Przez łamy najbardziej poczytnych w środowiskach prawniczych gazet przewijają się ostatnio publikacje wskazujące na potrzebę współpracy samorządów adwokatów i radców prawnych. Takie głosy zaczynają też coraz częściej pojawiać się w mediach społecznościowych. Do niektórych spośród tych publikacji odnosiłem się szczegółowo również na łamach DGP. Zgadzałem się – i nie zmieniam zdania – współpraca jest celowa, a nawet konieczna, i mamy – a co najmniej mieliśmy do niedawna – dobre jej przykłady.
Powoli i ze smutkiem dochodzę jednak do wniosku, że znaczące dla relacji pomiędzy władzami obu samorządów (bo od tych relacji zależy to, czy wspólne inicjatywy i działania będą podejmowane i skuteczne) nie są i nie będą owe nawoływania do współpracy. Na relacjach tych bardziej odciskają się wypowiedzi i publikacje jątrzące. Rodzi się nawet pytanie, co o takich głosach naprawdę sądzą zwolennicy wspólnego frontu, a także obecni liderzy organizacyjni palestry. Jeśli milczą, to być może myślą podobnie jak ci, którzy podkładają miny na przygotowanych do zasiewu, a wcześniej już także owocujących, polach współpracy.
W użyciu jątrzycieli są trzy miny. Pierwsza dotyczy etosu, który ponoć przynależy jedynie adwokaturze. Mina druga to kwestia niezależności, który to walor jest jakoby uzależniony od formy wykonywania zawodu. Wreszcie mina trzecia to podobno odmienne (czytaj: w adwokaturze wyższe) wymagania etyczne. Wszystkie to jednak niewypały z muzealnych arsenałów – choć, jak widać, nadal nie do końca rozbrojone. Za autentyczne i wiarygodne uznam więc apele o współdziałanie obu samorządów dopiero, jeśli wygłaszający je takiego rozbrojenia dokonają.
Co do etosu polegałoby ono na zaprzestaniu deprecjonowania – krótszego wprawdzie historycznie niż adwokatury – dorobku samorządu radcowskiego. Pojawiają się jeszcze bowiem nierzadko wypowiedzi niektórych luminarzy adwokatury twierdzące, iż samorząd radcowski to „korporacja powołana do życia przez państwo totalitarne w celu wsparcia tego państwa w działaniach opresyjnych”. Powyższy cytat pochodzi z opublikowanej na Facebooku (#Palestra Polska) 15 września br. wypowiedzi jednego z dziekanów okręgowych rad adwokackich, komentującego opublikowaną tamże „Strategię dla adwokatury”. Jej współautorem jest – podpierający się swoim profesorskim autorytetem – inny z dziekanów. Nazwisk nie przytaczam, ale apeluję: Panowie Dziekani, basta!
Podobnie rzecz ma się z wiązaniem waloru niezależności z formą wykonywania zawodu. Twierdzenie jakoby umowa o pracę zawarta przez profesjonalnego prawnika z jednym z klientów powodowała utratę przez niego tego waloru, jest tylko figurą retoryczną. Posługują się nią jednak nadal ochoczo zwolennicy wartościującego przeciwstawiania zawodów adwokata i radcy prawnego, w którym to porównaniu radca jawi się jako prawnik gorszy, bo zależny. Nie tylko – co oczywiste – nie zyskują oni w związku z tym popularności w środowisku radcowskim. Stawiają się również w opozycji do ponad dwóch trzecich spośród kilku tysięcy ankietowanych adwokatów (o przeprowadzeniu ankiety i jej wynikach informowała ostatnio NRA), którzy chcieliby, aby ustrój adwokatury zezwalał – podobnie jak w przypadku radców – na wykonywanie zawodu w formie umowy o pracę. Jeśli więc ankieta była przeprowadzona w celu wykorzystania jej wyników przy opracowywaniu strategii dla adwokatury, dostrzec można, że strategia wyniki te ignoruje. Z zadowoleniem dostrzegam więc występującą już w tej sprawie korektę stanowiska niektórych moich polemistów. Tak właśnie odbieram tekst autorstwa adwokatów Piotra Kardasa i Macieja Gutowskiego, opublikowany w DGP 1 października pt. „Adwokaci i radcy: bez debaty oddamy pole politykom”.
Jako minę trzecią wskazałem tezę, jakoby radców prawnych obowiązywały odmienne, niższe standardy etyczne. Nie ma żadnych argumentów na jej poparcie. Można nawet sądzić, że i tu mamy do czynienia z ignorancją. Poza niuansami językowymi – w tym głównie dotyczącymi dozwolonych sposobów informowania o wykonywaniu zawodu (w żadnym przypadku reklamy) – radcowski kodeks etyki w niczym nie różni się od adwokackich zasad etyki. Powiem więcej: uchwalanie zasad etyki w przypadku samorządu radcowskiego jest kompetencją najwyższej władzy samorządowej, jaką jest krajowy zjazd. W adwokaturze to kompetencja naczelnej rady. Powoduje to – w mojej opinii – większą stabilność norm etycznych radców. Przeprowadzanie ich zmian przez najbardziej reprezentatywny – również liczebnie – organ samorządu, zwoływany jedynie w szczególnym trybie, nie służy zakusom ewolucji koniunkturalnej.
Pól współpracy obu samorządów jest wiele. Wśród nich współdziałanie w zabieganiu o większe znaczenie głosu środowisk prawniczych w procesach tworzenia prawa, poprzedzających jego stanowienie. Krajowa Rada Radców Prawnych i Naczelna Rada Adwokacka równocześnie przystąpiły do utworzonego w ostatnich dniach porozumienia samorządów zawodów i stowarzyszeń prawniczych, którego jednym z celów jest właśnie na to ukierunkowana integracja różnych zawodów funkcjonujących w wymiarze sprawiedliwości i jego otoczeniu. Zsumowane potencjały intelektualne adwokatury i samorządu radców prawnych mogą i powinny okazać się ogromnym wsparciem dla pozostałych szesnastu uczestników porozumienia. Ale obfite zbiory z pól współdziałania obu samorządów, a także licznie obecnych wśród ich członków przedstawicieli nauki prawa, mogą być zebrane jedynie wówczas, gdy będzie można chodzić po nich bez ryzyka nadepnięcia na minę.