Musi istnieć mechanizm, który pozwoli uniknąć negatywnych skutków sztywnego przydzielania sędziom spraw według kolejności wpływu.
W Sejmie rozpoczęły się prace nad drugą już – w ciągu zaledwie 8 miesięcy – rewolucją w postępowaniu karnym. Jednym z istotnych elementów nowelizacji jest wprowadzenie bezwzględnej zasady przydziału spraw poszczególnym sędziom według kolejności wpływu.
Minister Zbigniew Ziobro w swoich publicznych wypowiedziach nie ukrywał, że motywem takiej „dobrej zmiany” jest wyrok w sprawie Mariusza Kamińskiego i innych osób z kierownictwa CBA. Jego zdaniem w tej słynnej sprawie, zakończonej równie słynnym ułaskawieniem oskarżonych w toku procesu, skład orzekający został wyznaczony z pominięciem właściwej kolejki wpływu, co w domyśle ma sugerować brak bezstronności przewodniczącego rozprawie sędziego Wojciecha Łączewskiego. Pomijając fakt, że tego typu podejrzenia są absurdalne, bo przecież w tejże sprawie orzekał skład trzech sędziów zawodowych, a nie sędzia Łączewski jednoosobowo, bez wątpienia kazus ów stał się podstawą dążenia do wprowadzenia bezwzględnego nakazu przydzielania spraw według kolejności wpływu.
Co ciekawe, oficjalne uzasadnienie nowelizacji w ogóle nie odnosi się do kwestii zmian dotyczących składu orzekającego, co zapewne jest skutkiem bardzo pospiesznego przygotowywania projektu przez wiceministra Marcina Warchoła. Pozostaje zatem jedynie uzasadnienie o charakterze publicystycznym, wynikające z wypowiedzi medialnych szefa resortu.
Można powiedzieć, że taka zasada w postępowaniach karnych to nic nowego. Wszak już od 1998 r. obowiązuje w procedurze karnej przepis art. 351 par. 1 nakazujący właśnie taki losowy podział spraw. Regulamin sądów powszechnych obowiązujący od początku 2016 r. rozciąga tę zasadę na wszystkie kategorie spraw karnych i cywilnych. W czym więc problem? Otóż dotychczasowy przepis przewiduje dwa istotne wyjątki od zasady przydziału spraw według kolejności. Jest to dopuszczalne tylko z powodu choroby lub innej ważnej przyczyny. Natomiast w myśl projektu przyczyną taką pozostaje jedynie choroba lub inna usprawiedliwiona niemożność wykonywania obowiązków służbowych. Odpada zatem przesłanka w postaci „innej ważnej przyczyny”.
Pozornie jest to zmiana korzystna. Uniemożliwia bowiem prezesowi sądu (w praktyce: przewodniczącemu wydziału) manipulowanie składem orzekającym czy to dla tworzenia dla siebie łatwiejszego referatu kosztem sędziów liniowych, czy to z jakichś innych tajemniczych względów. Przyznać trzeba, że w niektórych sądach (zwłaszcza warszawskich) takie patologiczne praktyki istotnie miały miejsce, co zapewne wpłynęło na treść proponowanych przepisów. Jednak w skali ogólnopolskiej nadużywanie uprawnień przez przewodniczących wydziałów zwykle nie miało miejsca, a omawiana regulacja służy jedynie do racjonalizacji pracy wymiaru sprawiedliwości. Wbrew podejrzeniom szefa resortu sprawiedliwości nie jest wykorzystywana wcale do tego, żeby wyznaczać sędziów „pod konkretną sprawę”. Jest on natomiast zwykle swoistym wentylem bezpieczeństwa, który pozwala na prawidłowe funkcjonowanie wydziału.
Po pierwsze, chodzi o sytuację, w której do wydziału przychodzi nowy sędzia. Proponowane brzmienie przepisu zabrania utworzenia mu referatu ze spraw wpływających lub oczekujących na wyznaczenie terminu w innych referatach. Dotychczas było to powszechna praktyką, dzięki czemu możliwe było względnie równomierne obciążenie wszystkich sędziów podobną liczbą spraw zaległych. Obecnie referat nowego sędziego będzie budowany od zera z bieżącego wpływu, a zatem stanie się mniejszy od pozostałych. Spowoduje to nierównomierność czasu oczekiwania na zakończenie w poszczególnych referatach, a w konsekwencji – przedłużenie średniego czasu postępowania.
Drugą wątpliwą kwestią jest ustalenie, czy w zakresie pojęcia „choroby lub innej usprawiedliwionej niemożności wykonywania obowiązków służbowych”, będącym wyjątkiem od przydziału spraw według kolejności, mieści się również urlop wypoczynkowy. Kwestia ta może spowodować rozbieżności w orzecznictwie, które być może będą musiały być przedmiotem orzeczenia Sądu Najwyższego.
