Składy dyscyplinarne powinny być mieszane. Oprócz zawodowców mieliby zasiadać w nich także ławnicy. Według ministerstwa to sposób na większą przejrzystość postępowań.
Resort sprawiedliwości chce zwiększenia transparentności postępowań dyscyplinarnych trzeciej władzy. Jego zdaniem dzięki wprowadzeniu do składu sądów dyscyplinarnych I instancji ławników proces zyskałby również większą legitymację społeczną.
– Nie widzimy nic kontrowersyjnego w takim rozwiązaniu. Ławnicy przecież biorą już udział w rozstrzyganiu wielu spraw toczących się przed sądami powszechnymi, a często są to postępowania dużej wagi, takie jak np. sprawy o zbrodnie czy rozwody – tłumaczy Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości. Dodaje, że wprowadzenie ich także do sądów dyscyplinarnych dla sędziów umożliwiłoby szerszą realizację zagwarantowanego w konstytucji udziału obywateli w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości.
Sprzeczna ocena
Co ciekawe, nic przeciwko wprowadzeniu czynnika społecznego do sądów dyscyplinarnych dla sędziów nie ma Komisja Wenecka. Wydała ona wspólnie z Dyrekcją Generalną Praw Człowieka i Rządów Prawa Rady Europy oraz Organizacją Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie opinię na temat projektu mołdawskiej ustawy o odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów (opinia nr 755/2014). W tym kraju planowano wprowadzenie zasady, zgodnie z którą sędziowie mieliby być sądzeni dyscyplinarnie przez sąd w składzie pięciu sędziów zawodowych i czterech przedstawicieli społeczeństwa. Oceniając ten projekt, organizacje uznały nawet, że mieszany skład jest pożądany i może pomóc w zapewnianiu większej przejrzystości postępowań, zwiększyć zaangażowanie społeczeństwa w tego typu sprawy, a także uniknąć zarzutu o korporacjonizm. – Nasze sądownictwo również może być postrzegane, niezależnie od tego, czy słusznie, jako korporacyjne, gdyż sędziowie mają monopol na sprawowanie wymiaru sprawiedliwości – przyznaje wiceminister Piebiak.
Potrzeby zmian nie widzi Rafał Puchalski, sędzia Sądu Rejonowego w Jarosławiu. – Postępowania dyscyplinarne sędziów już obecnie są transparentne. Każdy obywatel może przecież uzyskać informację o interesującej go sprawie i dowiedzieć się, jaki był jej finał. Posiedzenia sądów dyscyplinarnych każdej instancji także są jawne – zauważa.
Przyznaje jednak, że od strony wizerunkowej mogłoby to być bardzo pomocne dla środowiska.
– Trzeba poczekać na szczegółowe rozwiązania, ale trudno mi jest sobie wyobrazić, żeby w takim składzie mieszanym więcej było sędziów społecznych niż zawodowych. Zwykły Kowalski nie zna specyfiki pracy sędziowskiej, nie wie, jakie warunki panują w sądach. Jakby więc miał w sposób prawidłowy ocenić np. stopień zawinienia sędziego? – pyta Puchalski.
Dodaje, że czynnik społeczny zawsze jest o wiele mniej odporny niż sędzia zawodowy, np. na doniesienia medialne czy klimat polityczny.
– Nie może więc być tak, że to ławnicy będą podejmować ostateczną decyzję co do winy i kary nakładanej na sędziego – zaznacza.
KW i OBWE w swojej opinii także stawiają pewne warunki, jakie muszą być spełnione przy wprowadzaniu czynnika społecznego do sądownictwa dyscyplinarnego sędziów. Chodzi o to, aby ławnicy mieli zapewnioną ochronę przed naciskami ze strony polityków czy też władzy wykonawczej, a ich wybór był transparentny na tyle, aby nie budził żadnych zastrzeżeń.
Pomysł wprowadzenia ławników do sądów zajmujących się dyscyplinarkami sędziów jest na bardzo wstępnym etapie. Nie wiadomo na razie, jak miałby wyglądać proces ich wybierania.
– Zastanawiamy się, czy ławnicy do sądów dyscyplinarnych nie powinni być wybierani w taki sposób jak do sądów powszechnych. Nikt do tej pory nie kwestionował tego sposobu wyłaniania przedstawicieli społeczeństwa biorących udział w sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości – zauważa Łukasz Piebiak.
Zgodnie z prawem o ustroju sądów powszechnych (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 133 ze zm.) ławników do sądów okręgowych i rejonowych wybierają, w głosowaniu tajnym, rady gmin, których obszar jest objęty właściwością tych sądów.
Rzecznik niesędzia
Kolejnym pomysłem resortu na zmniejszenie korporacjonizmu jest wprowadzenie zasady, zgodnie z którą rzecznik dyscyplinarny i jego zastępcy nie musieliby być sędziami. To do nich sprawa trafia najpierw, zanim zostanie przekazana sądowi dyscyplinarnemu. – Funkcje te mogliby pełnić np. wyspecjalizowani prokuratorzy – wskazuje wiceminister Piebiak.
Także do tej zmiany sceptycznie podchodzi Rafał Puchalski.
– Należy pamiętać, że prokuratorzy są podlegli służbowo, a na końcu tej drabiny obecnie stoi przecież polityk. To może stwarzać pewne niebezpieczeństwa – zauważa.