Napięcia między sądami a władzą ustawodawczą i wykonawczą zdarzają się regularnie - pisze Łukasz Bojarski, prezes INPRIS.

(...)



Napięcia między sądami a władzą ustawodawczą i wykonawczą zdarzają się regularnie. W naszej najnowszej historii działo się tak niejednokrotnie. Jedni szanują sądy bardziej, inni mniej. Jest to jednak zawsze problem. Ważne jest to, na ile krytyka sądów dotyczy złych rozwiązań ustrojowych (za które zresztą sędziowie najczęściej nie ponoszą odpowiedzialności), na ile krytyka wyroków przybiera kształt merytoryczny, a na ile możemy mówić o ataku na niezależny sąd czy nagonce na sędziego?
W ostatnim czasie (i nie zdarza się to wcale po raz pierwszy, problem ten nawraca, choć obecnie znacząco się nasilił) mamy bowiem do czynienia z atakami najbardziej niebezpiecznymi, bo uderzającymi bezpośrednio w instytucje i poszczególnych sędziów. Adwokat, który mówi, że TK, podejmując jednogłośnie decyzję w pełnym składzie, skompromitował się, jest partyjny i bierze polityczną stronę, daje w jakimś sensie przyzwolenie na twórcze rozwinięcie tego stwierdzenia, które przybiera formę wielkiego transparentu o skorumpowanych okrągłostołowych sędziach TK. Jeśli były sędzia w niewybrednym publicystycznym stylu oskarża z imienia i nazwiska sędzię rodzinną o rzeczy straszne (niezasadne odbieranie dzieci rodzicom), to jest po części odpowiedzialny za festiwal nienawiści, który potem następuje (włącznie z pogróżkami, telefonami, listami skierowanymi bezpośrednio do tej osoby, jej otoczenia i instytucji). Jeśli najwyżsi urzędnicy państwowi, tacy jak prezydent i minister sprawiedliwości, włączają się w nagonkę na konkretnego sędziego za to, że wydał wyrok niezgodny z ich oczekiwaniami (nie mówiąc już o tym, że zapadł on w trzyosobowym zawodowym składzie), powodują tym samym, że każdy niezadowolony z jakiegoś wyroku czuje się uprawniony do podobnych form protestu. Natężenie takich ataków wpływa na poczucie zagrożenia i niepewności w grupie zawodowej. W tym wszystkim ginie krytyka słuszna, co jest tym gorsze, że jest wiele elementów, które wymagają refleksji, zmian, reformy.
Ryzyko zawodowe
Sędzia musi być przygotowany na ataki i odporny na naciski. To elementarz. Profesor Ewa Łętowska od wczesnych lat 90. pisała o tym, jak „być sędzią w trudnych czasach”, z jakimi zagrożeniami wiąże się wykonywanie tego zawodu oraz jakich cech wymaga. Jej refleksje znalazły wyraz w „Dekalogu dobrego sędziego” (zob. ramka niżej). Łatwo powiedzieć i wymagać. Czy jednak sędziom w tym pomagamy? Systemowo... Jak identyfikować, wybierać i nominować takie osoby, co do których będzie pewność, że mają potrzebną odwagę cywilną, odporność na naciski i stres? Łatwo być niezależnym sędzią w spokojnych czasach, trudniej w czasach napięć i presji. Wówczas istnieje ryzyko efektu mrożącego, kiedy to widząc jak atakuje się innych, przestajemy być niezależni, niezawiśli i unikamy zachowań, które mogłyby spowodować podobny atak na nas.
Obawiam się, że w obecnym systemie naboru do zawodu nie skupiamy się na takich elementach ani nie mamy instrumentów do ich oceny. Co więcej, bardzo mało jest zajęć (czy to na aplikacji, czy to dla osób w służbie), które te problemy poruszają od strony charakteru i psychologii, a nie tylko prawa i jego gwarancji. Dodatkowo zdecydowanie nie poprawia tej sytuacji nowy, wchodzący od stycznia 2016 r., system asesury sądowej. Bo na kogóż, jak nie na asesora, którego przyszłość zależy od oceny wyrokowania przez kilka pierwszych lat, może działać efekt mrożący? Dobrze, jeśli ocena pracy takiej osoby dotyczy kwestii merytorycznych i jakości orzekania. Sędzia na próbę może być jednak na takie zagrożenia mniej odporny, zwłaszcza w sprawach wrażliwych czy przyciągających uwagę publiczną.
Kolejne zagadnienie to wsparcie, jakiego czasami potrzebują sędziowie atakowani czy pracujący pod nadmierną presją. Potrzebne jest im poczucie, że w takich sytuacjach środowisko ich obroni i za nimi się wstawi (mam na myśli środowisko danego sądu, okręgu, apelacji, stowarzyszenia sędziowskie i Krajową Radę Sądownictwa). Potrzebne są też rozwiązania systemowe w zakresie pomocy psychologicznej. Policjant po użyciu broni jest kierowany do psychologa na rozmowę. Sędzia, który wydaje bardzo trudny wyrok, który znajduje się pod presją ulicy, mediów, a czasem i polityków, który staje się ofiarą nagonki, takiej pomocy nie otrzymuje. Warto nad tym popracować, nawet jeśli nie na poziomie ustawowym, to na pewno w środowisku.
Tryb naboru odpowiednich osób do zawodu, wypracowanie metod oceny pozaprawnych kwalifikacji i charakteru, edukacja wstępna i osób w służbie (tak, odwagi cywilnej też się można uczyć), wsparcie ze strony grupy i pomoc psychologiczna tam, gdzie są potrzebne – są to elementy, o których musimy rozmawiać. I pewnie łatwiej je osiągnąć i sprawdzić w przypadku osób dojrzałych i mających za sobą kawałek życia niż u młodych, zdolnych, którzy spędzili ostatnie 10 lat głównie na nauce.
(...)
Cały felieton czytaj w eDGP.