Nadużywanie lub niewłaściwe stosowanie regulacji wcale nie uzasadnia jej uchylenia. Przed kilkoma tygodniami sejmowa komisja kultury i środków przekazu przyjęła w drugim czytaniu projekt uchylenia art. 30 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych (dalej PrAut). Wiadomość ta została w prasie uznana za sukces.
/>
Sławomir Wikariak opublikował w Dzienniku Gazecie Prawnej z 10 lipca br. artykuł pod znamiennym tytułem „Zniknie pretekst do bezpłatnego korzystania z artykułów”. Główna teza tego tekstu sprowadza się do stwierdzenia, że „firmy zajmujące się przeglądami prasy nie będą już mogły powoływać się na przepis, który ich zdaniem pozwala im nie wykupywać licencji”.
Omawiając przebieg prac sejmowych nad tym projektem, autor wskazuje, że kwestią, która powodowała duże rozbieżności legislatorów, była komercyjna sprzedaż przeglądów prasy (tzw. press clipping). Polega ona na monitorowaniu prasy przez wyspecjalizowane przedsiębiorstwa oraz przesyłaniu przez nie elektronicznych przeglądów prasy na zamówienie klientów. Jak się okazuje, niektóre firmy prowadzące taką działalność nie płacą należnych z tego tytułu wynagrodzeń, powołując się właśnie na art. 30 PrAut. Za uchyleniem tego przepisu stoi zatem przekonanie, że skłoni to podmioty sprzedające kopie artykułów prasowych do zawierania umów licencyjnych z wydawcami.
Zamysł legislatorów i nadzieje wiązane z wykreśleniem art. 30 budzą nie tylko zdziwienie, ale przede wszystkim zaniepokojenie. Można wręcz odnieść wrażenie, że prace legislacyjne w tym zakresie toczą się w oderwaniu od rzeczywistej treści omawianego przepisu. Tymczasem fakt, że jest on nadużywany lub wykorzystywany w obszarze, do którego się nie odnosi, wcale nie uzasadnia jego uchylenia. Zamiast tego należałoby się raczej zastanowić, w jakim kierunku powinny pójść zmiany, aby wyeliminować nadużycia i – co najważniejsze – zachować możliwość osiągania społecznie pożądanego celu omawianego przepisu. A cel ten jest doniosły i nie powinien być ignorowany.
Aby zrozumieć, jak doszło do tego, że art. 30 PrAut stał się przedmiotem nadużyć, warto krótko przypomnieć jego historię. Niestety, stanowi ona ilustrację trwającego od wielu lat procesu psucia prawa. W pierwotnej wersji ustawy, obowiązującej do 2002 roku, art. 30 odnosił się do ośrodków informacji lub dokumentacji naukowo-technicznej, co precyzyjnie wyznaczało jego sens, przedmiotowy zakres oraz społeczną funkcję. Wyrażał on bowiem potrzebę umożliwienia wyspecjalizowanym ośrodkom gromadzącym, przetwarzającym i katalogującym dorobek naukowy i techniczny tworzenia powszechnie dostępnej informacji o tym dorobku (analiz, omówień, informacji źródłowej o pozycjach, w których jest on relacjonowany) oraz odpłatnego udostępniania pojedynczych kopii opublikowanych utworów naukowych i technicznych w rozmiarze nieprzekraczającym jednego arkusza wydawniczego. Ułatwianie dostępu do informacji naukowo-technicznej – wobec znacznego rozproszenia jej źródeł oraz nieraz trudnego dostępu do poszczególnych pozycji utworowych (często wydawanych w bardzo małych nakładach i w trudno dostępnych pozycjach) – jest zresztą celem szczególnie ważnym również dzisiaj.
Funkcjonowanie omawianego przepisu przede wszystkim zaś powstrzymywało wydawców od blokowania dostępu do wydawanych przez siebie utworów. Sporządzanie kopii objęte zostało bowiem dozwolonym użytkiem, a to oznaczało wyłączenie możliwości zakazywania sporządzania takich kopii zarówno przez samego autora, jak i jego następców prawnych (a więc głównie wydawców). Ograniczenie tej regulacji do twórczości naukowej i technicznej miało służyć realizacji interesu społecznego, jakim jest dostęp do tego dorobku (zarówno krajowego, jak i zagranicznego).
Wolą ustawodawcy było jednocześnie zminimalizowanie ingerencji w prawo autorskie do artykułów. W przepisie przyjęto więc rozwiązanie kompromisowe. Dozwolonym użytkiem utworów naukowych i technicznych objęto sporządzanie przez ośrodek „opracowań dokumentacyjnych”, czyli analiz dorobku naukowego i technicznego w obrębie poszczególnych zagadnień, które pozwalają na szybką orientację o stanie opublikowanych badań oraz zapewniają informację o dostępnych źródłach. W ten sposób poszerzono dozwolony użytek w granicach wąsko określonych w art. 27–29 PrAut pod kątem potrzeb badań naukowych.
