Groźba czasowej utraty prawa jazdy już nieco spowolniła jazdę polskich kierowców. Właśnie ta nieuchronność kary, wykluczająca szukanie kruczków prawnych, jak w przypadkach radarów, staje się tutaj niezwykle istotna - pisze radca prawny Maciej Bobrowicz.

Szanowana powszechnie osobistość świata prawniczego napisała w równie szanowanym przeze mnie dzienniku coś, co wpędziło mnie w głęboką zadumę. Żeby nie zniekształcić zamieszczonej tam tezy, pozwolę sobie zacytować fragment tekstu: „Trudno nie uznać za słuszny przepisu nakazującego odbierać tymczasowo prawo jazdy za przekroczenie szybkości o ponad 50 km/godz. Jednak czy zawsze i w każdej sytuacji? Czy powinna to robić policja bez kontroli sądowej? Być może w większości przypadków sprawiedliwości stanie się zadość. Ale wyobraźmy sobie, że zawodowy kierowca, jadąc nocą szeroką ulicą Puławską w Warszawie, odrobinę przyciśnie. Traci prawo jazdy, nie ma pracy przez kilka miesięcy, nie może zarobić na alimenty, wpada w długi. I nie może się wytłumaczyć, przedstawić swojej sytuacji, poprosić sąd o inną karę. Czy ustawodawca nie powinien zdobyć się na refleksję?”.
Próbuję sobie wyobrazić sytuację: jest noc, ul. Puławską mknie zawodowy kierowca z prędkością przekraczającą 100 km na godzinę. Nie przekroczył jej o 10 czy też 20 km, jedzie dwa razy szybciej. Trudno, żeby zawodowy kierowca robił to nieświadomie, a więc jedzie, zdając sobie sprawę z ryzyka. O rodzinie nie pamięta.
Napiszmy tę informację inaczej: ,,Wyobraźmy sobie, że zawodowy kierowca – pirat drogowy, pędzi w nocy jedną z ulic Warszawy ponad 100 km na godzinę. A jeśli wydarzy się nagle coś, czego nikt nie jest w stanie przewidzieć? I uderzy w auto prowadzone przez matkę wychowującą samotnie trójkę dzieci, pozbawiając ją życia?”.
Autor użył sformułowania „odrobinę przyciśnie”, ja piszę „pędzi pirat ponad 100 km na godzinę, nie przejmując się niczym, w szczególności tym, że może kogoś pozbawić życia”. Informacja w zależności od kontekstu powoduje różne reakcje emocjonalne.
Powstaje też ważne pytanie: dlaczego z jakiegoś przywileju ma korzystać tylko zawodowy kierowca? A czymże różni się zawodowy kierowca od handlowca pędzącego służbowym autem po ul. Puławskiej? I jeden, i drugi przez 3 miesiące nie będzie pracować i utrzymywać swojej rodziny. A jeśli to będzie przedsiębiorca, np. serwisant składający dziennie kilkanaście wizyt swoim klientom, któremu w dodatku zleceniodawca płaci w zależności od liczby dokonanych napraw i którego nie stać na taksówki czy wynajęcie auta?
Przykłady mogę mnożyć. Doprowadzą nas one do wniosku, że każdy mógłby przywołać jakieś okoliczności łagodzące. Przepis stałby się fikcją. Przegrywaliby sprawy jedynie zamożni (bo przecież utrzymają się przez 3 miesiące), samotni i bezdzietni. Piszę trochę żartobliwie, ale sprawa jest poważna.
Groźba czasowej utraty prawa jazdy już nieco spowolniła jazdę polskich kierowców. Właśnie ta nieuchronność kary, wykluczająca szukanie kruczków prawnych, jak w przypadkach radarów, staje się niezwykle istotna. Ale muszę być uczciwy, bo w jednym przyznaję autorowi rację: prawo odwołania do sądu – oczywiście. Jednak tylko po to, by stwierdził, czy wszystko odbyło się zgodnie z przepisami, czy pomiar prędkości nastąpił legalizowanym sprzętem, czy nie mamy do czynienia z jakimś nadużyciem bądź nieprawidłowością ze strony policji, a nie dla rozpoznawania okoliczności łagodzących.
Niedawno miałem okazję przemierzyć samochodem kilka europejskich krajów. W trakcie przejazdu przez Czechy naliczyłem dwóch piratów, w Austrii czterech, w pozostałych miejscach było ich tak niewielu, że przestałem liczyć. W ciągu całej podróży nie miałem ani jednej stresującej sytuacji drogowej. Gdy wróciłem do Warszawy, już pierwszego dnia dwóch kierowców chciało mnie zabić, kilku staranować, a pozostali zachowywali się równie nie po europejsku.
Na koniec ostatnia myśl o bezwzględności prawa. To, co niektórym z nas wydaje się bezwzględnością prawa, dla innych jest po prostu kwestią jego przestrzegania. Wyprzedzanie z prawej strony na dwupasmowej autostradzie w Niemczech skutkuje utratą prawa jazdy. Bezwzględną, bo nie ma okoliczności łagodzących. Tak samo nie ma ich w sytuacji, gdy ktoś na niemieckiej autostradzie nie zachowa należytej odległości między pojazdami.
Myślę, że powinniśmy uczyć odpowiedzialności za swoje czyny i pokazywać nieuchronność kary (co, jak widać, robi wrażenie na użytkownikach dróg). Inaczej jazda samochodem stanie się grą w rosyjską ruletkę. Do dziś nie mogę zapomnieć zdarzenia opowiedzianego mi przez mojego dobrego znajomego. Pracował z koleżanką, młodą mamą, która jeździła bardzo ostrożnie, tłumacząc wszystkim: „Jeżdżę powoli, bo mam małą córeczkę, do której muszę wrócić”. Cóż z tego, skoro któregoś dnia uderzyło w nią, zabijając na miejscu, inne auto. Młody kierowca, który nie opanował samochodu, jechał znacznie szybciej niż dozwolone 50 km...