Zjawisko przestępczości cudzoziemców w Polsce to problem marginalny.
Zjawisko przestępczości cudzoziemców w Polsce to problem marginalny.
W Europie trwa kryzys migracyjny. Na poziomie UE wciąż toczą się dyskusje, jak nad nim zapanować. Jednym ze sposobów na rozwiązanie problemu ma być centralnie zarządzany kwotowy system przyjmowania imigrantów przez kraje europejskie. Takie wyjście ma jednak w naszym kraju (i nie tylko) całą rzeszę przeciwników. Wielu z nich jest zdania, że wraz z napływem imigrantów nastąpi m.in. wzrost przestępczości. A jak obecnie wygląda przestępczość cudzoziemców w naszym kraju? Państwo analizowali ostatnio tę problematykę za okres 2004–2014 w ramach projektu „SIC – Modułowy wielozadaniowy System Identyfikacji Cudzoziemców wraz z modułem analizy ryzyka ofiar przestępstwa handlu ludźmi” finansowanego ze środków Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.
/>
Prof. Irena Rzeplińska (kierownik projektu): Analizując dane o rozmiarach i strukturze przestępczości cudzoziemców w Polsce opieramy się na statystykach policyjnych. Dają nam one pewien obraz sytuacji, ale niepełny. Informacje na temat czynów zabronionych popełnianych przez cudzoziemców nie zawsze bowiem docierają do organów ścigania. Jeżeli chodzi o tzw. ciemną liczbę przestępstw, to występuje ona w dwóch obszarach. Po pierwsze w grupach etnicznych i tutaj dobrym przykładem są Wietnamczycy. Po drugie kiedy ofiarami są obcokrajowcy. Bardzo często nie zgłaszają oni sprawy organom ścigania, bo np. przebywają nielegalnie na terenie naszego kraju.
/>
Dr Dagmara Woźniakowska-Fajst (wykonawczyni projektu): Dodatkowo dochodzą obawy związane z nieznajomością języka, brakiem orientacji w przepisach prawa i złymi doświadczeniami z policją w kraju, z którego pochodzą, gdzie jest ona często formacją opresyjną. Istotną rolę odgrywają też kwestie kulturowe. Przykładowo Czeczeni w wielu wywiadach podkreślali, że doniesienie na kogoś policji jest niehonorowe i „tak się po prostu nie robi”. Konflikty i spory załatwia się w swoim gronie. Do tej grupy przestępstw, charakteryzujących się wysoką ciemną liczbą dorzuciłabym także zgwałcenia i przemoc domową. Podobnie jak w przypadku polskich obywateli, tak i w odniesieniu do cudzoziemców są one gigantycznie niedoszacowane.
Dr Konrad Buczkowski (wykonawca projektu): Problem ciemnej liczby będzie występować również w przypadku przestępstw gospodarczych. To wynika przede wszystkim ze specyfiki tej przestępczości. Wiele czynów zabronionych o charakterze gospodarczym nie zostanie po prostu wykrytych. Spójrzmy na proceder fałszowania faktur. Prowadzące kontrole organy skarbowe namierzają pewną część tego typu matactw, mam tutaj na myśli nieprawidłowości związane z naliczaniem VAT czy odprowadzeniem akcyzy. Natomiast nie są w stanie wykryć wszystkich nadużyć. Szczególne trudności występują przy tak specyficznych przestępstwach jak pranie pieniędzy, gdzie często bardzo duże środki zaangażowane w zwalczanie tego typu procederów przynoszą niewielkie efekty. W przypadku przestępstw gospodarczych istnieje jeszcze dodatkowa trudność z ich wykryciem i zwalczaniem – są to bowiem w większości przestępstwa bez ofiar, a zatem brak jest konkretnego pokrzywdzonego, który mógłby złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
Na jakim tle społecznym kształtowała się przestępczość cudzoziemców w naszym kraju?
Prof. Irena Rzeplińska: Rok 1989 i pierwsza dekada lat 90. to początek przyjazdu cudzoziemców do Polski, w zupełnie innych rolach niż te, które do tej pory znaliśmy. Przed transformacją pojawiali się u nas przede wszystkim studenci, turyści i cudzoziemscy małżonkowie polskich obywateli. Obecnie do tych osób dołączyli biznesmeni przyjeżdżający w interesach oraz przedsiębiorcy, którzy chcą założyć w naszym kraju firmę. Nie wspominając już o obcokrajowcach, którzy przyjeżdżają do nas codziennie na zakupy. Nie możemy też zapomnieć o cudzoziemcach, którzy przyjeżdżają do pracy. To kategoria, której przed transformacją nie było. Staliśmy się atrakcyjnym rynkiem pracy i to nie tylko dla obywateli państw zza naszej wschodniej granicy, ale też tych z Zachodu.