Dopuszczalność sporządzania przez ośrodki informacji naukowej i technicznej kopii utworów na zamówienie zainteresowanych ograniczono przy tym ich objętością. Ustawodawcy chodziło o wykluczenie w ten sposób możliwości kopiowania na podstawie omawianego przepisu egzemplarzy książek. Odpowiednio zabezpieczono również prawo autora kopiowanych utworów do wynagrodzenia. Zgodnie z przepisem jest ono określane przez twórcę albo przez właściwą organizacje zbiorowego zarządzanie (OZZ), na którą nałożono obowiązek zainkasowania od ośrodka należnego honorarium oraz przekazania go uprawnionym twórcom. Takie rozwiązanie miało pogodzić otwarty dostęp na jednolitych warunkach z indywidualnym prawem twórcy kopiowanego utworu do wynagrodzenia. Zawarte w przepisie umocowania dla właściwej OZZ do ustalania wysokości i pobierania honorarium na rzecz twórcy za sporządzane przez ośrodki kopie pozwoliło na objęcie zasięgiem działania przepisu wszystkie opublikowane utwory naukowe i techniczne. Jednocześnie nie ograniczono bezpośredniego działania twórcy w ustalaniu i pobieraniu tego wynagrodzenia, tzn. z pominięciem OZZ. Wręcz przeciwnie, prawo twórcy do honorarium zostało wzmocnione. Zgodnie z art. 18 ust. 3 PrAut nie podlega ono zbyciu, zrzeczeniu się ani egzekucji. Tym samym wyłączona została możliwość przeniesienia prawa do wynagrodzenia na wydawcę utworu.
Z niezrozumiałych powodów w 2002 roku usunięto jednak ograniczenie odniesienia omawianego przepisu wyłącznie do domeny nauki i techniki, co właściwie pozbawiło to unormowanie społecznego sensu. Doprowadziło to do sytuacji, w której w praktyce niezbyt wiadomo, do kogo ten przepis jest adresowany i jaka jest społeczna funkcja uzasadniająca ograniczenie autorskich praw majątkowych twórcy. W konsekwencji obecny art. 30 PrAut jest nadużywany lub wręcz wykorzystywany jako pretekst do łamania praw autorskich twórców i ich następców prawnych. Tymczasem rzecz w tym, że sens tego przepisu odnosi się jedynie do sfery nauki i techniki. W innych obszarach twórczości, np. działalności literackiej lub publicystycznej, omawiana regulacja nie ma uzasadnienia.
To jednak nie wszystko. Istotnym czynnikiem sprzyjającym nadużyciom jest sposób ujęcia odpowiedzialności karnej za naruszenia autorskich praw majątkowych, która z założenia ma zabezpieczać respektowanie prawa do utworu. Należy przypomnieć, że pierwotnie rządowy projekt prawa autorskiego nie przewidywał wyliczenia konkretnych postaci naruszeń autorskich praw majątkowych z odwołaniem się do różnych sposobów rozpowszechniania utworów na poszczególnych polach eksploatacji. Poprzestawał on na wymienieniu najpoważniejszego naruszenia, a mianowicie przywłaszczenia autorstwa lub wprowadzania w błąd co do autorstwa. W odniesieniu zaś do innych przypadków rządowy projekt ograniczał się do stwierdzenia, wzorem ustawy międzywojennej i powojennej, że „kto w inny sposób narusza cudze prawo autorskie w celu osiągnięcia korzyści materialnej lub osobistej, podlega karze...”. W obowiązującej obecnie redakcji projektu ustawy wymieniono zaś w art. 115 ust. 3 naruszenia konkretnych przepisów. Przyjęto też jako zasadę odesłanie do konkretnych przepisów określających poszczególne obszary autorskich praw majątkowych.
Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie stało się to okazją do pominięcia w tym wyliczeniu niektórych przepisów, a mianowicie art. 201, art. 21–211, art. 30 ust. 2 oraz art. 70 ust. 21 (dwa ostatnie obejmują prawo twórcy do wynagrodzenia). Tak już bowiem jest, że tego rodzaju zamysły redakcyjne otwierają drogę do przemycania różnorakich interesów lobbystycznych. Protekcyjne potraktowanie naruszeń wymienionych przepisów sprzyja bezkarności i przyczynia się do zwiększenia skali naruszeń w odniesieniu do praw majątkowych niezabezpieczonych sankcjami karnymi.
Nasuwa się w tym kontekście pytanie, czy zamiast iść na łatwiznę i uchylać art. 30, nie lepiej w pierwszej kolejności usunąć z niego tylko deformacje podyktowane względami lobbystycznymi. Warto także rozważyć potrzebę dostosowania omawianego przepisu do współczesnych wymogów, wynikających zwłaszcza z uwarunkowań eksploatacji cyfrowej. Byłaby to znakomita okazja do dyskusji nad uściśleniem brzmienia art. 30 w taki sposób, aby znajdował on zastosowanie wyłącznie w zakresie swobodnego dostępu do utworów naukowych i technicznych, czyli w obszarze, w którym istnieje społeczna potrzeba jego funkcjonowania.
