Sądownictwo nie ma już umów-zleceń, nie korzysta też z agencji pracy tymczasowej. Za to mieli być wolontariusze. Protestują związkowcy i sędziowie.
„Dyrektor Sądu Rejonowego w Starogardzie Gdańskim informuje o gotowości nawiązania współpracy z osobami zainteresowanymi świadczeniem na rzecz sądu pracy na zasadzie wolontariatu” – takie ogłoszenie pojawiło się na stronie internetowej starogardzkiej jednostki. Wolontariusze mieli wykonywać prace biurowe i obsługiwać sekretariat sądowy. W zamian za darmową pracę mogli liczyć m.in. na „interesującą i odpowiedzialną pracę” oraz „możliwość praktycznego zweryfikowania i doskonalenia nabytej dotychczas wiedzy teoretycznej”.
Zaskoczenia nie kryje Ministerstwo Sprawiedliwości, które wprawdzie przyznaje, że docierały do niego pojedyncze sygnały o współpracy sądów z wolontariuszami, ale nie powinno to już mieć miejsca.
Minister sprawiedliwości na naradzie z prezesami i dyrektorami sądów apelacyjnych uznał, że stosowanie tych praktyk jest niedopuszczalne – informuje Wioletta Olszewska z biura prasowego MS.
Nic więc dziwnego, że niemal od razu po tym, jak DGP zadał pytania resortowi sprawiedliwości, ogłoszenie o chęci nawiązania współpracy z wolontariuszami zniknęło ze strony internetowej starogardzkiego sądu.
Oburzony tym, że w ogóle do takich sytuacji dochodzi, jest NSSZ „Solidarność” Pracowników Sądownictwa.
To patologia – nie owija w bawełnę Edyta Odyjas, przewodnicząca związku.
Podobne głosy płyną ze środowiska sędziowskiego.
Wolontariat to wspaniała instytucja, ale powinna służyć niesieniu pomocy osobom starszym czy niepełnosprawnym. Natomiast zastępowanie urzędników państwowych wolontariuszami jest po prostu żenujące – podkreśla Łukasz Piebiak, przewodniczący zespołu ds. ustroju sądów w Stowarzyszeniu Sędziów Polskich „Iustitia”.
Mamienie wolontariuszy
Jak wynika z ogłoszenia starogardzkiego sądu, osoby, które zdecydowałyby się na darmową pracę, zyskałyby „istotny atut w razie zgłoszenia się do ogłaszanych przez sąd konkursów na stanowiska urzędnicze”. Oczywiście, o ile się wykażą zaangażowaniem i umiejętnościami oraz spełnią odpowiednie wymagania. Problem polega na tym, że szanse na to, iż taki konkurs zostanie przeprowadzony w najbliższej przyszłości, były i są raczej marne.
Jacyś wolontariusze mamieni pracą w budżetówce na pewno by się znaleźli, ale o zatrudnieniu mogliby pomarzyć, skoro wskaźnik etatów jest zmniejszany – zauważa Edyta Odyjas.
Podobnie sytuację ocenia Łukasz Piebiak. Jego zdaniem decyzja o podjęciu współpracy z wolontariuszami to był zapewne akt desperacji ze strony sądu.
To także efekt zrzucania z siebie odpowiedzialności przez resort sprawiedliwości. To ministerstwo powinno zadbać o zapewnienie odpowiedniej kadry. Tymczasem rzeczywistość jest taka, że większość sądów musi samodzielnie mierzyć się z problemem braku rąk do pracy. No więc radzą sobie, jak potrafią – komentuje sędzia.
Argumenty na „nie”
Nie zmienia to jednak tego, że całej tej sytuacji w ogóle nie powinno być. I to z kilku powodów. Po pierwsze – jak zaznacza Edyta Odyjas – to kolejna próba obejścia narzucanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości wskaźnika etatyzacji w sądach. Ten nijak ma się do rzeczywistych potrzeb kadrowych. Do tej pory sądy, aby obejść ten wskaźnik, stosowały umowy-zlecenia lub korzystały z usług agencji pracy tymczasowej. Obie te praktyki spotkały się jednak z ostrą krytyką.
Przeciwko zatrudnianiu w sądach pracowników tymczasowych był m.in. rzecznik praw obywatelskich, który w tej sprawie kilkakrotnie apelował do ministra sprawiedliwości. Podnosił, że w świetle przepisów ustawy o pracownikach sądów i prokuratur (Dz.U. z 2011 r. nr 109, poz. 639 ze zm.) czynności służbowe w sądach powinny być wykonywane przez pracowników administracji sądowej.
Krajowa Rada Sądownictwa dodawała, że stosowanie tego typu form zatrudniania jest prawnie i społecznie oczywiście niepożądane.
Obawiano się również o bezpieczeństwo akt sądowych oraz zawartych w nich danych wrażliwych. Wszystkie te zarzuty są aktualne także w przypadku zatrudniania wolontariuszy.
Pomysł wykorzystywania darmowych rąk do pracy wywołał spore emocje także z innego powodu. Otóż pracownicy sądownictwa od lat walczą o podwyżki. Te, zgodnie z deklaracjami ministra sprawiedliwości, mają zostać wprowadzone w 2016 r. Tyle że będą one raczej symboliczne i nie wpłyną w sposób znaczący na poprawę sytuacji najgorzej zarabiających pracowników.
Biorąc pod uwagę, za jaką płacę pracują obecnie osoby zatrudnione w sądach na etatach i jaka odpowiedzialność na nich ciąży, to w sumie w ich przypadku również powinniśmy mówić o wolontariacie – kwituje, nie kryjąc rozczarowania, Edyta Odyjas.