziów ad hoc wybierają na dwuletnią kadencję bezpośrednio państwa strony konwencji. Zgodnie z regułą 29 regulaminu trybunału w Strasburgu rządy muszą przedstawić na te stanowiska listę złożoną z co najmniej trzech, a najwyżej pięciu nazwisk prawników, którzy mają takie same kwalifikacje zawodowe co stali sędziowie ETPC. Zresztą większość państw z reguły typuje właśnie pięciu sędziów-zmienników po to, aby trybunał strasburski miał jak najszerszą możliwość wyboru zastępcy do danej sprawy (tylu miała też wcześniej Polska).

Tymczasem teraz polski resort spraw zagranicznych przekazał ETPC jedynie dwa nazwiska. Są to: dr Dobrochna Bach-Golecka, specjalistka od prawa międzynarodowego z UW, związana chrześcijańskim Instytutem Ordo Iuris, oraz dr hab. Antoni Bojańczyk, adwokat karnista z UW. W praktyce oznacza to, że Polska nie ma obecnie żadnego sędziego ad hoc, gdyż w myśl regulaminu ETPC niepełna lista w ogóle nie jest brana pod uwagę. W takim przypadku sędziego Wojtyczka w składzie orzekającym zastępowałby zagraniczny sędzia.

MSZ zapewnia, że lista zostanie uzupełniona o trzecie nazwisko prawdopodobnie na początku września, a ETPC jest już o tym poinformowany. Kancelaria Europejskiego Trybunału Praw Człowieka nie potwierdza tej informacji, odmawiając komentowania praktyk poszczególnych państw, jeśli chodzi o wybieranie sędziów. – Co do trzeciej osoby zachodziła wątpliwość, czy ze względu na zobowiązania krajowe może ona wyrazić gotowość do pełnienia funkcji sędziego ad hoc – wyjaśnia resort. Takie usprawiedliwienie wydaje się jednak o tyle mało wiarygodne, że sędzia Wojtyczek jeszcze ani razu nie musiał rezygnować z orzekania w przydzielonej mu sprawie, a co za tym idzie, sędziowie ad hoc, których kadencja skończyła się z końcem maja tego roku, nie musieli naginać swoich planów zawodowych, by pofatygować się na rozprawę do Strasburga.

Kolejnym świadectwem braku profesjonalizmu urzędników MSZ w relacjach z międzynarodowym trybunałem jest fakt, że ci ostatni nie zostali odpowiednio wcześniej poinformowani o tym, że ich kadencja nie zostanie odnowiona (nota bene podobnie było pod koniec kwietnia z polskimi członkami Komisji Weneckiej, którzy dowiedzieli się z Facebooka i Twittera, że MSZ nie przedłuży ich kadencji). Dopiero na początku sierpnia ministerstwo przesłało im list z podziękowaniami. – Jakiś czas temu zerknąłem na stronę internetową ETPC i zobaczyłem, że na liście nie ma już mojego nazwiska – przyznaje prof. Ireneusz Kamiński, jeden z pięciu dotychczasowych sędziów ad hoc. – Dobrze, że to zauważyłem, bo przekazałabym zaprzyjaźnionym prawnikom kolejne sprawy, które wniosłem do ETPC przed dwoma laty. A tak już wiem, że mogę wrócić do roli pełnomocnika – dodaje.

Emilia Świętochowska