Jestem zwolennikiem oparcia omawianego uregulowania o konstrukcję dozwolonego użytku, z zachowaniem prawa twórcy do wynagrodzenia. Ważnym elementem jest także unormowanie kwestii wysokości honorarium. Zgodnie z obecnym brzmieniem przepisu może być ono zatwierdzone przez Komisję Prawa Autorskiego. Takie rozwiązanie jest uzasadnione zarówno społecznymi potrzebami, jak i słusznym interesem twórców.
Należy też wspomnieć, że omawiany przepis ma zastosowanie nie tylko do utworów twórców polskich, dzięki czemu stwarza dostęp także do zagranicznej twórczości. Zresztą chyba nie trzeba nikogo przekonywać, jak istotne ma to znaczenie. Wątpliwości dotyczą natomiast dwóch innych kwestii. Pierwsza jest związana z wymogiem publikacji utworów, które mogą być udostępniane na podstawie omawianego przepisu.
W obowiązującej ustawie zakres dozwolonego użytku został generalnie rozszerzony z tradycyjnie przyjmowanego wymogu ich opublikowania na rozpowszechnienie, a więc udostępnienie publicznie umożliwiające w jakikolwiek sposób, za zezwoleniem twórcy, na zapoznanie się z utworem przez nieograniczony krąg osób. Dziś, kiedy twórczość jest coraz częściej rozpowszechniana cyfrowo, wymóg publikacji stał się anachroniczny i niepotrzebnie ogranicza swobodny dostęp do utworów.
Warto wziąć pod uwagę możliwość ograniczenia niezbywalności prawa do wynagrodzenia twórcy z tytułu sporządzania kopii utworów. Należy zwłaszcza zastanowić się, czy nie byłoby celowe dopuszczenie, aby twórca mógł w umowie postanowić o udziale producenta egzemplarzy komunikowanego utworu w wynagrodzeniu inkasowanym z tytułu udostępniania kopii. W wielu przypadkach sporządzaniem egzemplarzy zajmują się podmioty profesjonalne, które ponoszą koszty ich przygotowania. Co więcej, drukowane egzemplarze utworów naukowych i technicznych ukazują się zwykle w niskich, deficytowych nakładach. Dopuszczenie ich producenta do partycypowania w przychodach z rozpowszechniania byłoby więc uzasadnione. Jego udział nie powinien jednak przekraczać połowy wynagrodzenia inkasowanego przez ośrodek od zamawiających kopie. Wynika to z potrzeby przeciwdziałania zawieraniu umów, w których producenci egzemplarzy wykorzystują swoją przewagę nad twórcami, zawłaszczając wszystkie korzyści w eksploatacji utworu także na innych polach eksploatacji.
Stosowanie art. 30 PrAut wiąże się obecnie z wieloma konfliktami i daleko odbiega od pierwotnej funkcji tego przepisu. Za część tych trudności odpowiada nadużywanie go w obszarze, do którego nie powinien znajdować zastosowania. Dobitnie dowodzi to poczucia bezkarności sprawców naruszeń i słabości istniejącego systemu ochrony praw autorskich.
Niewątpliwie należy do nich sfera kopiowania poszczególnych numerów tytułów prasowych oraz rozpowszechnianych w prasie artykułów. Czy zamiast uchylania art. 30 PrAut nie lepiej byłoby mu nadać adekwatną do społecznych potrzeb treść, w szczególności zaś ograniczyć go do sfery nauki i techniki oraz obwarować jego respektowanie odpowiedzialnością karną. Pomogłoby to uporządkować dostęp do dorobku nauki i techniki z poszanowaniem interesów twórców i wydawców (przez dopuszczenie częściowej zbywalności prawa do wynagrodzenia). Ma to szczególne znaczenie w obliczu malejących nakładów utworów naukowych i technicznych oraz spadku opłacalności produkcji egzemplarzy w tym zakresie.
W ostatnim czasie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego podjęło kilka inicjatyw zmierzających do uporządkowania rynku autorskiego. Dotyczą one zwłaszcza niektórych sfer zbiorowego zarządzania. Działania te zasługują na uznanie, choć niestety, stanowią kroplę w morzu potrzeb. Inicjatywy resortu kultury są szczególnie niezbędne w kontekście problemów wynikających z wadliwego stosowania art. 30 PrAut, gdyż tylko dzięki nim można by zażegnać istniejące konflikty, a także wykorzystać toczący się proces legislacyjny do unormowania omawianych problemów zgodnie z interesem nauki i techniki oraz z poszanowaniem praw twórców.
Art. 30 jest nadużywany lub wręcz wykorzystywany jako pretekst do łamania praw autorskich twórców i ich następców prawnych
Istotnym czynnikiem sprzyjającym nadużyciom jest sposób ujęcia odpowiedzialności karnej za naruszenia autorskich praw majątkowych