Nowela ustawy o prawach konsumenta weszła w życie 25 grudnia 2014 roku. Przepisy znacznie rozszerzyły obowiązki informacyjne przedsiębiorców, zwłaszcza prowadzących sklepy internetowe lub sprzedaż poza lokalem firmy, ale także tych prowadzących sklepy tradycyjne. Chodziło w nich przede wszystkim o to, by konsument wiedział o wszelkich kosztach i zobowiązaniach, jakie wiążą się z podpisaniem umowy i kupnem danego towaru. Sprzedawcy muszą też bardzo wyraźnie informować kupujących o prawach, jakie im przysługują, jeśli chodzi o odstąpienie od umowy czy reklamację wadliwego towaru. Klienci zyskali ponadto nowe uprawnienia.
Według Doroty Karczewskiej nie wszystkie firmy zdały sobie sprawę z nowych obowiązków i rozszerzenia praw konsumenta.
"Zwłaszcza mali i mikro przedsiębiorcy mają trochę problemów z dostosowaniem się do nowych przepisów, np. nie zauważyli, że muszą zagwarantować 14, a nie jak wcześniej - tylko 10 dni - na odstąpienie od umowy zawartej na odległość, np. przez internet" - powiedziała PAP Karczewska.
Poinformowała także, iż z kolei część dużych firm zgłasza problemy z interpretacją nowego prawa.
"Chodzi zwłaszcza o kwestie wyceny rzeczy w przypadku odstąpienia konsumenta od umowy, jeśli ten użył tej rzeczy i przekroczył ramy przewidziane w ustawie. Pytanie, jakie stawiają sobie przedsiębiorcy, to jaką kwotę powinno się zwrócić konsumentowi - o ile pomniejszyć cenę oryginalnego produktu. Model, który przyjmują przedsiębiorcy, często sprowadza się do tego, że będą próbowali ocenić wartość tej rzeczy, np. wystawiając ją na aukcji jako rzecz używaną. Sprawa nie jest rozstrzygnięta, trwają dyskusje. Duże znaczenie będzie tutaj miała sądowa wykładnia przepisów" - mówiła wiceprezes UOKiK.
Zeszłoroczna nowela wprowadziła zasadę, że konsument ponosi odpowiedzialność za zmniejszenie wartości rzeczy będące wynikiem korzystania z niej w sposób wykraczający poza konieczny do stwierdzenia charakteru, cech i funkcjonowania rzeczy. Przedsiębiorca może w takim wypadku pomniejszyć zwrot ceny produktu o tyle, o ile zmniejszyła się wartość przedmiotu.
"Ponadto zauważamy, że przedsiębiorcy zajmujący się telemarketingiem nie uzyskują wcześniej zgód klientów na kontakt telefoniczny. A tego wymagają naszym zdaniem przepisy. Telemarketerzy, bez uprzedniej zgody konsumenta, dzwonią i zapraszają na pokazy, podczas których sprzedawane są różne produkty. To naszym zdaniem naruszenie przepisów. Prowadzimy postępowanie w tej sprawie" - dodała Dorota Karczewska.
UOKiK wszczął np. postępowanie wyjaśniające, w którym sprawdzi działania spółki Philipiak Polska, oferującej naczynia do gotowania. Według Urzędu konsumenci otrzymywali od tej spółki telefoniczne zaproszenia na pokazy naczyń do gotowania, choć wcześniej nie zgadzali się na kontakt telefoniczny w celach marketingowych. Zaś każdy przedsiębiorca kontaktujący się z konsumentem w celach sprzedażowych podejmuje działania marketingowe, musi zatem być gotowy do udowodnienia, że uzyskał uprzednio taką zgodę, gdyż w przeciwnym wypadku naraża się na odpowiedzialność odszkodowawczą i administracyjną.
Jednym z głównych celów nowelizacji było właśnie wprowadzenie ograniczeń dla telemarketerów. Klient musi wyrazić zgodę na przedstawienie mu oferty handlowej telefonicznie. Nie można już także zawierać umów tylko przez telefon. Jeśli przedsiębiorca w trakcie rozmowy telefonicznej proponuje zawarcie umowy, musi potwierdzić jej treść na papierze lub innym trwałym nośniku, np. poprzez e-mail. Dopiero po złożeniu przez klienta oświadczenia - na papierze lub innym trwałym nośniku - umowa zostanie skutecznie zawarta.