Nie trzeba kogoś nawyzywać na blogu, by zostać skazanym za pomówienie. W niektórych okolicznościach wystarczy pisać o kimś lekceważąco, np. wyśmiewając jego zawód – wynika z wyroku Sądu Rejonowego w Lwówku Śląskim.
Sprawa jest o tyle ciekawa, że na ogół odpowiedzialność za przestępstwo opisane w art. 212 kodeksu karnego („kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności”) utożsamiamy jest z wyzwiskami skierowanymi pod adresem pokrzywdzonego. Ochrona jednak jest zakrojona znacznie szerzej.
W sprawie, w której wyrokował sąd rejonowy, chodziło o wpisy zamieszczane na blogu przez mężczyznę, który wyśmiewał przewodniczącego rady rodziców szkoły, do której uczęszczała jego córka. Oskarżony robił to, jak przyznał sąd, w sposób niezwykle umiejętny. Przykłady wpisów? „Do trzech potrafi zliczyć chyba każdy, nawet zwykły szklarz”, „każdy, nawet słabo rozgarnięty szklarz, musi dostrzec różnicę pomiędzy 3 dniami nieusprawiedliwionymi, a 19 godzinami nieusprawiedliwionymi” czy „nawet tępy szklarz z gładką jak szyba korą mózgową”. Dlaczego szklarz? Otóż przewodniczący rady rodziców, z którym oskarżony pozostawał w konflikcie, prowadzi firmę zajmującą się sprzedażą i montażem okien.
Przewodniczący rady rodziców poczuł się urażony wpisami, więc sprawa ostatecznie trafiła do sądu karnego. Oskarżony argumentował, że postać szklarza stworzona na blogu jest fikcyjna, a wszelka zbieżność tej postaci z osobą oskarżyciela posiłkowego przypadkowa. Tym bardziej że – jak bronił się oskarżony – zgodnie z klasyfikacją zawodu szklarza oskarżyciel tego typu pracą się nie zajmuje; jest bowiem jedynie sprzedawcą okien.
Sąd jednak nie dał wiary tym wyjaśnieniom. Uznał, że sugerowanie niskich zdolności intelektualnych pokrzywdzonego bez wątpienia dezawuuje go w lokalnym środowisku, co może z kolei przełożyć się na liczbę zleceń, które otrzymuje jego firma.
„Oskarżony realizuje znamiona przestępstwa w umiejętny sposób, pozbawiony wulgaryzmu, grubiaństwa. W sposób przemyślany bawi się odmianą wyrazów” – argumentuje sąd w uzasadnieniu. Liczy się bowiem i zamiar mężczyzny, i efekt. A te są takie same: oskarżyciel posiłkowy został ośmieszony. Na dodatek trudno, w ocenie sądu, znaleźć racjonalny powód, dla którego właśnie w przewodniczącym rady rodziców bloger znalazł sobie wroga.
Rzeczywiście, córka oskarżonego została wyrzucona ze szkoły, niemniej jednak nie była to decyzja pokrzywdzonego. Co więcej, sąd zwrócił uwagę na to, że oskarżony w toku procesu relacjonował na swym blogu jego przebieg, czyniąc to w niewybredny sposób.
„Oskarżony okazuje ignorancję urzędu, jak i nieustającą drwinę z osoby pokrzywdzonego. Uczynił sobie z bloga miejsce do kreowania negatywnego wizerunku każdej osoby, z którą ma kontakt i która nie akceptuje opinii samego oskarżonego” – zaznaczył sąd.
W efekcie orzekł o winie i nałożył na blogera grzywnę w wysokości 2 tys. zł.