Areszt domowy w wymiarze 10 godzin na dobę i dozór za pomocą bransoletki elektronicznej nie mogą być zaliczone na poczet nałożonej przez sąd kary pozbawienia wolności – wynika z wydanego w czwartek wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE w Luksemburgu.

Wyrok dotyczy polskiego obywatela JZ, który w 2007 r. został skazany przez sąd rejonowy w Łodzi na 3 lata i dwa miesiące pozbawienia wolności. Ponieważ jednak mężczyzna ukrywał się przed polskim wymiarem sprawiedliwości, został przeciwko niemu wydany europejski nakaz aresztowania. To właśnie na jego podstawie JZ został 7 lat później zatrzymany w Wielkiej Brytanii. Polak wyszedł z aresztu po opłaceniu kaucji w wysokości 2 tys. funtów, brytyjskie władze zastosowały jednak wobec niego środki nadzoru.

JZ przez rok podlegał częściowemu aresztowi domowemu, co w praktyce oznaczało, że musiał przebywać pod podanym przez siebie adresem zamieszkania w godzinach 22-7 rano, co kontrolowane było dodatkowo za pomocą bransoletki elektronicznej. Mężczyzna musiał ponadto regularnie stawiać się w komisariacie policji, nie mógł wyjeżdżać za granicę, ani starać się o dokumenty umożliwiające wyjazd, miał też obowiązek być stale dostępnym pod telefonem, jego komórka nie mogła być wyłączona. W 2015 r. JZ został przekazany stronie polskiej.

Przed sądem mężczyzna domagał się, by areszt domowy i dozór elektroniczny, zastosowany wobec niego w Wielkiej Brytanii, zaliczyć na poczet kary pozbawienia wolności wymierzonej mu w Polsce. Powoływał się na decyzję ramową Rady UE w sprawie europejskiego nakazu aresztowania, która przewiduje m.in., że państwo UE wydające nakaz wlicza wszystkie okresy zatrzymania, które osadzony odbył w innym kraju członkowskim, do całkowitego okresu pozbawienia wolności nałożonego przez sąd. Celem decyzji ramowej jest zagwarantowanie, że osoba, której dotyczy kara, nie będzie pozbawiona wolności przez okres dłuższy niż zadecydował sąd. Sprawa trafiła do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.

Trybunał sprecyzował, że w rozumieniu decyzji ramowej "zatrzymanie" oznacza środek, który polega nie na ograniczeniu wolności, ale na jej pozbawieniu. I nie chodzi tu jedynie o osadzenie w zakładzie karnym, ale i zastosowanie wobec danej osoby wszystkich środków, które faktycznie pozbawiają ją wolności w sposób porównywalny z karą więzienia (np. umieszczenie w szpitalu psychiatrycznym, jeśli związane jest ono z postępowaniem karnym, w którym zapadł wyrok). Pojęcie to nie obejmuje jednak działań skutkujących jedynie ograniczeniem swobód.

Dlatego, zdaniem Trybunału, nawet jeśli służby brytyjskie zastosowały wobec Polaka środki ograniczające jego swobodę przemieszczania się, to nie pozbawiały go wolności. Innymi słowy: nie były ograniczające do tego stopnia, żeby móc je zakwalifikować jako "zatrzymanie" w rozumieniu przepisów unijnych.

To do sądu państwa członkowskiego, które wydało nakaz aresztowania, należy zbadanie, czy środki podjęte wobec oskarżonego w innym państwie UE były wystarczające, by uznać je za "zatrzymanie". Jeśli sąd uzna, że tak jest w istocie, to decyzja ramowa zobowiązuje go do zaliczenia tego okresu na poczet kary więzienia. W opinii Trybunału pojęcie "zatrzymania" powinno być interpretowane w sposób jednolity na terenie całej UE.