- W przepisach, które właśnie zostały przyjęte, nie ma mowy o tym, ile może mieć maksymalnie lat kobieta poddająca się in vitro. - I nigdy nie było takiej propozycji, by to wprowadzić - wyjaśnia wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki, autor ustawy regulującej leczenie niepłodności.
Jak twierdzi Winnicki w rozmowie z dziennik.pl nie można wprowadzać odgórnej granicy wieku dla stosowania metody in vitro, bo to byłaby dyskryminacja ze względu na wiek.
W ustawie regulującej leczenie niepłodności, nie ma limitu wiekowego, ponieważ państwo nie może decydować o tym, kto może zostać rodzicem.
Ustawa o in vitro wprowadza natomiast granicę 35 lat, po której przekroczeniu dopuszcza się zapłodnienie większej liczby niż 6 komórek rozrodczych. Jak wynika bowiem z praktyki, po 35. roku życia znaczenie spada szansa powodzenia zabiegu. W innych przypadkach, gdy nie stwierdzono niskiej skuteczności leczenia, 6 jest maksymalną liczną zarodków, które mogą powstać.
Co ciekawe, już w programie rządowym, w którym Ministerstwo Zdrowia płaci za leczenie niepłodności metodą in vitro, limit wiekowy się pojawia. I jest to 40 lat.
Pytanie, czy zabieg in vitro powinien być dopuszczony niezależnie od wieku kobiety pojawiło się po informacji, która obiegła media, o 60-letniej aktorce, która w konsekwencji sztucznego zapłodnienia urodziła bliźnięta. Niestety obecnie nie ma środków na ich wychowanie.
Więcej na: Dziennik.pl