Według Batko-Tołuć, choć znaczna część urzędów robi wiele, by udostępniać dane publiczne i informacje o procesie rządzenia, to na sile zyskuje także drugi nurt, który dąży do ograniczenia otwartości władzy, zwłaszcza na poziomie samorządowym. Jako przykład podała konferencję, która ma być zorganizowana w piątek w Sejmie z inicjatywy posła Piotra Zgorzelskiego, szefa Komisji Samorządu Terytorialnego i Polityki Regionalnej wraz z Uczelnią Łazarskiego oraz Zrzeszeniem Prawników Polskich.
Jak napisał na swojej stronie internetowej poseł Zgorzelski, konferencja ta ma być poświęcona zjawisku "nazywanym +nadużywaniem prawa do informacji+ polegającym na nękaniu urzędów wieloma niepotrzebnymi wnioskami o udostępnienie informacji publicznej. Wnioskodawcom w takiej sytuacji nie chodzi o to, aby uzyskać potrzebną informację lub sprawdzić jakość pracy urzędu, ale chcą sparaliżować jego pracę. Takie działanie jest bardzo kosztowne i powoduje, że dany urząd zamiast koncentrować się na powierzonych mu kompetencjach, angażuje znaczną ilość sił i środków na udzielnie informacji publicznej. Dlatego też tak ważnym jest prawidłowe stosowanie przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej".
Zdaniem Batko-Tołuć, argument o przeciążeniu urzędów błahymi wnioskami o dostęp do informacji publicznej, choć często powtarzany, jest bezzasadny. Powoływała się na badania przeprowadzone przez "Sieć Obywatelską - Watchdog Polska", z których wynika, że np. do starostw wpływa rocznie po kilkanaście wniosków o udostępnienie informacji publicznej.
Innym przejawem negatywnego trendu - zdaniem ekspertki - było badanie Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, które także sugerowało, że prawo dostępu do informacji jest nadużywane.
Podobne obawy wyrażał Tomasz Kulisiewicz z Ośrodka Studiów nad Cyfrowym Państwem.
"(Za PRL - PAP) nastawienie było takie: informacja jest zamknięta, niektóre informacje są zwalniane do publikacji. Nie chciałbym, żeby tego typu nastawienie wróciło, a niestety widzę takie nastawienie w zaskakujących miejscach" - mówił, także nawiązując do badania UKSW.
Z kolei Łukasz Jachowicz z Polskiej Grupy Użytkowników Linuxa przywołał niedawny raport OECD dotyczący otwartego rządu w Polsce, z którego wynikało, że na 29 ocenianych państw Polska była na 28. miejscu, jeśli chodzi o otwarcie danych publicznych.
"Dlaczego tak się dzieje, że urzędnicy wahają się przed udostępnianiem informacji? W dalszym ciągu informacja to jest władza, a my, obywatele jesteśmy petentami" - skonstatował Jachowicz. (PAP)