W konsekwencji stosowania nowego przepisu dojdzie do znacznych perturbacji w pracach wydziałów. Nie będzie także możliwe równomierne obciążenie sędziów sprawami szczególnie skomplikowanymi, wielotomowymi, w sytuacji, w której trafią one do referatu jednego sędziego kilka razy z rzędu. Obecnie istniejący przepis umożliwia reagowanie na takie dysproporcje, z pożytkiem dla sprawności postępowania we wszystkich sprawach. Po nowelizacji sprawy trafiające do sędziego mającego w referacie dużą sprawę typu Amber Gold będą musiały nawet kilka lat czekać na wyznaczenie terminu.
Trzeba też zauważyć, że praktyka organów ścigania, determinowana obowiązkami statystycznymi, prowadzi do zdecydowanie zwiększonego wpływu z końcem poszczególnych półroczy (przed 30 czerwca i 31 grudnia każdego roku). Zmniejszona wskutek usprawiedliwionej nieobecności w pracy niektórych orzeczników obsada sędziowska byłaby zobligowana do przejęcia 100 proc. wpływu, równego nieraz 2–3-miesięcznej średniej. Oczywiście ścisłe zastosowanie tego przepisu musiałoby skutkować istotnymi różnicami w obciążeniu poszczególnych referatów, a przez to – nieuzasadnionym zróżnicowaniem czasu oczekiwania na rozstrzygnięcie sprawy.
Najgroźniejszy w swych skutkach jest jednak pomysł zmiany art. 439 w par. 1 pkt 2 k.p.k. w taki sposób, że wyznaczenie składu orzekającego w sprawie niezgodnie z kolejnością wpływu ma się stać bezwzględną przesłanką odwoławczą. Oznacza to, że wyrok dotknięty tą wadą podlega uchyleniu na posiedzeniu niezależnie od granic zaskarżenia i podniesionych zarzutów, a sąd odwoławczy działa w tym zakresie z urzędu.
W rezultacie ma być uchylany każdy wyrok w sprawie, w której naruszona została zasada przydziału spraw według kolejności. Przysporzy to dodatkowej pracy sądom odwoławczym, które będą zmuszone z urzędu badać, czy dana sprawa została przydzielona prawidłowo. Nie bardzo wiadomo, jak miałoby to badanie w praktyce wyglądać, ale trzeba by porównać rejestr spraw z wykazem sędziów oraz z wykazem absencji chorobowych i innych, co oczywiście istotnie zmniejszy sprawność postępowania odwoławczego. W drugiej kolejności stwierdzenie takiego uchybienia będzie skutkowało automatycznym uchyleniem wyroku, niezależnie od tego, czy jest on słuszny, czy nie, a następnie powtórzeniem całego procesu.
Dodać do tego należy wspomniane wyżej wątpliwości, co należy rozumieć przez „inną usprawiedliwioną niemożnością wykonywania obowiązków służbowych” (np. czy mieści się w tym pojęciu np. urlop wypoczynkowy) i czy w danym wypadku taka okoliczność uzasadniała pominięcie sędziego w kolejce spraw, czy też nie. Warto zaznaczyć, że w przypadku choćby jednej pomyłki przy przydziale spraw wszystkie następne sprawy też będą przydzielane błędnie (przesunięcie o jedną pozycję), co w skrajnym przypadku może pociągać katastroficzne skutki w zakresie stabilności orzecznictwa (wszystkie procesy do powtórzenia).
Oczywiste jest, że tak daleko posunięty rygor jest zupełnie niewspółmierny do wagi problemu. Wbrew przekonaniu ministra Ziobry kwestia doboru składu orzekającego jest w zdecydowanej większości przypadków zupełnie obojętna dla stron postępowania. Dobrym przykładem jest tu losowanie składu orzekającego przy najpoważniejszych zbrodniach. Możliwość złożenia wniosku o losowanie istnieje od 1998 r., a mimo to takie wnioski prawie się nie zdarzają (w praktyce Sądu Okręgowego w Płocku taki przypadek trafił się raz na 17 lat), co świadczy o faktycznym braku zainteresowania tą kwestią.
W tej sytuacji zakłócanie dotychczasowej praktyki w proponowany sposób nie wydaje się w żadnej mierze uzasadnione. Nie należy patrzeć na projektowane przepisy wyłącznie pod kątem patologii występujących w zakresie przydziału spraw w niektórych sądach, bo w ten sposób można doprowadzić do wylania dziecka z kąpielą. Szkody wynikające z wprowadzenia przepisów w proponowanym brzmieniu będą na pewno większe niż zyski wynikające z wprowadzenia sztywnej zasady przydziału spraw, w dodatku pod rygorem nowej przesłanki odwoławczej.
Musi istnieć mechanizm, który pozwoli uniknąć opisanych wyżej niekorzystnych skutków sztywnego podziału spraw. Jeśli nie chcemy pozostawiać tego zagadnienia w gestii przewodniczącego wydziału, w obawie, aby swoich uprawnień nie nadużył, można rozważyć kolegialne podejmowanie decyzji o zmianie przydziału sprawy, np. na wzór niemiecki. Jednak jakiś wentyl bezpieczeństwa musi być pozostawiony. Warto się nad tym zastanowić jeszcze w toku prac legislacyjnych.