To zaskakujące.
Dr Dagmara Woźniakowska-Fajst: Jest to nowe zjawisko, ale już zauważalne w dużych miastach, takich jak Warszawa. Kryzys w Europie Południowo-Zachodniej spowodował, że przede wszystkim młodzi ludzie migrują tam, gdzie są firmy międzynarodowe i korporacje. Włosi czy Hiszpanie przyjeżdżają do Polski, bo mogą u nas znaleźć pracę, której u nich nie ma i to za całkiem niezłe pieniądze. A dodatkowo po zakończeniu współpracy będą mogli pochwalić się wpisem w CV, że pracowali w firmie międzynarodowej, co również działa na ich korzyść.
Jak ten ruch graniczny wygląda w liczbach?
Dr Konrad Buczkowski: Według danych GUS za 2014 r. naszą granicę przekroczyło (chodzi o kontrolowany ruch w obie strony) 258 mln ludzi, z czego 152 mln stanowili cudzoziemcy. Co więcej, 77 proc. całego ruchu dotyczyło przekroczeń granicy z krajami Unii Europejskiej, 13 proc. zewnętrznej granicy lądowej UE (chodzi tutaj głównie o ruch na granicy z Ukrainą, Białorusią i Rosją), 9,5 proc. granicy powietrznej i niecały 1 proc. granicy morskiej. Jeżeli chodzi natomiast o wskazywany cel przyjazdu cudzoziemców do Polski, to stricte zawodowy wskazało tylko 7 proc. Reszta, tj. 93 proc. podaje cele prywatne. Z drugiej strony trudno od cudzoziemców, którzy przyjeżdżają do Polski w poszukiwaniu – nierzadko nielegalnej – pracy wymagać jasnej deklaracji, że zamierzają u nas szukać zatrudnienia.
Prof. Irena Rzeplińska: Ja dopełnię ten obraz statystykami dotyczącymi wielkości strumienia migracji długookresowych do Polski, czyli na pobyt na co najmniej 12 miesięcy. Zgodnie z danymi GUS za 2013 r. blisko 90 tys. cudzoziemców przebywało na terytorium naszego kraju długookresowo.
Dr Konrad Buczkowski: Trzeba jednak zaznaczyć, że największa liczba cudzoziemców, która się w Polsce pojawia, czyli Ukraińców, jest związana przepisami wizowymi. Oni często przyjeżdżają na podstawie tzw. wizy Schengen, która umożliwia pobyt w naszym kraju przez 90 dni w ciągu 6 miesięcy, po czym muszą wyjechać, aby w kraju swojego pochodzenia załatwić niezbędne formalności, czyli ponownie uzyskać wizę wjazdową i wrócić. De facto oni również będą przebywać w Polsce 9–10 miesięcy w roku.
Prof. Irena Rzeplińska: I właśnie na tle tych ruchów ludzi trzeba widzieć przestępczość cudzoziemców. Bowiem przyjeżdżają oni do Polski i mają sposobność ku temu, żeby popaść w konflikt z prawem.
To jaka jest skala przestępstw popełnianych przez obcokrajowców?
Prof. Irena Rzeplińska: W policyjnej statystyce przestępczości podejrzani o popełnienie czynów zabronionych zaczęli być rejestrowani w 1984 r. I od tego czasu do 1988 r.
podejrzani cudzoziemcy w stosunku do podejrzanych ogółem stanowili 0,10 proc. W 1988 r. to było już 0,5 proc. Wzrost następuje w pierwszej dekadzie lat 90. A w 1997 r. osiąga apogeum i ten stosunek wynosi wówczas 2,02 proc. Od tego czasu obserwujemy spadek tych wartości. Dzisiaj to 1 proc. cudzoziemców w stosunku do podejrzanych ogółem.
Dr Konrad Buczkowski: Pani profesor mówi o podejrzanych, a ja wspomnę jeszcze o skazaniach. Od 2004 r., tj. od wejścia Polski do UE do 2012 r. odsetek skazanych cudzoziemców za wszelkie przestępstwa utrzymuje się na poziomie od 1,5 do 1,8 proc. wszystkich skazań.
Cały wywiad czytaj w eDGP.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama